Ponad 20 lat był zmuszany do pracy na fermie. Zapadł wyrok

Polska
Ponad 20 lat był zmuszany do pracy na fermie. Zapadł wyrok
Polsat News
Mikołaj Jerofiejew

Cztery i pół roku bezwzględnego więzienia, a także wypłacenie łącznie 800 tys. zł na rzecz Mikołaja Jerofiejewa - taki prawomocny wyrok usłyszała Alicja Ś. przed Sądem Apelacyjnym we Wrocławiu. Kobieta odpowiadała za wykorzystywanie przez 23 lata Rosjanina do nieodpłatnej pracy. Sprawę mężczyzny nagłośniła "Interwencja".

W poniedziałek przed Sądem Apelacyjnym we Wrocławiu zapadł wyrok ws. Mikołaja Jerofiejewa, który przez 23 lata był zmuszany do pracy przez małżeństwo, Jana oraz Alicję Ś. na fermie drobiu pod Lubinem.

 

Sprawę Rosjanina nagłośniła "Interwencja".

 

Kobieta usłyszała wyrok cztery i pół roku bezwzględnego więzienia. Sąd nakazał jej także wypłatę 300 tys. zł należnego wynagrodzenia za pracę Jerofiejewa i 500 tys. zł zadośćuczynienia. 

 

W sprawie oskarżony był również Jan Ś., mąż kobiety. Mężczyzna zmarł jednak przed zakończeniem procesu.

 

Wcześniej - w czerwcu 2024 roku - Sąd Okręgowy w Legnicy zmienił w sprawie kwalifikację czynu "zysku niewolniczego" na "nielegalne zatrudnienie" i orzekł 15 tys. zadośćuczynienia i półtora roku więzienia dla kobiety.

 

- Wyrok jest sprawiedliwy - powiedział polsatnews.pl mecenas pokrzywdzonego Dominik Góra. Jak zaznaczył, "orzeczona kara spełnia oczekiwania społeczne w tym zakresie". 

 

Góra zaznaczył, że Jerofiejew nie był zaskoczony wyrokiem, bo "zawsze wierzył, że sprawiedliwość istnieje".

Pracował nieodpłatnie przez 23 lata. Jest wyrok sądu

64-letni dziś Rosjanin był w Polsce od 1989 roku, kiedy przyjechał jako pracownik cywilny Armii Czerwonej, która stacjonowała pod Bolesławcem. Kiedy w latach 90. wojska radzieckie wyjechały, postanowił zostać w Polsce. Bał się jednak możliwej deportacji, gdyż był w kraju nielegalnie. 

 

- Pracowałem na fermie, gospodarz był bardzo zadowolony, ale poszła taka plotka, że niby będą wyłapywać tych, co nielegalnie pracują. Wystraszył się i przywiózł mnie do Jana i Alicji Ś. Pracy oczywiście nie brakowało, non stop. Do roboty, do roboty, ale wtedy byłem młody i silny - opowiadał Mikołaj Jerofiejew w 2021 roku dziennikarzom "Interwencji".

 

Kiedy w 1997 roku trafił do małżeństwa Ś., ci od razu odebrali mu dokumenty i zastraszali. Mężczyzna miał przymusowo pracować po kilkanaście godzin dziennie bez wynagrodzenia. Stosowano wobec niego przemoc, groźby karalne, wykorzystując jego krytyczne położenie oraz bezradność.

 

ZOBACZ: Niemal ćwierć wieku niewolniczej pracy. Pan Mikołaj wraca do normalności

 

Gdy w 2020 roku zabrano go z fermy, był wychudzony, przestraszony, miał wzrok wbity w ziemię, nie znał wartości pieniądza.

 

- Jak tak można wykorzystywać człowieka, o głodzie żeby pracował? A jak już dała jedzenie to... Boże zachowaj! Spleśniały pasztet. Potrafił przychodzić godzina 23:00 i pytał się, czy nie mam coś do chleba - mówiła dziennikarzom "Interwencji" Jolanta Matejko, która pomogła Jerofiejewowi uciec z fermy.

 

Kiedy pani Jolanta przyjechała zabrać pana Mikołaja, okazało się, że został wywieziony do kurników w innej wsi. Dlatego udało się uniknąć awantury z małżeństwem. Rosjanina przygarnęło młode małżeństwo - Ewa i Krzysztof Tyszkiewiczowie. Zapewnili Rosjaninowi mieszkanie, obiecali pracę oraz znaleźli adwokata. Wzięli mu też psa ze schroniska, by nie czuł się samotny.

 

W styczniu 2020 roku Mikołaj Jerofiejew otrzymał polskie obywatelstwo.

 

Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni

jkn/ap / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie