Tajemnicza kradzież w wojskowym muzeum. Zniknęły części legendarnego samolotu

Z samolotu TS-11 "Iskra", jednej z legend polskiego lotnictwa wojskowego, zniknęło 66 cennych elementów wyposażenia o wartości blisko 200 tysięcy złotych. Choć maszyna przez wiele miesięcy stała na terenie Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie, monitoring nie zarejestrował żadnych podejrzanych działań. Śledczy próbują rozwikłać zagadkę, gdzie i kiedy doszło do kradzieży.
Trwa śledztwo w sprawie kradzieży osprzętu z samolotu TS-11 "Iskra" - jednej z ikon polskiego lotnictwa wojskowego XX wieku. Samolot znajdował się na terenie Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie, ale nie jako eksponat, a jedynie w ramach tzw. depozytu.
Został przekazany do placówki przez Urząd Miasta w Dęblinie, który jest właścicielem tego samolotu, tylko i wyłącznie na czas przeprowadzenia procedury, która miała ostatecznie doprowadzić do tego, żeby legendarny samolot został umieszczony na piedestale i został pomnikiem.
ZOBACZ: Kradzież auta rodziny premiera. Siemoniak: Badamy trop udziału obcych służb
Gdy w końcu nadszedł moment, w którym urząd zdecydował, że chce "Iskrę" odebrać, jeden z pracowników odkrył, że samolot nie posiada oprzyrządowania. Nie było w nim ani kokpitu, ani zegarów, które wcześniej - jak wynikało z dokumentacji zdjęciowej - powinny się w nim znajdować. Łącznie w zniknęło 66 elementów, których szacowana wartość wynosi 200 tysięcy złotych.
Dęblin. Z samolotu zniknęły części, śladów przestępstwa brak
Z wewnętrznej procedury przeprowadzonej przez muzeum w Dęblinie wynika, że samolotu po dostarczeniu nikt nie dotykał. Został odstawiony za jeden z hangarów, przykryty czerwoną plandeką i tam czekał na decyzję urzędu miasta.
- Pracownicy muzeum, z którymi rozmawialiśmy, zarzekają się, że podczas przebywania samolotu na terenie muzeum nie mogło dojść do nieprawidłowości - opowiada reporter Polsat News Łukasz Dubaniewicz.
ZOBACZ: Kradzież auta rodziny premiera. Są konsekwencje dla funkcjonariuszy SOP
- Zresztą cały teren jest pod kamerami i z przeglądu nagrań nie wynika, żeby ktoś mógł przeprowadzić akcję wymontowania tych urządzeń z samolotu, bo po prostu nikt do niego nie podchodził, zresztą taki proceder nie trwałby kilka minut - podkreślił.
WIDEO: Tajemnicza kradzież w wojskowym muzeum. Zniknęły części legendarnego samolotu
Na wiosnę samolot został odebrany przez miasto. - Urzędniczka miejska, która też odpowiadała za jego formalny odbiór, nie wnosiła żadnych uwag, jeżeli chodzi o stan tego samolotu. (...) Dopiero po kilku dniach zostało zgłoszone podejrzenie popełnienie tego przestepstwa - wskazał w rozmowie z Polsat News Jakub Mitek, zastępca dyrektora Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.
- Nie myśleliśmy o tym, jak wygląda te samolot w środku, ale dostaliśmy informację, że została rozkradziona, więc burmistrz naszego miasta stwierdził, że tak nie może być - przyznał zastępca burmistrza Krzysztof Uznański.
ZOBACZ: Zuchwała kradzież bladym świtem. Skradziono skarby narodowe o wartości prawie 10 mln euro
Przekazał, że sprawa została zgłoszona do prokuratury i Żandarmerii Wojskowej. Odbyły się już przesłuchania osób, które od początku do końca były bezpośrednio związane z transportem "Iskry". - Od czerwca nie mamy wiedzy, co się z tą sytuacją dalej dzieje - dodał.
Postępowanie w sprawie możliwej kradzieży prowadzi Prokuratura Rejonowa w Lublinie. Śledczy próbują ustalić, na jakim etapie, gdzie i kto wymontował urządzenia z samolotu. Jak na razie nie postawiono żadnych zarzutów.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej