Sąd zdecydował ws. przyszłości Łukasza Żaka. Awantura na sali rozpraw

Polska
Sąd zdecydował ws. przyszłości Łukasza Żaka. Awantura na sali rozpraw
PAP/Piotr Nowak

Warszawski sąd przedłużył w czwartek areszt tymczasowi Łukaszowi Żakowi. Zgodził się też na zamianę takiego środka zapobiegawczego pozostałym oskarżonym na dozór policyjny i wysokie kaucje. W trakcie rozprawy doszło do awantury, a główny podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej został wyprowadzony z sali.

W czwartek w Sądzie Rejonowym Warszawa-Śródmieście odbyła się kolejna rozprawa w procesie Łukasza Żaka oskarżonego o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej we wrześniu 2024 r.

 

W zdarzeniu uczestniczyli kierujący białym Volkswagenem Arteonem Łukasz Żak, jego pasażerowie, a także jadąca Fordem Focusem czteroosobowa rodzina. W wypadku zginął 37-latek, a jego żona i dwoje dzieci ranni trafili do szpitala.

Proces Łukasza Żaka. Koledzy oskarżonego wypuszczeni na wolność

W trakcie czwartkowej rozprawy obrońcy Mikołaja N., Damiana J., Macieja O. i Kacpra K. wnieśli o uchylenie im tymczasowego aresztu. Wskazywali m.in. na to, że sąd przesłuchał prawie wszystkich kluczowych świadków, którzy byli na miejscu zdarzenia i że areszt ich klientów trwa ponad rok.

 

ZOBACZ: Wstrząsające zeznania wdowy. Łukasz Żak schował twarz w dłoniach

 

Sędzia Maciej Mitera zgodził się na zamianę środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztu na dozór policji, zakaz opuszczania stolicy i zbliżania się do jednego ze świadków, pod warunkiem że wpłacą oni w ciągu siedmiu dni 75 tys. zł kaucji.

 

Z kolei Łukaszowi Żakowi z uwagi na duże prawdopodobieństwo, że jest on sprawcą wypadku, przedłużył areszt tymczasowy.

 

Podczas czwartkowej rozprawy zeznawało też dwoje świadków, którzy udzielali na miejscu pomocy poszkodowanym oraz policjant.

Sprawa Łukasza Żaka. Oskarżony wyprowadzony z sali

23-letnia Natalia J. opowiadała przed sądem, że wracała ze znajomymi ze Starego Miasta samochodem i gdy zatrzymali się na czerwonym świetle, minął ich z dużą prędkością biały samochód.

 

Kobieta mówiła, że kiedy podjechali kawałek dalej, pod ich kołami nagle zaczął trzaskać plastik i wtedy zobaczyli, że doszło do wypadku na Trasie Łazienkowskiej, więc wyszli z auta, by pomóc poszkodowanym.

 

Podkreśliła, że zajęła się jednym z rannych mężczyzn, który był przy barierkach, a który w pewnym momencie poprosił o swój telefon, znajdujący się w białym Volkswagenie. 23-latka zeznała, że wcześniej mężczyzna zaprzeczał, by nim podróżował.

 

- To wydało mi się dziwne - mówiła na sali rozpraw.

 

Świadek zaznaczyła też, że jej znajomi podbiegli do dziewczyny, która zakrwawiona leżała na ziemi. - Jej stan był bardzo ciężki - stwierdziła. Wskazała też na oskarżonych, którzy w dniu wypadku znajdowali się w pobliżu rannej dziewczyny, a którzy mówili, żeby do niej nie podchodzić i jej nie dotykać.

 

ZOBACZ: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Nowe informacje ze śledztwa

 

Dodała, że kiedy jej znajomi zapytali, dlaczego mają nie pomagać rannej, to usłyszeli, że służby ratunkowe się tym zajmą. Byli też agresywni i reagowali wulgarnie, gdy ktoś próbował podejść do poszkodowanej osoby.

 

Świadek podkreśliła jednocześnie, że nie widziała, aby ci mężczyźni udzielali pomocy rannej. 23-latka mówiła także, że uznała, iż mężczyźni ci się znają oraz że zamienili się ubraniami.

 

Z zeznań kobiety z postępowania przygotowawczego wynika też, że padały słowa "jak leży, to niech leży".

 

Na jej zeznania emocjonalnie zareagował Łukasz Żak, który zaczął krzyczeć, że "nie będzie dłużej słuchać tych kłamstw". Po kilkukrotnym upomnieniu od sędziego oskarżony poprosił o możliwość opuszczenia sali. Ostatecznie został wyprowadzony w kajdankach przez policjantów.

Wypadek na trasie Łazienkowskiej. Sprawca pędził ponad 200 km/h

Do wypadku doszło 15 września 2024 roku na na wysokości przystanku autobusowego "Torwar".

 

W wyniku zderzenia Volkswagena i Forda zginął 37-letni pasażer drugiego auta. Do szpitala trafiły trzy osoby z tego samochodu: kierująca nim 37-letnia żona zmarłego mężczyzny i ich dzieci w wieku czterech i ośmiu lat. Do szpitala trafiła także Paulina K., która podróżowała volkswagenem.

 

Po wypadku na miejsce zdarzenia dojechali znajomi Żaka, którzy pomogli mu uciec. Domniemanego kierowcę zatrzymano w Lubece w Niemczech na podstawie europejskiego nakazu aresztowania.

 

ZOBACZ: Wypadek na trasie Łazienkowskiej. Eksperci ustalili, z jaką prędkością jechał volkswagen

 

Według opinii biegłych Łukasz Żak w chwili wypadku był pijany i trzymał w ręku telefon komórkowy, którym nagrywał swoją brawurową jazdę. Miał pędzić z prędkością 226 km/h. Na Trasie Łazienkowskiej obowiązuje ograniczenie prędkości do 80 km/h.

 

Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni

Mateusz Balcerek / polsatnews.pl / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie