Katastrofa samolotu Air India. Pojawiła się zaskakująca teoria

Pojawiła się zaskakująca teoria ws. katastrofy samolotu Air India w której zginęło 260 osób. Prawnik reprezentujący część rodzin ofiar twierdzi, że wypadek mógł być skutkiem zwarcia spowodowanego wyciekiem wody z toalety pokładowej. Adwokat podważa tym samym ustalenia śledczych obciążające pilota i apeluje o pełne ujawnienie danych z czarnych skrzynek.
W rozmowie z brytyjskim dziennikiem "The Mirror" amerykański adwokat specjalizujący się w prawie lotniczym, Mark Andrews, przedstawił teorię dotyczącą przyczyn katastrofy samolotu Air India, do której doszło 12 czerwca.
Jego zdaniem do tragedii mogło doprowadzić zwarcie spowodowane wyciekiem wody z systemu toalety pokładowej.
Katastrofa samolotu Air India. Powodem wyciek wody w toalecie?
Andrews reprezentuje rodziny 90 ofiar spośród 260 osób, które zginęły w katastrofie. Twierdzi, że kapitan Sumeet Sabharwal i drugi pilot Clive Kunder zostali niesłusznie obarczeni winą. Według wstępnych ustaleń Boeing 787 Dreamliner runął na ziemię tuż po starcie, ponieważ kapitan miał wyłączyć przełącznik dopływu paliwa do silnika.
ZOBACZ: Katastrofa samolotu w Indiach. Pilot zadał dramatyczne pytanie moment przed tragedią
Prawnik uważa jednak, że dowody nie są wystarczające, aby przypisać winę załodze. Zwraca uwagę, że miesiąc przed tragedią Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) wskazywała na usterki w systemie wody pitnej w Dreamlinerach. Wadliwe uszczelnienia mogły powodować wycieki, a w konsekwencji zwarcia w instalacji elektrycznej i odcięcie zasilania silników.
Według Andrewsa do katastrofy mogło dojść właśnie w taki sposób. Wskazuje na fakt, że po awarii uruchomiono awaryjny system zasilania - turbinę powietrza naporowego (RAT). Co więcej, aż czterech sygnalistów zgłosiło się z informacjami o potencjalnych problemach technicznych i inżynieryjnych, które mogły przyczynić się do tragedii.
ZOBACZ: Katastrofy samolotu Air India. Pilot celowo wyłączył silniki? Ujawniono rozmowę
Prawnik nie wyklucza pozwu przeciwko Boeingowi przed amerykańskim sądem, a roszczenia odszkodowawcze mogą sięgać milionów dolarów. "Potrzebujemy pełnych danych z rejestratora lotu. To, co mamy, to jedynie fragmenty. Bez tego obwinianie kogokolwiek jest strzałem w ciemno" - podkreślił Andrews.
W maju FAA nakazała przeprowadzenie inspekcji wybranych Boeingów 787 właśnie ze względu na ryzyko wycieków w systemie wodnym. Operatorzy mieli czas do 18 czerwca - sześć dni po katastrofie.
"Ta sprawa pokazuje, że bezpieczeństwo lotnicze dotyczy każdego, nie tylko pasażerów. Ofiarami byli również przechodnie czy osoby pracujące w pobliskiej szkole. Dlatego potrzebne są przejrzystość, odpowiedzialność korporacyjna i priorytetowe traktowanie bezpieczeństwa" - dodał Andrews.
Boeing, do którego skierowano zarzuty, odmówił komentarza.
Czytaj więcej