Wjechał w pana Andrzeja, ale kary nie poniósł. "Zaburzenia metaboliczne"
Grzegorz B. z Będzina spowodował śmiertelny wypadek. Śledczy umorzyli jednak postępowanie, bo zdaniem biegłych z powodu "zaburzeń metabolicznych" mężczyzna był wówczas niepoczytalny. Ten sam kierowca został później złapany w sąsiednim powiecie, wioząc pasażerów pod wpływem alkoholu. Wówczas usłyszał wyrok skazujący. Materiał "Interwencji".

- Kierujący autem, czyli morderca mojego taty, wjechał pod prąd, zmiatając ławkę razem z moim tatą. Zleciałam na dół. Jeszcze tata wydawał ostatnie jęki. Chciałam do niego dojść, ale nie pozwolili mi, więc mogłam mu tylko mówić, że jestem z nim, że go kocham i żeby nas nie zostawiał - relacjonuje Wioleta Sokół, córka Andrzeja Kazubka.
Do wypadku, którego ofiarą był 59-letni ojciec pani Wiolety, doszło w Będzinie 12 listopada 2023 roku. Mężczyzna zmarł po przewiezieniu do szpitala. - Ja chyba jeszcze się do końca nie pogodziłam z tym. Jego obraz mam praktycznie codziennie przed oczami. Nas jest czworo. Mam jeszcze dwie siostry i brata. Tata był górnikiem, miał takie dobre serce, uwielbiał zwierzęta i kwiaty - mówi Wioleta Sokół.
Grzegorzowi B. zabrano prawo jazdy. "Kierował jednak dalej"
Sprawcą wypadku, w którym zginął Andrzej Kazubek, był 52-letni wówczas Grzegorz B. - lokalny przedsiębiorca, właściciel firmy transportowej. - Najpierw próbował cofać, tak jakby uciekać z miejsca zdarzenia. Pokazał środkowy palec. Z wypadku wyszedł bez szwanku, bez niczego - twierdzi pani Wioleta w rozmowie z "Interwencją".
- Spotkałam pana w prokuraturze, on był ze swoim mecenasem, ja byłam sama. Nie okazał żadnej skruchy, nie powiedział słowa "przepraszam", że jest mu przykro, jakby nigdy się nic nie stało, jakby nic nie zrobił - uważa Sylwia Kazubek, córka Andrzeja Kazubka.
- Sprawca został ujęty na miejscu zdarzenia i prokurator prowadził dalsze czynności, które doprowadziły do przedstawienia zarzutu podejrzanemu. Zostało mu zatrzymane prawo jazdy - informuje Monika Jankowska, prokurator rejonowa w Będzinie.
Rodzina pana Kazubka twierdzi, że Grzegorz B. kierował jednak dalej. - Po ośmiu miesiącach mój mąż spotyka sprawcę, który wsiada sobie do auta i jedzie. Jest na to dowód, już pokazuję nagrany filmik... Był w tym samym samochodzie, którym wjechał w mojego tatę - zaznacza Wioleta Sokół.
ZOBACZ: Został bez środków do życia. Bo działał jako strażak ochotnik
5 czerwca 2025 roku Grzegorz B. został zatrzymany przez policję.
- To było na autostradzie A1 w powiecie tarnogórskim, siedział za kierownicą autobusu, będąc kompletnie pijanym, miał prawie trzy promile alkoholu we krwi. Przewoził w tym czasie czternaście osób. Jedna z pasażerek zawiadomiła policję, ponieważ podejrzewała, że jest pijany. Później miał wręczyć policjantom plik banknotów, z prośbą, żeby mu nie robili krzywdy, tak to określił - informuje Robert Lechowski, dziennikarz portali slazag.pl i 24zaglebie.pl.
- 22 września bieżącego roku Sąd Rejonowy w Tarnowskich Górach wydał wyrok skazujący, dzisiaj już prawomocny. Grzegorzowi B. wymierzono na karę jednego roku i ośmiu miesięcy za przestępstwo polegające na tym, że jechał w stanie nietrzeźwości oraz za to, że chciał wręczyć funkcjonariuszom policji korzyść majątkową za to, by odstąpili od swoich czynności - tłumaczy Agata Dybek-Zdyń z Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Spowodował wypadek, nie został ukarany. Powodem "zaburzenia metaboliczne"
Dwa tygodnie po tym wyroku nastąpił niespodziewany zwrot akcji w śledztwie, w którym Grzegorz B. miał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Córki ofiary otrzymały pismo z prokuratury, że sprawa została umorzona. - Jakbym dostała w twarz, bo nawet rozmawiając z siostrą mówiłam, że prawników nie potrzebuję, bo tu ewidentnie widać winę sprawcy.
"Stwierdzono zaburzenia metaboliczne bliżej nieokreślone, najpewniej pochodzenia wątrobowego, powodujące inne zakłócenia czynności psychicznych, wyłączające całkowicie zdolność rozpoznania znaczenia popełnionego czynu i pokierowania swoim postępowaniem" - cytuje uzasadnienie umorzenia postępowania Wioleta Sokół.
ZOBACZ: Droga S10 podzieli Włocławek? Działkowcy walczą o swoje ogrody
- Trudno mi dyskutować z treścią opinii biegłych, to biegli posiadają specjalistyczną wiedzę na ten temat i dlatego też zapadła taka decyzja - mówi Monika Jankowska, prokurator rejonowa w Będzinie.
Reporterka "Interwencji": Wie pani, że on w innej sprawie został skazany, tu nie zasłaniał się niepoczytalnością.
Prokurator: Tak, wiem. Biegli badają stan poczytalności, to jakby nie jest ogólny stan osoby chorej, oni badają stan poczytalności na moment dokonywanego czynu.
Dziennikarz: Tych opinii psychiatrów było kilka... Jedni powiedzieli, że nie są w stanie ocenić, później, że są.
Prokurator: My mieliśmy na pewno wątpliwości.
Marskość wątroby podstawą do umorzenia śledztwa?
Ekipa "Interwencji" pojechała pod adres firmy Grzegorza B. Mężczyzna nie został jeszcze wezwany do odbycia kary więzienia za jazdę po pijanemu. Dziennikarzom nie udało im się z nim skontaktować, rozmowy kategorycznie odmawia również jego żona.
- Bardzo mnie zaskoczyło umorzenie tej sprawy wobec nowych faktów. Wyszło w sprawie tarnogórskiej, że podejrzany pan Grzegorz B. ma problemy z alkoholem, z opinii specjalistów wynika, że miał alkoholowe stłuszczenie wątroby, że miał marskość wątroby, nadciśnienie. Być może się źle poczuł, ale przecież nie dlatego, że taki był przypadek losowy czy że taki się urodził, tylko dlatego, że sam się do takiego stanu doprowadził i to mnie chyba najbardziej bulwersuje w tej sprawie - podkreśla Robert Lechowski, dziennikarz portali slazag.pl i 24zaglebie.pl.
Materiał wideo "Interwencji" można obejrzeć TUTAJ.
- Jeżeli rzeczywiście osoba z zaburzeniem funkcji wątroby, z marskością wątroby, z encefalopatią wątrobową znalazła się za kierownicą, mogło dojść do takiej sytuacji, że nie wiedziała, co się z nią dzieje, nie wiedziała, co robi i stanowiła niebezpieczeństwo na drodze. Taka osoba powinna być świadoma, że mogą wystąpić tego typu zaburzenia i że nie powinna wsiadać za kierownicę - dodaje Magdalena Jagiełło, endokrynolog i autorka bloga doktormagda.pl.
ZOBACZ: Jeden dzień zdecydował. Rodzina chorego nie otrzyma żadnego wsparcia
Decyzja prokuratury w Będzinie o umorzeniu śledztwa nie jest ostateczna. Córki Andrzeja Kazubka złożyły zażalenie. Sprawę będzie rozpatrywał sąd. - Od dwóch lat żyję tylko tą sprawą, czuję się taka bezsilna, bezradna. Chciałabym, żeby ten mężczyzna za to odpowiedział - podsumowuje Sylwia Kazubek.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej