Wrze na Bałkanach. Policja rozpędza demonstracje, dziesiątki w aresztach

Świat Agata Sucharska / ar / polsatnews.pl
Wrze na Bałkanach. Policja rozpędza demonstracje, dziesiątki w aresztach
PAP/EPA/ANDREJ CUKIC
Protesty studenckie w Serbii

Tysiące protestujących w Nowym Sadzie na północy Serbii wyszło na ulice, domagając się przedterminowych wyborów. Demonstracje przerodziły się w gwałtowne starcia, gdy policja użyła gazu łzawiącego i granatów hukowych wobec manifestantów, zatrzymując dziesiątki osób.

Według relacji agencji AP, protest - w dużej mierze pokojowy - przerodził się w chaotyczne starcia, gdy policja w pełnym uzbrojeniu zaatakowała tłum w pobliżu kampusu uniwersyteckiego w Nowym Sadzie. Funkcjonariusze kazali części uczestników, w tym dziennikarzom, leżeć na ziemi w kajdankach, żądając okazania dokumentów.

 

Minister spraw wewnętrznych Ivica Dačić poinformował w sobotę, że podczas piątkowych wydarzeń zatrzymano 42 osoby, a 13 funkcjonariuszy odniosło obrażenia w wyniku "masowego i brutalnego ataku" protestujących.

 

ZOBACZ: Protesty przeciwko imigracji w całym kraju. Ważny apel policji

 

Według niego demonstranci obrzucili policjantów kamieniami, racami i metalowymi prętami. Dačić podkreślił, że przemoc wobec służb była "zaplanowana" i miała posłużyć jako "paliwo polityczne do podnoszenia napięcia". 

 

Inaczej wydarzenia opisują uczestnicy demonstracji, którzy twierdzą, że to policja użyła nadmiernej siły wobec nieuzbrojonych obywateli. W internecie pojawiły się nagrania pokazujące, jak funkcjonariusze biją zatrzymanych, a aktywiści oskarżają służby o nadużycia wobec osób przetrzymywanych w aresztach.

Masowe protesty studentów w Serbii. Prezydent pozostaje nieugięty

Fala niezadowolenia społecznego rozpoczęła się po katastrofie na stacji kolejowej w Nowym Sadzie w listopadzie ubiegłego roku. Zawalenie się betonowego zadaszenia, w wyniku którego zginęło 16 osób, wywołało oburzenie opinii publicznej i oskarżenia o korupcję oraz zaniedbania ze strony władz.

 

Studenci, którzy stali się główną siłą protestów, żądają przejrzystego śledztwa i natychmiastowego rozpisania wyborów. Na piątkowej manifestacji widoczne były transparenty z hasłami "Studenci mają jedno pilne żądanie: Rozpiszcie wybory" oraz "Vučić odejdź".

 

ZOBACZ: Iskrzy na Bałkanach. "Są na krawędzi wojny domowej"

 

Prezydent Aleksandar Vučić stanowczo odrzuca żądania przedterminowych wyborów, nazywając protesty częścią "zagranicznego spisku" mającego na celu jego obalenie. - Ludzie w Serbii powinni wiedzieć, że państwo jest silniejsze niż ktokolwiek - powiedział w piątek wieczorem.

 

Vučić określił uczestników demonstracji mianem "szumowin" i oskarżył ich o próbę "zagrożenia stabilności i bezpieczeństwu kraju" oraz o chęć "zajęcia budynków uniwersytetu w Nowym Sadzie". Poinformował także, że w niedzielę w całej Serbii odbędą się prorządowe wiece.

 

Protesty, trwające od miesięcy niemal codziennie, doprowadziły już do dymisji premiera i upadku rządu. Mimo rosnącej presji społecznej prezydent pozostaje nieugięty, a siłowa interwencja policji wskazuje na coraz ostrzejszą linię wobec opozycji ulicznej.

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie