"Państwowy Tinder". Eksperci z pomysłem powstrzymanie kryzysu demograficznego
Polska mierzy się z kryzysem demograficznym. W dobie internetu i coraz częstszego korzystania z aplikacji randkowych, szczególnie wśród młodych osób, eksperci przyjrzeli się opcji stworzenia "państwowego Tindera". Mimo że jest to tylko założenie, a nie realny projekt, specjaliści przedstawili szczegółowo swój plan.

Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, współczynnik dzietności spadł w ubiegłym roku do najniższego w historii poziomu 1,099. Jeśli taki wskaźnik zostanie utrzymany, do 2060 r. liczba mieszkańców Polski spadnie do zaledwie 28,4 mln - wynika z prognoza GUS.
Rośnie jednak inny wskaźnik - liczba Polaków, którzy korzystają z aplikacji randkowych. "70 proc. młodych randkuje online. Jednak w pokoleniu Z (osoby w wieku 18-29 lat) oraz millenialsów (30-44 lata) tylko dziewięć proc. osób w trwałych związkach poznało partnera w ten sposób" – pisze dr Anna Gromada, socjolożka z Polskiej Akademii Nauk, w eseju opublikowanym przez "Politykę Insight".
ZOBACZ: Katastrofa demograficzna w Polsce i reszcie Europy. Jedynym ratunkiem migranci?
Jak wynika z badania naukowców pod kierunkiem dr Marty Kowal z Uniwersytetu Wrocławskiego, niemal 50 proc. par powstających w Polsce poznaje się w sieci. Związki te nie są jednak tak szczęśliwe i zaangażowane w relacje, jak pary, które poznały się w prawdziwym świecie.
Mateusz Łakomy, autor książki "Demografia jest przyszłością", zauważa, że w Polsce nie powstaje wystarczająco dużo par. Dodaje, że "obecne aplikacje randkowe są do tworzenia trwałych związków kompletnie niedostosowane". - Decyzja o kontakcie zapada w ułamku sekundy, na podstawie zdjęcia, czyli kryterium, które dla mężczyzn jest drugorzędne, a dla kobiet trzeciorzędne, gdy chodzi o wybór partnera, z którym chcą założyć rodzinę - mówi Łakomy.
Kryzys demograficzny w Polsce. "Państwowy Tinder" na ratunek?
Eksperci wzięli pod lupę możliwość stworzenia "państwowego Tindera". - Dziś Polacy masowo korzystają z aplikacji randkowych, zwykle nie zdając sobie sprawy, że algorytmy utrudniają im znalezienie stałego partnera. Uważam, że to dobry pomysł, żeby zbudować aplikację, która pomagałaby ludziom stworzyć stały związek - mówi Michał Kot, socjolog, współautor (z Bartoszem Marczukiem) książki "Jak uniknąć demograficznej katastrofy".
- Taka aplikacja nie byłaby pewnie "game changerem" dla powstawania związków, przyczyn ich braku jest bardzo wiele. Ale mogłaby pomóc ludziom szukającym poważnego związku, a nie "spiknięcia" - wskazuje z kolei Bartosz Marczuk, który pełnił niegdyś funkcję wiceministra rodziny, pracy i polityki społecznej.
- Nie walczmy z istniejącymi tendencjami, raczej podłączmy się pod nie w dobrym duchu. Chodzi o to, żeby ich nie ośmieszyć, nie mówić, że "państwo znajdzie ci drugą połówkę". Państwo mogłoby wesprzeć taką inicjatywę dyskretnie, we wspólnym interesie społecznym - dodaje były wiceminister.
ZOBACZ: Rafał Trzaskowski o kryzysie demograficznym: Programy rządu nie wystarczą
Łakomy zauważa, że z perspektywy użytkownika platforma matchmakingowa musiałaby być atrakcyjna. - Jeśli wyglądałaby jak strona urzędu skarbowego, nikt by jej nie używał. Natomiast jeśli miałaby nowoczesny, przyjemny interfejs - to, czy w tle stoi państwo, czy inny podmiot, przestałoby mieć znaczenie - mówi.
- Platforma matchmakingowa powinna dopasowywać użytkowników przede wszystkim na podstawie kryteriów, które badania naukowe wskazują jako najważniejsze dla trwałości związku i późniejszego stworzenia rodziny. Najważniejsze z nich to podobny status społeczno-ekonomiczny (wykształcenie, zawód, dochody, subiektywna pozycja społeczna). Zdjęcia oczywiście też tam będą, bo wizualizacja jest potrzebna, ale nie mogą być głównym czynnikiem decyzyjnym - dodaje Mateusz Łakomy.
- Użytkownik wypełniałby szczegółową ankietę (wiek, wartości, plany życiowe, wykształcenie, zawód, zainteresowania itd.). Algorytm powinien przeliczać to na status społeczno-ekonomiczny, niekoniecznie pokazując te dane użytkownikom i proponować ograniczoną, dobrze wyselekcjonowaną pulę profili - tak, żeby nie było ciągłego przebierania jak w ulęgałkach i wiecznego niezadowolenia - mówi ekspert ds. demografii.
Aplikacji nie powinno tworzyć państwo"
- To nie jest nowy pomysł. Aplikacje matchmakingowe, które ułatwiają znalezienie stałego partnera, już istnieją. W 2022 r. w USA powstała Keeper AI, która ma pomagać tworzyć stabilne związki, dobierając ludzi w pary dzięki sztucznej inteligencji. W 2024 r. twórcy aplikacji chwalili się, że już odbył się pierwszy ślub osób, które dzięki niej się poznały. Taki pomysł byłby jednak mniej opłacalny biznesowo od aplikacji typu Tinder, dlatego, że klient, którego oczekiwania zostaną spełnione, już więcej do tej aplikacji nie wróci - mówi Michał Kot.
Państwowe inicjatywy matchmakingowe funkcjonują przede wszystkim w Azji Wschodniej. Najwięcej kontrowersji budzą kryteria selekcji użytkowników oraz sposób gromadzenia danych. W Singapurze już w latach 80. XX wieku powołano instytucję Social Development Unit (później Social Development Network), która organizowała wydarzenia dla singli: speed dating, rejsy czy lekcje tańca.
Pierwotną misją SDU/SDN było wsparcie kobiet z wyższym wykształceniem, które coraz częściej pozostawały samotne i bezdzietne. Od 2006 r. instytucja zmieniła jednak profil działania, koncentrując się na finansowaniu oraz akredytacji prywatnych agencji matrymonialnych. W 2023 r. zamknięto stronę internetową SDN, gdyż rząd uznał, że nie ma realnych szans konkurować z komercyjnymi aplikacjami randkowymi.
ZOBACZ: Tinder sprawdzi twoją galerię. Nowa funkcja zmieni randkowanie online
Podobne stanowisko zajmuje Michał Kot: - Takiej aplikacji nie powinno tworzyć państwo, szczególnie w Polsce. Nasza kultura jest mocno oparta na zdrowej nieufności wobec państwa i jego administracji.
- Relacje, związki, rodzinę traktujemy jako coś bardzo prywatnego, nie chcielibyśmy ingerencji państwa w tę sferę i tego, by rząd zbierał o nas zbyt wiele informacji. Gdyby natomiast taką aplikację stworzył biznes albo organizacje pozarządowe, z dobrą kampanią reklamową - jestem przekonany, że wtedy miałoby to sens.
- Udanym przykładem współpracy rządu z organizacją pozarządową w sferze społecznej jest akcja "Rodzić po Ludzku", dążąca do poprawy warunków panujących w polskich szpitalach położniczych. Kieruje nią organizacja pozarządowa, ale wsparcie państwa odegrało dużą rolę - wskazuje Michał Kot.
Źródło: Klub Jagielloński
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej