Wolontariusz z Ukrainy o wojnie: Trudno zapomnieć głęboką traumę

Polska

- Przez ostatnie dwa miesiące byłem w Iziumie, Chersoniu i Łymaniu - powiedział na antenie Polsat News Marian Prysiażniuk, ukraiński wolontariusz polskiego pochodzenia.

- Tam nie ma życia. Ludzie wyjechali, ale niektóre rodziny zostały. Nie ma szans na normalną egzystencję - powiedział Prysiażniuk.

- Najgorsze miejsce teraz to jest Bachmut. Ale chyba Rosjanie nic nie mogą tam zdobyć - dodał.

- To jest jak w kinie - mówił o zniszczonych drogach i zrujnowanych mostach. Trwa akcja rozminowywania, ale są to działania niebezpiecznie. - W rejonie Charkowa, gdzie min miało już nie być jakaś jedna zabiła dwóch ludzi ze służb - mówił Prysiażniuk, który od trzech dni jest w Polsce.

Jak powiedział, trudno jest spędzić dwa tygodnie w Polsce bez skojarzeń dotyczących wojny.

- Byłem u kolegi, zobaczyłem jakieś spodnie. Od razu pierwsza myśl, że to czyjeś nogi, bo tyle widziałem martwych ludzi i oderwanych części ciała. Nie da się o tym zapomnieć, to jest głęboka trauma - mówił wolontariusz w armii ukraińskiej.

Jak dodał wraca do Ukrainy. - Nie walczę, ale pomagam wojsku. Razem z Polakami kupujemy niezbędny sprzęt obronny - dodał. Wymienił m.in. kamizelki kuloodporne.

- Mieszkam w Kijowie, Polacy dostarczają to do Kijowa, a ja zabieram dalej na południe - powiedział.

- Ludzie w Kijowie są przyzwyczajeni do cywilizacji. Nikt nie chce siedzieć w piwnicy, schronie przez cały czas. Jak tylko jest możliwość, ludzie wracają do normalnego życia - powiedział.

Przyznał jednak, że siedzą w schronach często. Informację o alarmach przeciwlotniczych przekazuje dedykowana aplikacja w telefonie.

- Ludzie próbują prowadzić biznes. Dzieci próbują chodzić do szkoły - dodał. Przyznał jednak, że jest to trudne, gdy nie ma prądu bądź bezprzewodowej łączności.

Jak opowiadał w ostrzeliwanym wciąż przez Rosjan Kijowie często nie ma prądu. - Kiedy mam prąd, dzwonię do znajomych, że mogą przyjść pracować, wykąpać się, bo jest ciepła woda. Kiedy ja nie mam prądu, idę do kogoś - mówił. Dodał, że podobne problemy występują cały czas w Charkowie, Odessie i innych miastach.

Dodał, że infrastruktura krytyczna jak szpitale czy komendy policji mają prąd m.in. z generatorów. Jest on także udostępniany w pierwszej kolejności dla takich instytucji.

- Żeby przetrwać i nie umrzeć, trzeba za każdym razem iść do schronu - mówił wolontariusz.

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!