Donald Tusk reaguje na "zamach stanu". "Marszałek musi się liczyć z pewnymi konsekwencjami"

Polska
Donald Tusk reaguje na "zamach stanu". "Marszałek musi się liczyć z pewnymi konsekwencjami"
PAP/Leszek Szymański, Polsat News
Szymon Hołownia i Donald Tusk

- Jak ktoś wypowiada takie kontrowersyjne słowa, to musi się liczyć z pewnymi konsekwencjami - stwierdził Donald Tusk w odniesieniu do słów marszałka Sejmu Szymona Hołowni o "zamachu stanu". - Nie chcę w żaden sposób nikomu dokuczać - dodał premier.

Marszałek Sejmu wywołał burzę po tym, jak w programie "Gość Wydarzeń" wyznał, że "wielokrotnie proponowano, sugerowano mu przeprowadzenie zamachu stanu", to znaczy niedoprowadzenia do zaprzysiężenia prezydenta elekta Karola Nawrockiego w związku z wątpliwościami co do wyniku wyborów prezydenckich. - Uniknęliśmy rozpadu państwa - dodał Szymon Hołownia.

 

ZOBACZ: Szymon Hołownia mówił o "zamachu stanu". Jest reakcja prokuratury

 

- Jak ktoś wypowiada takie kontrowersyjne słowa, to musi się liczyć z pewnymi konsekwencjami. Nie chcę w żaden sposób nikomu dokuczać. Czasami nawet najpoważniejsi ludzie mówią rzeczy nie do końca przemyślane. Pan marszałek próbował publicznie wyjaśnić to nieporozumienie, które było dla niego kosztowne - powiedział Donald Tusk w TVN24.

Szymon Hołownia i "zamach stanu". Donald Tusk zadał marszałkowi pytanie

Premier przyznał, że zadał marszałkowi Sejmu pytanie w związku z wątpliwościami zgłoszonymi przez komisje wyborcze po ogłoszeniu wyników wyborów. Jak argumentował, wątpliwości te wywołały nie tylko liczne komentarze i protesty, lecz także opinie ekspertów dotyczące działań, jakie powinny podjąć właściwe instytucje.

 

ZOBACZ: Szymon Hołownia: Wielokrotnie sugerowano mi przeprowadzenie zamachu stanu

 

- Te instytucje to Sąd Najwyższy, marszałek Sejmu, PKW. Rząd i premier nie mają bezpośredniego wpływu. Skoro pojawiły się te wątpliwości, to zadałem pytanie, jak ocenia całą sytuację i czy pan marszałek ma zamiar, nie czekając na inne rozstrzygnięcia, zwołać Zgromadzenie Narodowe i doprowadzić do zaprzysiężenia prezydenta elekta - powiedział premier.

Donald Tusk o pytaniu do Hołowni: Nic nie sugerowałem

Donald Tusk wyjaśniał, że "zadał to pytanie, aby uzyskać odpowiedź, a nie sugerować opcję". - Pan marszałek Hołownia, pan marszałek Czarzasty i wicepremier Kosiniak-Kamysz jednoznacznie wygłosili opinie, że niezależnie od tego, co się będzie działo z liczeniem głosów, to powinno dojść do zaprzysiężenia. Dla mnie temat był zamknięty - dodał.

 

ZOBACZ: Donald Tusk reaguje na słowa o zamachu stanu. "Będę prosił, żeby się ogarnęli"

 

- Tutaj mówimy o sytuacji, która powtarza się cyklicznie, co każde wybory, że dochodzi do pewnych nieprawidłowości, pomyłek, a nawet prób fałszerstw. Wtedy, kiedy instytucje mają podejmować decyzję o ważności wyborów, to muszą oceniać skalę tego zjawiska. Moim zdaniem było ważne, aby pozwolić sądom i prokuraturze liczyć głosy tam, gdzie pojawiły się zasadnicze wątpliwości - uzasadniał premier.

Monika Bortnowska / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie