"Kilka minut od katastrofy". Lot mógł się skończyć tragedią

Kilka minut dzieliło od katastrofy samolot linii Ryanair lecący z Pizy do Glasgow. Z powodu złych warunków atmosferycznych lot został przekierowany najpierw do Edynburga, a później do Manchesteru. Pilotom udało się wylądować niemal tuż przed wyczerpaniem zapasu paliwa.
Do zdarzenia doszło 3 października. Tego dnia nad Wielką Brytanią szalał sztorm Amy, który przyniósł ulewne deszcze i wiatr w porywach dochodzący do 160 km/h.
Z powodu przerw w dostawach prądu wywołanych wichurą, odwołano cześć lotów i pociągów, a także zamknięto setki szkół.
Samolot krążył między lotniskami. "Kilka minut od katastrofy"
Trudne warunki atmosferyczne dały się we znaki nie tylko ludziom na ziemi, ale również pasażerom samolotu linii Ryanair, lecącego z Pizy we Włoszech do Glasgow w Szkocji.
ZOBACZ: Nie mogli wylądować, bo kontroler zasnął. Samolot krążył nad Morzem Śródziemnym
Piloci podjęli kilki prób lądowania jednak zakończyły się one niepowodzeniem. Samolot przekierowano do oddalonego o ponad 60 kilometrów Edynburga.
Tam jednak również nie udało się bezpiecznie posadzić maszyny na ziemi. Zapadała więc decyzja o wysłaniu Boeinga 737 na lotnisko w Manchesterze. Tam w końcu udało się bezpiecznie wylądować.
Stało się to dwie godziny po pierwszym podejściu do lądowania na lotnisku w Glasgow. Jak się okazało, był to ostatni moment na wykonanie tego manewru, ponieważ w zbiornikach samolotu pozostało jedynie 220 kilogramów paliwa, co wystarcza tylko na około pięć lub sześć minut lotu.
W sprawie incydentu wszczęto śledztwo. - Zgłosiliśmy ten incydent odpowiednim organom. Sprawa jest przedmiotem trwającego śledztwa, w którym w pełni współpracujemy - poinformował rzecznik Ryanaira w oświadczeniu dla "Daily Mail".
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej