Umierał 12 godzin w szpitalu. Lekarz twierdził, że to odwodnienie

41-letni niepełnosprawny mężczyzna przez 12 godzin umierał w szpitalu w Legnicy z powodu pęknięcia wrzodu. Lekarz stwierdził jednak odwodnienie, nie zlecając USG. Sprawę wyjaśnia prokuratura. - Trzeba się zastanowić, jakie kwalifikacje ma ten lekarz, że w tak oczywistej sprawie nie została postawiona trafna diagnoza - komentuje pełnomocnik rodziny. Materiał "Interwencji".
- Prosiłam lekarza, żeby badanie wykonał pod każdym kątem. A on odpowiedział, że mają zepsuty system i oni tego nie zrobią. Rano mąż odebrał telefon, że syn nie żyje - mówi Zenobia Skoczek, matka zmarłego pana Jakuba.
- 12 godzin z błędną diagnozą zatrucia pokarmowego niepełnosprawny człowiek konał w samotności, bo zostaliśmy oszukani, że jemu nic nie jest. Przez ten czas można było dokonać kilku otwarć jamy brzusznej i uratować człowieka - dodaje brat mężczyzny Dominik Skoczek.
Śmierć pacjenta w szpitalu w Legnicy. Winią lekarza
Pan Jakub mieszkał pod Legnicą. 41-letni mężczyzna cierpiał na autyzm. Cały czas opiekowała się nim rodzina.
- Jakub był autystyczny, od lat cała rodzina, mama opiekowaliśmy się nim, miał swój zamknięty świat, w nim żył. Pomimo, że to był 41-letni mężczyzna, to wewnątrz był pięcioletnim chłopcem - wspomina jego brat Dominik Skoczek.
16 czerwca mężczyzna gorzej się poczuł, nie miał apetytu, nagle zaczął wymiotować krwią. Rodzina wezwała pogotowie ratunkowe.
Medycy podczas badań w karetce stwierdzili twardy brzuch. Pacjenta wraz z dokumentacją przewieziono na szpitalny oddział ratunkowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.
ZOBACZ: Nielegalnie przekroczyli polską granicę. Afgańczycy dostaną kilka tysięcy złotych zadośćuczynienia
- Okazało się, że ponad godzinę, nawet półtorej, pogotowie stało przed szpitalem, on wymiotował cały czas w karetce. Chciałam, żeby szybko zabrali go na oddział, a oni że wszystko jest w kolejności, że oni w kolejce czekają - opowiada Zenobia Skoczek, matka pana Jakuba.
- W związku z tym, że był niepełnosprawny i sam nie mógł wyrazić swojego uczucia, samopoczucia, to mama, siostra, brat pojechali tam, żeby być jego tłumaczem. Żeby nie doszło do bagatelizacji i błędnej diagnozy z powodu braku komunikacji - zaznacza Dominik Skoczek.
- Było widać że cierpi, że go tam wszystko bolało. Latałam po tym szpitalu, mówiłam wszystkim, że jest chory, że on nie powie, żeby uważali na niego, żeby szczególną opieką, troską go objęli - dodaje Martyna Skoczek, siostra mężczyzny.
Pan Jakub około godziny 19 trafił z karetki na SOR. Został zbadany przez dyżurującego lekarza. Ten stwierdził jedynie odwodnienie oraz osłabienie organizmu. I zalecił kroplówkę. Rodzina pana Jakuba twierdzi, że lekarz nie słuchał ich wskazań.
"Ten lekarz nasz oszukał, że to zwykłe zatrucie"
- Weszłam do doktora i mówiłam, że syn potrzebuje pomocy. Odpowiedział, że proszę się nie martwić. On dostał płyny, on dobrze się czuje, czerwone plamy zeszły, ma dobre wyniki, jest wszystko ok. Rano pani go zabierze, pani sobie rano zrobi gastroskopię i USG prywatnie. Powiedział, że ma zwykle zatrucie pokarmowe - twierdzi Zenobia Skoczek.
- Zapytałem lekarza, czy to nie marskość, krwawienie. Pan doktor powiedział, że to nic poważnego, cytuję: On się czymś zatruł i to alergia pokarmowa, ta wysypka - mówi Łukasz Skoczek, brat pana Jakuba.
- Lekarz wykonał podstawowe badanie krwi brata i stwierdził, że wyniki są bardzo dobre i jest to zwykłe zatrucie. Nie zagraża mu żadne niebezpieczeństwo. Mi się łamie głos, bo ten lekarz nasz oszukał, że to zwykłe zatrucie - dodaje Dominik Skoczek.
ZOBACZ: Oddali kukurydzę do gorzelni. Stracili gigantyczne pieniądze
Lekarz nie zlecił żadnych badań oprócz morfologii. Mimo że rodzina pana Jakuba nalegała, aby je zrobić. Najbliżsi chorego twierdzą, iż doktor zapewniał, że rano mężczyzna będzie zdrowy. Mieli przyjechać rano, aby zabrać 41-latka do domu. Przed szóstą rano mężczyzna zmarł na SOR-ze.
- Uważam, że został popełniony błąd. Zostały zignorowane nasze prośby. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie było zwykłego USG czy gastroskopii - zaznacza Izabela Skoczek.
- Po sekcji prokuratorskiej wskazano, że przyczyną zgonu było pęknięcie wrzodu dwunastnicy, perforacja na dwa centymetry. Doprowadziło to do zaplenia otrzewnej. Jak otrzymaliśmy telefon, niezwłocznie cała rodziną pojechaliśmy na SOR. Zażądaliśmy konfrontacji z lekarzem. Lekarz wyszedł. Nie wiem, jak tam na Ukrainie uczą medyków, ale on mówi, że nie wie co się stało - mówi Dominik Skoczek.
Bliscy 41-latka złożyli zawiadomienie do prokuratury
Rodzina nagrała konfrontację z lekarzem:
- Dlaczego pan nie zlecił badań, chociaż USG?
- Były badania.
- Nie było USG, gastroskopii.
- USG w szpitalu nie mamy. Wszystko, co zależało ode mnie, zrobiłem. Nie jestem lekarzem początkującym.
- Nic pan nie zrobił, położył go pan na łóżku i pozwolił, żeby umarł.
- W ramach SOR-u nie wykonujemy USG. Pacjent oczekiwał na rozszerzenie diagnostyki rano.
W sprawie śmierci pana Jakuba rodzina złożyła zawiadomienie do prokuratury.
- Dotyczy błędu medycznego jaki, zdaniem rodziny, miał być popełniony. Prokurator w związku z uzasadnionym podejrzeniem popełnienia przestępstwa zdecydował się na wszczęcie postepowania w tej sprawie. Jest ono w toku - informuje Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
ZOBACZ: "Interwencja". Zbudowali dom, który niszczy ich życie. Winią hydraulika
- W tej sprawie bulwersuje, że człowiek, który mógł żyć, umierał przez12 godzin. Chociaż lekarze mieli sposoby, żeby pomóc. Trzeba się zastanowić, jakie kwalifikacje ma ten lekarz, bo jest to zastanawiajcie, że w tak oczywistej sprawie nie została postawiona trafna diagnoza. W dokumentacji z karetki jest zaznaczone, że brzuch jest wzdęty, rodzina wskakuje, że zmarły wymiotował krwią. Mimo to lekarz nie zareagował odpowiednio - ocenia Przemysław Wyglądacz, pełnomocnik rodziny.
Lekarz zapewniał rodzinę, że na legnickim SOR-ze nie ma USG. Ekipa "Interwencji" sprawdziła tę informację u dyrekcji szpitala.
"USG jest na SOR-ze"
- Dyrektor szpitala powołał komisję wewnętrzną, która ma wyjaśnić aspekty tego zdarzenia - mówi Krzysztof Maciejak, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.
Reporter: Jak to możliwe, że tak duży szpital, 25 oddziałów plus SOR i nie ma na tam USG.
- Ale jest USG.
Reporter: Na SOR-ze jest USG, czyli lekarz informując rodzinę, mija się z prawdą?
- Nie mam informacji, co lekarz mówił, to wyjaśni komisja. Ordynator potwierdził, że USG jest na SOR-ze.
Lekarz nie wyraził zgody na rozmowę przed kamerą.
Już po wizycie "Interwencji" dyrekcja szpitala zadecydowała o zawieszeniu lekarza w pełnieniu dyżurów. Sprawę ma zbadać również Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej przy Dolnośląskiej Izbie Lekarskiej.
Czytaj więcej