Ani ciepła, ani pieniędzy. W pułapce programu Czyste Powietrze

Polska
Ani ciepła, ani pieniędzy. W pułapce programu Czyste Powietrze
Interwencja
"Interwencja". W pułapce programu Czyste Powietrze

Skorzystały z rządowego programu Czyste Powietrze i zostały z długami. Pani Aleksandra wraz z matką Krystyną dostały 58 tys. zł od państwa na ocieplenie domu. Pieniądze trafiły wprost na konto prywatnego przedsiębiorstwa. Ponieważ jednak firma ta nie wykonała prac, kobiety musiały zapożyczyć się, by zwrócić pieniądze. Materiał "Interwencji".

To kolejne już problemy beneficjentów programu Czyste Powietrze. Pani Aleksandra i jej matka Krystyna pochodzą z okolic Wyszkowa na Mazowszu. Dofinansowanie otrzymały na termomodernizację domu.

 

- Miałyśmy wykonać wymianę okien, drzwi, ocieplić poddasze i zainstalować ogrzewanie gazowe, wymienić piec. Tydzień dostałam na przemyślenie. Uznałam, że skoro nie muszę nic składać, wszystko za mnie ktoś zrobi, to zdecydowałam, że zrobią nam tę termomodernizację - wspomina Krystyna Borek.

 

- Mieli 120 dni, do 31 stycznia powinni wywiązać się z umowy, wysłać do funduszu jakieś faktury, że cokolwiek jest zrobione, kupione – dodaje Aleksandra Jeż.

"Program Czyste" powietrze. Musiał oddać 58 tysięcy złotych

Pieniądze wpłynęły na konto firmy, z którą pani Aleksandra podpisała umowę i która miała zająć się termomodernizacją. Ale prace nie ruszyły. Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zażądał więc zwrotu 58 tysięcy złotych. Kobiety przestraszone wizją komornika wzięły pożyczkę i zwróciły środki do Funduszu.

 

- Trochę pożyczyłam od przyjaciółek, od córek - jak mogłam, tak się ratowałam - tłumaczy pani Krystyna.

 

- Wielokrotnie dzwoniłam, pisałam maile do firmy. Słyszałam, by się nie martwić, bo pieniądze zostaną zwrócone - opowiada pani Aleksandra.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Rozstawiają w domu dziecięce baseny. Bezradność mieszkańców kamienicy

 

Kobieta wciąż stara się odzyskać pieniądze od firmy, która wzięła zaliczkę, ale bezskutecznie. Pojechaliśmy wraz z nią do siedziby firmy w Łowiczu. Na miejscu nie zastaliśmy nikogo. Pozostał więc kontakt telefoniczny.

 

Rozmowa z przedstawiciel firmy:

 

- Chciałam dowiedzieć się na temat moich pieniędzy wyłudzonych, że tak powiem.

 

- Z tym się nie zgodzę, nasze intencje były szczere.

 

- Jeśli wiedzieliście, że nie dacie rady tej inwestycji dokończyć, to trzeba było nie pobierać pieniędzy z funduszu. Mieliście 120 dni na realizację, 58 tysięcy zł musiałam zwrócić, plus 6 tysięcy odsetek. Kiedy będą pieniądze?

 

- W najbliższych dniach będziemy oddawali część pieniążków.

 

- Kiedy? Poproszę dokładną datę.

 

- Dokładnej daty nie jestem pani w stanie podać, bo to są środki zależne od inwestorów, kontrahentów.

 

- Poproszę datę.

 

- W poniedziałek jest 15, 16 ,17, 18…

 

- Czyli 18 będę miała tak?

 

- Ale nie całą kwotę, tylko część.

 

Pani Aleksandra otrzymała od firmy zwrot 3 tysięcy złotych.

"Pytam, gdzie moje pieniądze poszły, to ramionami wzruszają"

Pan Marian ma 81 lat. Mieszka sam w niewielkiej wsi w okolicach Moniek w województwie podlaskim. Umowę na termomodernizację domu podpisał dwa lata temu. Do dziś nie ma jej wykonanej.

 

- Pojawiło się dwóch mężczyzn, spojrzeli na mnie: "Panie, my te 'kopciuchy' likwidujemy, założymy panu centralne ogrzewanie". I mówią, że mam szczęście, bo dostałem 100 procent dofinansowania, 100 tysięcy złotych - opowiada Marian Guziejko.

 

- W pierwszej transzy firma dostała 50 tysięcy, w marcu 2024 roku. Od tego czasu, poza wełną, nic nie było zrobione - dodaje Elżbieta Guziejko, bratowa pana Mariana.

 

Firma dowiozła watę do ocieplenia, ale termomodernizacji nie zrobiła, twierdząc, że starszy pan sam musi dokupić kaloryfery i rury do centralnego ogrzewania. - Chcą dopłaty za piec, za grzejnik 3,5 tys. A miało być za wszystko zero! Pytam, gdzie moje pieniądze poszły, to ramionami wzruszają - komentuje Marian Guziejko.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Kulisy zbrodni w Starej Wsi. Tajemnice Tadeusza Dudy

 

Razem z bratową pana Mariana pojechaliśmy więc do Białegostoku, do siedziby firmy. Jej szef nie chciał wypowiadać się przed kamerą. Twierdził, że to pan Marian nie wpuścił monterów na posesję. Podczas negocjacji w siedzibie firmy, doszło do przełomu.

 

- No i mamy to. Mamy podpisaną ugodę, firma wykona termomodernizację, a komin zostanie dokupiony przez Mariana. Wykonane zostanie to w dwóch ratach: wrzesień i październik - komentuje Elżbieta Guziejko.

"Ci beneficjenci niestety podpisali umowę"

O problemach beneficjentów programu Czyste Powietrze informowaliśmy już kilka razy. Pytaliśmy przedstawicieli Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, dlaczego beneficjenci muszą ponosić teraz koszty, choć nie widzieli pieniędzy z dofinansowania i nie zostały wykonane u nich żadne prace.

 

Robert Gajda, zastępca prezesa zarządu NFOŚiGW odpowiadał wtedy tak:

 

- Ci beneficjenci niestety podpisali umowę. Bierzmy pod uwagę, że umowa jest zawarta między beneficjentem, czyli potencjalnym panem Kowalskim, a wojewódzkim funduszem. W tej umowie pan Kowalski się zobowiązuje do tego, że zostanie zrealizowana prawidłowo inwestycja, i bierze na siebie pełną odpowiedzialność za fundusze, które są wydatkowane. Każdy z tych beneficjentów, zanim wypłacono jakąkolwiek złotówkę, dostał informację, w jakiej wysokości będzie zaliczka wypłacona temu wykonawcy i czy on nadal zdaje sobie z tego sprawę, że odpowiedzialność jest po jego stronie.

 

- Mądry Polak po szkodzie. Ja myślałam, że jakaś kontrola tego jest nad tymi firmami. Ja tylko mogę ich prosić, żeby się opamiętali i zwrócili mi te pieniądze, bo moja sytuacja naprawdę nie jest wesoła - komentuje Krystyna Borek.

 

Materiał wideo dostępny na stronie "Interwencji".

pai / "Interwencja" / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie