Śmierć na skutek pobicia czy pęknięcia tętniaka? Rodzina domaga się zmiany zarzutów

Polska
Śmierć na skutek pobicia czy pęknięcia tętniaka? Rodzina domaga się zmiany zarzutów
"Interwencja"
Rodzina zmarłego domaga się zmiany zarzutów

47-letni Gracjan Murzyn został pobity w Międzyzdrojach. Według świadków był wielokrotnie uderzany pięścią i kopany w tył głowy. Mimo to główny podejrzany wyszedł z aresztu, a śledczy złagodzili mu zarzuty. Powodem była opinia biegłego sądowego, który orzekł, że pan Gracjan chorował. Materiał "Interwencji".

- Odebrał mi brata, jedynego brata. Codziennie o nim myślę – mówi Łukasz Murzyn.

 

Jego starszy brat po latach pracy za granicą wrócił do rodzinnej miejscowości, żeby zaopiekować się chorymi rodzicami. Pracował w hotelu w Międzyzdrojach. 3 maja około godz. 21 kamera monitoringu zarejestrowała go w jednym z lokali w towarzystwie turystów.

 

- Za mną jest bar, gdzie brat poznał tę grupkę. Z tego, co widziałem na monitoringu, to od początku już ten agresor miał wyraźne jakieś problemy do brata – mówi Łukasz Murzyn.

Pobicie w Międzyzdrojach. Nigdy nie odzyskał przytomności 

Konflikt eskalował z zaskakującego powodu.

 

- Zaatakowali mojego syna za to, że jakieś lizaki kupił dziecku. Było tak, że zapytał grzecznie rodziców, czy może temu dziecku kupić lizaka, a że dziecko się nie mogło zdecydować, to kupił ich kilka. Tamtym się to nie podobało – twierdzi Ryszard Murzyn.

 

ZOBACZ: 140 hodowców zasiało pietruszkę korzeniową. Wyrosło coś innego

 

- Na monitoringu widać, że ten agresor wielokrotnie wstawał, wymachiwał mu pięściami przed twarzą, rozkładał ręce. Widać było, że jakiś problem ma do niego i chciał coś mu zrobić. Zostali wyproszeni, bo się głośno zachowywali. Udali się w stronę ulicy i tam doszło do ataku, tam skatował mojego brata – dodaje Łukasz Murzyn.

 

Dziennikarze "Interwencji" jako jedyni dotarli do świadka, który widział, jak napadnięty mężczyzna był wielokrotnie uderzany z pięści i kopany w głowę.

 

- Podbiegam do grupki osób, bo widzę, że są trzy czy cztery osoby w stosunku do jednej. Zaczynają ją szarpać, są rękoczyny. Gracjan był pasywny, on się przewracał. W pewnej chwili myślałem już, że sytuacja się rozwiązała, odwróciłem się i odszedłem. Po chwili słyszę krzyk, odwracam się i widzę, jak mu zadaje jeden cios w tył głowy, drugi. Zacząłem krzyczeć: "ludzie, pomocy, karetkę". Sprawcy już byli 25-30 metrów dalej, więc zawołałem "łapcie morderców" i wszyscy się rzuciliśmy za nimi w pogoń. Dogoniliśmy jedną osobę, główny sprawca nam uciekł. Po dwóch godzinach go złapano. Przebrał się podobno w domu i wyszedł na miasto dalej pić ze znajomymi – relacjonuje pan Sebastian, świadek pobicia.

 

- To wyglądało okrutnie… Jak można tak bestialsko kogoś zabić, no chyba w tył głowy się nikogo nie kopie, chyba w sporcie i wszędzie każdy ma świadomość, żeby tak nie uderzać, bo można zabić – opowiada kolejny świadek pobicia.

 

ZOBACZ: Po śmierci syna nie może odzyskać mieszkania. Konkubina "wymieniła nawet zamki"

 

47-letni Gracjan Murzyn już nie odzyskał przytomności, zmarł w szpitalu po trzech dniach.

 

- Gdy usłyszałem, że brat jest w stanie ciężkim w szpitalu, szybko zabukowałem lot, w tym czasie zadzwoniłem też do szpitala do Gryfic i udzielono mi informacji: proszę się przygotować, ponieważ już brata się nie da uratować – wspomina Łukasz Murzyn.

Zmiana zarzutów. Podejrzanemu grozi do trzech lat więzienia

22-letni sprawca bezpośrednio po zdarzeniu trafił do aresztu i usłyszał zarzut spowodowania ciężkiej choroby zagrażającej życiu, za co grozi nawet dwadzieścia lat więzienia. Obecnie jest na wolności, a zarzut zmieniono na naruszenie nietykalności fizycznej i groźby karalne. Maksymalna kara, jaka mu teraz grozi, to trzy lata pozbawiania wolności.

 

- Po uzyskaniu opinii z sekcji zwłok pokrzywdzonego okazało się, że brak jest wystarczających dowodów na to, żeby uznać, że zadane przez podejrzanego uderzenia doprowadziły do śmierci pokrzywdzonego. Przyczyną śmierci mężczyzny było pęknięcie tętniaka w mózgu – informuje Julia Szozda z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

 

- To wszystko nie trzyma się kupy i jest bardzo bulwersujące. Tak jak powiedział świadek, uderzał go z wielką siłą, przynajmniej dwukrotnie zadawał mu ciosy pięścią i potem go kopał z wielką siłą w głowę. A napisane zostało przez biegłego sądowego, że jeżeli były jakiekolwiek kierowane uderzenia, to musiały być zadawane z bardzo niewielką siłą i że brak śladów pobicia – mówi Łukasz Murzyn.

 

ZOBACZ: Ani ciepła, ani pieniędzy. W pułapce programu Czyste Powietrze

 

- Tętniak to jest takie osłabienie ściany naczynia, w wyniku czego dochodzi do poszerzenia tego naczynia, można powiedzieć, że powstaje balonik. To naczynie w tym miejsce jest narażone na pęknięcie – tłumaczy neurochirurg dr Łukasz Grabarczyk.

 

- Czasami zdarzają się, na przykład na tętnicach szyjnych, takie tętniaki pourazowe. W tym przypadku to myślę, że biegli muszą się nad tym bardzo mocno pochylić, żeby to rozwikłać. Nie można wykluczyć tego, że ten tętniak w wyniku pewnych urazów mógł pęknąć - odpowiedział dr Grabarczyk na pytanie, czy można pomylić pękniętego tętniaka z jakimś urazem powstałym podczas uderzenia, np. przykład od kopnięcia w głowę.

 

Brat ofiary wystąpił do prokuratury z wnioskiem o wykonanie kolejnej opinii innego biegłego.

 

- W związku z charakterem tej sprawy i zgonem pokrzywdzonego należy uszczegółowić tę opinię. Będzie powołany inny biegły z zakładu medycyny sądowej w Szczecinie – informuje Julia Szozda z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

 

Rodzice Ernesta W. - 22-latka, który pobił Gracjana Murzyna - przekazali, że syn nie chce komentować sprawy przed kamerą.

 

- Do końca będę walczył o sprawiedliwość. Jeżeli mój brat nie spotkałby tego dnia na drodze tego agresora, to czy by dalej żył? Uważam, że na pewno by żył – podsumowuje Łukasz Murzyn.

 

Materiał wideo zobaczysz TUTAJ.

jp / polsatnews.pl / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie