Zaufała pracownicy banku. Jej wnuczka zajrzała na konto i przeżyła szok

76-letnia Maria Stanuszkiewicz z Płocka od lat załatwiała wszystkie swoje sprawy finansowe w oddziale banku. Była obsługiwana przez jedną pracownicę - Monikę L. Po jakimś czasie rodzina odkryła, że na seniorkę zaciągnięte były kredyty. - Mama musi spłacić 30 tys. zł, a tych pieniędzy nie widziała - mówi syn kobiety. Materiał "Interwencji".
Od kliku lat "zaciągała" kredyty, o których nie miała pojęcia. 76-letnia pani Maria z Płocka nie ma komputera, nie wie, jak zalogować się na swoje konto, dlatego wszystkie sprawy załatwiała w oddziale banku, obsługiwana przez jedną pracownicę - Monikę L. Prawda wyszła na jaw, gdy wnuczka seniorki zajrzała na jej konto.
ZOBACZ: Mechanik okupuje warsztat. Właściciel bezradny, został bez pieniędzy
Okazało się, że pani Maria jest właścicielką kilku kart kredytowych, a nawet polis na nieswoje mieszkanie. - Mam tu wyciąg z konta, że jednego dnia jest wzięty kredyt na 12 tys. zł i tego dnia jest spłacony. To było robione drogą elektroniczną, babcia nigdy nie miała bankowości elektronicznej – mówiła "Interwencji" pani Izabela, wnuczka pani Marii.
Kredyty zaciągnięte na seniorkę. Pani Maria nie dostała żadnych pieniędzy
Pani Maria pracowała w laboratorium medycznym oraz w PCK. Całe życie pomagała innym, dziś sama wymaga wsparcia. Jej emerytura wpływa na konto banku, z którego usług korzysta od kilku lat. - Babcia bardzo ufała tej pani (Monice L.), bardzo dużo wiedziała o tej pracownicy prywatnych rzeczy, bardzo dużo też mówiła o swojej chorobie – dodała wnuczka.
W zeszłym roku pani Maria chciała, aby rodzina pomogła jej w płaceniu rachunków oraz w obsłudze bankowej. Właśnie dlatego w październiku pani Izabela stała się współwłaścicielką konta. Kiedy pani Izabela zobaczyła, co dzieje się na koncie babci, przeżyła szok. Okazało się bowiem, że jej babcia, według rejestrów z bankowości elektronicznej, brała wiele kredytów i to od kilku lat.
Materiał "Interwencji" znajdziesz tutaj.
W 2024 roku seniorka miała trzy kredyty na łączną sumę około 85 tys. zł. Maria Stanuszkiewicz zapewnia, że nie miała świadomości, iż podpisuje jakiekolwiek pożyczki, a pieniędzy żadnych nie dostała. - Zaciągane były kredyty, a moje wątpliwości budził fakt, że te kredyty nie były wypłacane - zaznaczyła adwokat Magdalena Podleśna, pełnomocnik pani Marii.
Grafolog zbada podpisy na umowach kredytowych
Środki uzyskane od banku były cały czas dostępne na koncie poszkodowanej, ale nigdy nie zostały wypłacone. - Kiedy dochodziło do spłaty kredytu, niemalże po miesiącu zaciągany był kolejny kredyt, już na wyższą kwotę. Tak budowana była zdolność kredytowa kobiety. Uważam, że spłacać te pożyczki mogła tylko pracownica banku – dodała Marzena Stanuszkiewicz, synowa seniorki.
ZOBACZ: Przyjechał ratować życie w szpitalu. Dostał plik mandatów
Jasne stało się również, iż starsza pani ma kilka kart kredytowych i wiele polis ubezpieczeniowych na mieszkanie, którego nie jest właścicielką od ponad dwudziestu lat. - Karty nigdy nie zostały aktywowane i za to były pobierane pieniądze, co miesiąc za każdą kartę babcia była stratna. Na polisy ubezpieczeniowe też pobierano składki z babci konta, też była przez to stratna – wyliczyła pani Izabela.
- Oczekujemy na opinię biegłego grafologa, który analizuje złożone podpisy na umowach kredytowych. Jedynie mogę domniemywać, że kiedy poszkodowana przychodziła do banku po swoje środki związane z wypłatą emerytury, podpisywała jakieś dokumenty, może myślała, że podpisuje potwierdzenie wypłaty środków – powiedziała adwokat Magdalena Podleśna.
Bank nabiera wody w usta. "Z uwagi na zasady tajemnicy..."
Rodzina próbowała wyjaśnić w banku, jak mogło dojść do takiej sytuacji. Ale bank wyjaśnień rodzinie nie udzielił. - Nie umiem powiedzieć, skąd te kwoty pożyczek, takie dyspozycje zostały składane, nie byłam przy rozmowie sprzedażowej. Nie jestem od tego, by oceniać tę sytuację - przekazała rodzinie i pani Marii kierownicza oddziału.
- Moje doświadczenie wskazuje na to, że pracownicy w banku mają do wykonania plany sprzedażowe. Bank nie jest tylko dla klientów, ale również klienci dla banku. Myślę, że miało to na celu wykonanie planu narzuconego przez bank – oceniła adwokat Magdalena Podleśna.
ZOBACZ: Absurdalne mandaty. Nie może wjechać na swoją posesję
Rodzina przeniosła konto pani Marii do innego banku, ale wciąż pozostaje dług do spłacenia, a to prawie 30 tys. złotych. Wyjaśnień nie ma ze strony banku, więc rodzina sprawę oddała do prokuratury. - Jak mama rozstawała się z bankiem, to miała wkładu 19 tys. zł, spłaty na dziś jest 30 tysięcy. Mama musi to spłacić, a tych pieniędzy nie widziała - powiedział syn seniorki, pan Krzysztof.
Bliscy pani Marii nie uzyskali odpowiedzi, skąd jest ten dług. Dziennikarzom "Interwencji" bank przed kamerą też nie udzielił informacji. Otrzymali oni jedynie krótką odpowiedź mailową: "Z uwagi na obowiązujące nas zasady tajemnicy bankowej, nie możemy odnosić się do spraw konkretnej osoby. W każdej sprawie, w której istnieje podejrzenie popełnienia przestępstwa, bank ściśle współpracuje z właściwymi organami ścigania".
- Ktoś widział, że to jest starsza osoba, schorowana i ktoś chciał na tym zarobić - podsumowała pani Izabela.
Czytaj więcej