Uszkodzony dom w Wyrykach. Minister o ustaleniach prokuratury
- Prokuratura stwierdziła, że to nie był dron, więc trzeba dojść do prawdy - powiedział w programie "Graffiti" Tomasz Siemoniak, minister koordynator służb specjalnych. W ten sposób odniósł się do uszkodzenia domu w Wyrykach, do którego doszło podczas wtargnięcia w polską przestrzeń powietrzną rosyjskich dronów i akcji neutralizacji bezzałogowców przez polskie oraz sojusznicze wojsko.

Według najnowszych doniesień, to nie rosyjski dron uderzył w dom w Wyrykach, a mogła być to rakieta, która została wystrzelona przez wojsko podczas neutralizacji bezzałogowców.
Do sprawy odniósł się koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak.
Siemoniak: Główną historią jest wtargnięcie rosyjskich dronów
- Przede wszystkim główną historią w tej sprawie jest wtargnięcie ponad dwudziestu rosyjskich dronów i przekroczenie kolejnego progu agresji wobec Polski. To jest sprawa najistotniejsza, natomiast każdy incydent, każda sprawa, powinna być zbadana i wyjaśniona. Prokuratura stwierdziła, że to nie był dron, więc trzeba dojść do prawdy - stwierdził w rozmowie z Marcinem Fijołkiem minister.
- Dla mnie wskazania, że nasi piloci lub sojusznicy używali broni i to jest skutek użycia broni, jest bardzo prawdopodobne. Nie należy się tym emocjonować. Bardzo źle przyjąłem to, że Biuro Bezpieczeństwa Narodowego i urzędnicy prezydenta postanowili z tego zrobić jakąś sprawę do napięcia. To przesłania najważniejsze: musimy być zjednoczeni w obronie, wspierać wojsko, pilotów, sojuszników i rozumieć, że sytuacja jest niesłychanie poważna - zaapelował Siemoniak.
Uszkodzony dom w Wyrykach. "Trzeba rozpatrzyć każdy szczegół"
Minister koordynator służb specjalnych uznał za bardzo prawdopodobne, że to rakieta wyrządziła szkody w Wyrykach.
- Wiele na to wskazuje. Sam pan redaktor pokazywał zdjęcie i każdy ma wyobrażenie o tym, co może mały dron, a co większy obiekt. Nie widzę w tym nic tajemniczego. Wielkie szczęście, że nikomu nic się nie stało, wojsko zapewnia, że dom zostanie odbudowany. Wolałbym, żeby z tej sprawy wszelkie emocje, zwłaszcza polityczne, zostały zdjęte. Instytucje będą informować i już informowały polską opinię publiczną. Prokuratura stwierdziła, że to nie był dron, więc jeśli nie dron, to co? Każdy zaczął się nad tym zastanawiać. Bardzo źle, że ta sprawa stała się przedmiotem bijatyki politycznej, bardzo szybkiej i zupełnie niepotrzebnej - mówił minister.
ZOBACZ: Zniszczony dom w Wyrykach. "Wszystko wskazuje na rakietę wystrzeloną przez nasz samolot"
Sprawdzane jest też, kto wystrzelił tę rakietę - czy był to pilot polski, czy pilot wojsk sojuszniczych.
- Nie mam wiedzy, trwają badania. Wszyscy, którzy są z NATO, są po naszej stronie. Sprawa na pewno będzie wnikliwie wyjaśniona. Wszystkie szczątki wszystkich obiektów są bardzo wnikliwie badane przez służby, trzeba rozpatrzyć każdy szczegół. Wolałbym, żeby na ten temat już nie było wielkich emocji publicznych, bo z całym przekonaniem stwierdzam, że są poważniejsze sprawy i problemy - dodał polityk KO.
WIDEO: Minister o ustaleniach w sprawie domu w Wyrykach. "To nie był dron"

Polska na forum ONZ. Dowody na rosyjski atak
Do kwestii uszkodzonej nieruchomości w Wyrykach odniósł się wiceminister spraw zagranicznych Marcin Bosacki podczas nadzwyczajnego zgromadzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jako dowód na rosyjską agresję pokazywał wtedy między innymi zdjęcia dronów z rosyjskimi napisami oraz zniszczonego domu.
ZOBACZ: Kradzież auta rodziny premiera. Siemoniak: Badamy trop udziału obcych służb
- Polska nie kłamie, Polacy nie kłamią. Minister Bosacki według swojej najlepszej wiedzy przedstawiał informacje w ONZ, zrobił to bardzo dobrze. Widocznie nie było jeszcze wtedy pewności. Gdyby była taka wiedza, to by tak nie zrobił, to oczywiste, wszyscy nasi przedstawiciele działają kompetentnie. W mediach społecznościowych jest oczekiwanie natychmiastowej informacji, ale tak to nie działa i czasem trzeba czasu. Na pewno, warto też dopracowywać kwestie komunikacyjne - powiedział minister Siemoniak.
Według ministra w takich kwestiach kluczowy jest spokój i porozumienie ponad bieżącymi politycznymi podziałami.
- Ta sytuacja jest dla polskiej opinii publicznej absolutnie nowa. Zdarzały się różne sprawy, jak tragiczna sprawa rakiety w Przewodowie, różne sytuacje, ale nie takie. Obywatele, władze i wojsko budują system komunikacji. Powinno w nim być mniej emocji, więcej zaufania i poczucia, że w trudnych chwilach, a jesteśmy w trudnej chwili: współdziałanie przede wszystkim. Jeśli kogoś ręka świerzbi, żeby pisać na X, wydawać płomienne oświadczenia, jeśli jest urzędnikiem państwowym, mam tu na myśli BBN, to niech najpierw pomyślą: po pierwsze państwo i jak to będzie służyło państwu. Nie pracujemy dla lajków, nie pracujemy dla zasięgów, tylko dla państwa i czasem warto zrobić krok wstecz dla dobra ogólnego - zaapelował.
Współpraca MSZ z BBN. Spór o wymianę informacji
Marcin Fijołek dopytał również o kwestię listu prezydenta Donalda Trumpa do prezydenta Karola Nawrockiego, o którym informacja trafiła najpierw do mediów, a dopiero później do adresata.
- Za szybko padają słowa emocjonalne, budujące lajki. Warto w takich sytuacjach sięgnąć za telefon i wyjaśnić sprawę. Absolutnie nie wierzę, mówił to też rzecznik MSZ, że ktokolwiek by coś przetrzymał, schował. Dyplomacja ma swoje zasady, są kurierzy dyplomatyczni. Nie znam szczegółów tej kwestii, ale martwię się bardzo tym, że po kilku dniach bardzo dobrego współdziałania prezydenta z premierem, w Dowództwie Operacyjnym, potem na spotkaniu w BBN, potem na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, gdzie wojskowi, szef Sztabu Generalnego i Dowódca Operacyjny bardzo wyczerpująco wszystko przedstawiali. Takie rzucanie cienia na nich, że coś chcieli zataić przed prezydentem, naprawdę tak nie było. Mówili, choć w czwartek wieczorem nie było znanych wiele szczegółów, ale absolutnie jest nie do pomyślenia, że cokolwiek w tej sprawie miałoby być ukryte przed prezydentem, zwierzchnikiem Sił Zbrojnych. Mam prosty argument: po co? Jaki jest sens, żeby w tej sytuacji cos zaciemnić? - pytał koordynator służb specjalnych.
ZOBACZ: Co zrobić, gdy w mieście zawyją syreny alarmowe przed dronami?
"Podtrzymujemy stanowisko Prezydenta RP oraz własne, zaprezentowane we wpisie z dn. 16.09.2025 na platformie X, zgodnie z którym do czasu publikacji przez 'Rzeczpospolitą' informacji o tym zdarzeniu Pan Prezydent ani BBN nie otrzymali meldunku o stanie faktycznym w tej sprawie" - napisało w środę Biuro Bezpieczeństwa Narodowego w oświadczeniu na portalu X. BBN twierdzi, że strona rządowa nie przekazała informacji w sprawie nowych ustaleń dotyczących sytuacji w Wyrykach.
- 12 września do BBN trafiła notatka Dowództwa Operacyjnego, gdzie cala wiedza została przekazana. Była to wiedza na tamten moment, natomiast sprawa tych wszystkich elementów, która były wtedy znane, w tej notatce została poruszona. Powtórzę: w takich sytuacjach sięga się po telefon czy robi się spotkanie. Współpracowałem z wieloma szefami BBN, także z ministrami którzy pracowali u prezydenta Dudy. Priorytetem było zawsze bezpośrednie wyjaśnienie i nigdy nie robienie z żadnej rzeczy tego typu emocji publicznie. Nie rozumiem tego, że szef BBN kilka dni temu mówił o tym, że współpraca z ministrem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, z MON jest modelowa, a parę dni później to się w taki sposób obraca, mamy do czynienia z ogromnymi emocjami. Mam nadzieję, że to będzie nauczka: po pierwsze państwo, myślmy takimi kategoriami - odpowiedział minister.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej