Ofiary i setki rannych. Spór Tajlandii z Kambodżą eskaluje

Napięcie na granicy Tajlandii i Kambodży niebezpiecznie eskaluje. Sąsiadujące ze sobą państwa od czwartku wymieniają ciosy, oskarżając się wzajemnie o zaostrzenie sporu oraz zainicjowanie krwawych walk. W wyniku tych działań swoje domy opuścić musiało już prawie 200 tys. osób. Rośnie też tragiczny bilans ofiar śmiertelnych – to już 33 osoby, w tym cywile.
Choć spór między Tajlandią a Kambodżą toczony jest od lat, od czwartku świat z niepokojem obserwuje jego drastyczne zaognienie. To, co początkowo było tylko wymianą ognia z broni ręcznej, szybko przerodziło się w niosące zniszczenie bombardowania. Oba kraje ponoszą codziennie wielkie straty materialne i, co gorsze, także ludzkie. Nie żyją już 33 osoby, a setki są ranne.
Krwawe walki między Tajlandią i Kambodżą
Sobota jest trzecim dniem walk między azjatyckimi sąsiadami, w którym to do działań wkroczyła także tajska marynarka wojenna. Jak poinformowało tamtejsze wojsko, Kambodżanie rozpoczęli ataki na nowym terenie, w pobliżu wybrzeża na południu, ale ich manewr miał się ostatecznie nie udać.
Wcześniej Tajlandia donosiła o walkach w prowincjach Surin, Ubon Ratchathani i Srisaket, wzdłuż granicy z Kambodżą. W ośmiu przygranicznych dystryktach ogłoszony został stan wojenny.
ZOBACZ: Brytyjczycy podali, ile jeszcze potrwa wojna w Ukrainie
Pełniący obowiązki premiera Tajlandii Phumtham Wechayachai ostrzegł zresztą, że starcia "mogą przerodzić się w wojnę". Jego kraj oskarżył przy tym Kambodżę o ostrzeliwanie terenów cywilnych, przez co władze w Bangkoku musiały ewakuować wszystkie wioski znajdujące się w zasięgu ostrzału rakietowego.
Phnom Penh, w odpowiedzi, zarzucił Tajom, że stosują oni zakazaną w wielu krajach świata amunicję kasetową.
Trudne mediacje na temat zawieszenia broni
Ambasador Kambodży przy ONZ, Chhea Keo, oznajmił w sobotę, że jego kraj zwróci się z prośbą o "bezwarunkowy" rozejm, dodając przy tym, że Phnom Penh dąży do "pokojowego rozwiązania sporu".
Minister spraw zagranicznych Tajlandii Maris Sangiampongsa przekazała natomiast, że Kambodża musi wykazać się "prawdziwą szczerością w sprawie zakończenia konfliktu", aby móc kontynuować rozmowy o zawieszeniu broni.
O natychmiastowe zawieszenie broni zaapelowało także wielu światowych przywódców. Pomoc w rozmowach między oboma krajami zaoferował premier Malezji Anwar Ibrahim, który jest jednocześnie przewodniczącym Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN).
ZOBACZ: Paraliż na lotniskach w europejskim kraju. Strajkują pracownicy
Tajlandia stoi jednak na stanowisku, że zgodzi się na propozycję zawieszenia broni dopiero wówczas, gdy Kambodża doprowadzi do deeskalacji działań i oskarża sąsiada o "akty barbarzyństwa".
W sobotę głos na temat sporu na linii Tajlandia-Kambodża zabrał także prezydent USA Donald Trump, który przekazał, że rozmawiał z premierem Kambodży i ma zamiar zadzwonić do p.o. premiera Tajlandii. – Zażądam wstrzymania ognia – poinformował.
Wieloletni konflikt
Bangkok twierdzi, że starcia rozpoczęły się od użycia przez kambodżańską armię dronów do obserwacji tajskich wojsk w pobliżu granicy. Z kolei Phnom Penh zapewnia, że to Tajowie zainicjowali konflikt, atakując wbrew wcześniejszemu porozumieniu khmersko-hinduską świątynię w pobliżu granicy.
Spór między tymi dwoma krajami sięga ponad 100 lat, kiedy granice między nimi zostały wytyczone po francuskiej okupacji Kambodży.
Na przestrzeni lat dochodziło do sporadycznych starć, w których ginęli żołnierze i cywile po obu stronach.
Najnowsze napięcia zaostrzyły się w maju, po tym jak zginął kambodżański żołnierz, co doprowadziło do obniżenia stosunków dwustronnych do najniższego poziomu od ponad dekady.