Polka i jej dzieci zatrzymani w Niemczech. Wszystkich pozbawiono wolności
Pani Natalia wraz z trojgiem nastoletnich dzieci została zatrzymana po przekroczeniu granicy z Niemcami, dokąd pojechali na wycieczkę. Kobieta walczy o prawo do opieki z ich ojcem mieszkającym w USA. Polski sąd stanął po stronie naszej rodaczki, lecz niemieckie służby respektują wystawiony za nią list gończy. Dzieci od trzech tygodni są pozbawione wolności. Materiał "Interwencji".

- Na pewno lekko tego nie przeżywają, skoro umieszczono je w takich warunkach, gdzie mają godzinę spaceru, jak gdzieś w więzieniu - mówi Jerzy Kałuża, dziadek dzieci.
1 listopada pani Natalia ze Szczecina razem ze swoją mamą i trojgiem dzieci wybrała się do Berlina - do cyrku. Chwilę po przekroczeniu granicy autobus został zatrzymany przez niemieckich pograniczników. Wówczas okazało się, iż kobieta jest poszukiwana listem gończym. Jej mieszkający w USA mąż powiadomił bowiem prokuraturę, iż pani Natalia uprowadziła ich wspólne dzieci.
- Przy kontroli dowodów osobistych powiedzieli, że musimy wysiąść. Usłyszałam, że ja mogę jechać, ale córka i jej dzieci wysiadają. Też wysiadłam. Ten najstarszy chłopczyk był przestraszony, on jest bardzo wrażliwy. Malutki tulił się do mamy cały czas, dziewczynka również się bała, bo to była wielka niewiadoma - mówi Maria Kałuża, matka pani Natalii.
Polka i jej dzieci zatrzymane w Niemczech. Kobieta trafiła do aresztu
Mimo tłumaczeń i przedstawienia stosownych dokumentów pani Natalia została zatrzymana i osadzona w niemieckim areszcie ekstradycyjnym. Troje jej dzieci zostało umieszczonych w ośrodku opiekuńczym. Są tam do dziś. Babcia dzieci chciała je zabrać, nie były bowiem ścigane.
- Oni powiedzieli, że nie, to już nie my, to nie nasza sprawa. Musi to rozstrzygnąć sąd, a sąd tego to dzisiaj nie rozstrzygnął. Obce środowisko, język niemiecki wokół, dzieci nie wiedzą, co się z mamą dzieje, gdzie pojechała. Martwią się o nią strasznie, nie mają żadnej informacji, mama nie może do nich zadzwonić - podkreśla w rozmowie z "Interwencją" Maria Kałuża.
ZOBACZ: Wyszła po bułki i zaginęła. Podczas poszukiwań wypompowali wodę ze stawu
- To jest trzeci tydzień, dzieci straciły mnóstwo nauki, nie chodzą na piłkę, na judo... A teraz są zamknięte jak w więzieniu. Dlaczego dzieci są w więzieniu? - pyta Kamila Wójcik, koleżanka zatrzymanej pani Natalii.
12-letnia córka pani Natalii uczęszcza na zajęcia taneczne. Jej koleżanki planowały pikietę w Niemczech w tej sprawie. - Pierwsza myśl dziewczynek była, że po prostu tam pojadą pod ten ośrodek i będą protestować, żeby te dzieci wróciły. Żeby błagać Jugendamt, który zajmuje się tymi dziećmi. Nadal chcą to zrobić - tłumaczy Barbara Nocel, koleżanka pani Natalii.
"Sąd w Polsce nie zgodził się na wydanie pani Natalii władzom amerykańskim"
Do zatrzymania pani Natalii doszło na skutek wydania międzynarodowego listu gończego przez prokuraturę w Kalifornii. Kobieta została oskarżona o uprowadzenie trojga swoich dzieci, których ojcem jest jej mąż - mieszkający w USA obywatel Mali.
- On był sportowcem, judo trenował. Najpierw wyjechał do Nowego Jorku, a potem wyjechał do Kalifornii. No i ona po prostu za nim. I w okresie pandemii nasza córka przyjechała tutaj. Postanowili, że ona przyjedzie pierwsza z dziećmi, a on dojedzie. Nie przyjechał, zmienił zdanie i potem zaczął się domagać powrotu dzieci - twierdzi Maria Kałuża, babcia dzieci.
ZOBACZ: Interwencja policji zakończyła się tragedią. Nie żyje 39-latek
- Ona postanowiła zostać w Polsce. Cała gehenna z jej punktu widzenia zaczęła się pięć lat temu. Po pierwsze poprzez wytoczenie sprawy karnej w USA przez prokuraturę w Kalifornii, w wyniku czego doszło do wniosku o ekstradycję, który polski sąd rozpoznawał. Sąd w Polsce nie zgodził się na wydanie pani Natalii władzom amerykańskim - tłumaczy adwokat Michał Lizak, pełnomocnik pani Natalii.
Jak informuje Konrad Kujawa, sędzia Sądu Okręgowego w Szczecinie, instytucja ta stwierdziła, że "w postępowaniu pani Natalii nie było znamion popełnienia polskiego przestępstwa". - (Sąd) wykluczył możliwość uprowadzenia dziecka, a wziął pod uwagę po pierwsze to, że pani jest biologiczną matką dzieci, a jej władza rodzicielska nie została ograniczona ani nie została jej pozbawiona - wskazuje.
Polka i dzieci zatrzymane w Niemczech. W tle walka o prawa do opieki
Sędzia nadmienia, iż "postępowanie o wydanie dzieci, które toczyło się z konwencji haskiej, zostało umorzone". - Po trzecie: postępowanie przed polskim prokuratorem także zostało umorzone. I po czwarte: w sprawie o rozwód, która toczy się przed polskim Sądem Okręgowym w Szczecinie, sąd wydał postanowienie zabezpieczające i ustalił miejsce pobytu dzieci przy matce na czas trwania procesu rozwodowego - wylicza Konrad Kujawa.
Niezależnie od stanowiska polskiego sądu, to strona niemiecka podejmie decyzję o ewentualnej ekstradycji pani Natalii i o dalszym losie jej dzieci. Wszyscy troje mają podwójne, polsko-amerykańskie obywatelstwo. Rodzina jest w tej chwili przetrzymywana, jak twierdzą prawnicy, bez postanowienia sądu w niemieckiej placówce opiekuńczej.
- Pierwszym stanowiskiem organu, jak żeśmy się włączyli do tej sprawy, było stanowisko takie, że w ciągu kilku dni dzieci zostaną wydane babci. Natomiast w sprawę najwyraźniej mocno włączył się ojciec - mówi Krzysztof Peśla, niemiecki pełnomocnik pani Natalii.
Ojciec dzieci przyleciał do Niemiec. Ekipie "Interwencji" udało się z nim porozmawiać:
Reporter: Czy lepiej, żeby dzieci przebywały tutaj, czy żeby poszły do babci?
Ojciec: Nie potrafię na to odpowiedzieć. Przyjechałem tu specjalnie z Ameryki. To nie jest sytuacja, w jakiej ktokolwiek chciałby się znaleźć.
Reporter: A dzieci? Są tu od trzech tygodni...
Ojciec: Nie wiem, co będzie jutro. Nie mieszkam w Polsce. Troje nastolatków... Czy babcia może się z nimi zająć?
Bliscy pani Natalii zorganizowali pikietę. Chcieli zwrócić uwagę szefa MSZ
- Ja w ogóle nie rozumiem, jak Jugendamt sobie uzurpuje prawo, że on może decydować o obywatelach polskich, że on będzie rozstrzygał, czy te dzieci oddać ojcu, czy oddać matce, albo mi, skoro matka jest zamknięta - komentuje Maria Kałuża, babcia dzieci.
"Przede wszystkim należy jasno podkreślić, że dzieci nie są w ośrodku poprawczym dla nieletnich, lecz w miejscu, gdzie są pod opieką. Należy również wyjaśnić, że zgodnie z Kodeksem Socjalnym przyjęcie opieki odbywa się bez nakazu sądowego" - brzmi fragment oświadczenia rzecznika prasowego powiatu Vorpommern-Greifswald.
Materiał wideo "Interwencji" dostępny tutaj.
W ostatni piątek w Szczecinie pojawił się minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Rodzina i przyjaciele pani Natalii i jej dzieci zorganizowali pikietę, chcąc zdobyć uwagę ministra. Dopiero 8 stycznia niemiecki sąd ma zdecydować o tym jaki będzie dalszy los dzieci. Jeżeli dojdzie do ekstradycji pani Natalii, może jej grozić nawet dziewięć lat więzienia.
- Nasz konsulat jest w kontakcie i z Ministerstwem Sprawiedliwości, i z rodziną, ale też z lokalnymi władzami niemieckimi, więc tutaj jest praca naszego wydziału konsularnego. To wszystko musi odbywać się w ramach prawa - mówi Maciej Wewiór, rzecznik MSZ.
- No na razie nie widzę, żeby państwo polskie nam pomagało. Jest niezainteresowane - uważa Maria Kałuża, babcia dzieci. Jak dowiedziała się ekipa "Interwencji", polski konsul skontaktował się z panią Natalią.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej