Dramat na wakacjach w Turcji. Nie stać ich na sprowadzenie Polki do kraju

71-letnia pani Urszula w bardzo poważnym stanie leży w szpitalu w Turcji. Jest zupełnie sama. Trafiła tam potrącona przez samochód. Jej rodziny nie stać, by pokryć kolosalny koszt transportu do Polski, w dodatku każdy dzień jej hospitalizacji to - jak mówi wnuk pani Urszuli - koszt 2-3 tys. euro. Materiał "Interwencji".
W połowie maja dwie polskie turystki wyleciały z Katowic na wymarzone wakacje w słonecznej Turcji. Nikt nie przypuszczał, że zaledwie cztery dni po przylocie do Izmiru rozpocznie się dramatyczna walka o ich życie. To relacja rodziny, pochodzącej ze Śląska 71-letniej Urszuli Jóźwiak:
- Babcia ma duże serce, pomaga sąsiadom, starszym osobom u siebie na wsi, ponieważ kilkanaście lat temu wyprowadziła się tutaj z miasta. Została sołtysem, pracowała w opiece społecznej - opowiada "Interwencji" wnuk Michal Grygiel.
- Mama moja dwa lata temu przeszła operację guza mózgu, więc też cieszyliśmy się, że wszystko poszło dobrze, że nie ma nawrotów, że udało się to wszystko wyciąć, że dochodziła do siebie – mówi Joanna Paściak.
ZOBACZ: "Interwencja" ujawniła dramat rodziny z Warszawy. Nowe oświadczenie policji
- Udało jej się wyzdrowieć i uznała z koleżanką, że wyjadą sobie na takie wakacje, ostatni raz widziałem babcię, gdy odwoziłem ją na lotnisko. Wypadek był w poniedziałek. Zadzwonił policjant i powiedział, że mama uległa wypadkowi. Wiedzieliśmy tylko tyle, że obydwie z koleżanką zostały potrącone – dodaje wnuk Michał Grygiel.
Dramatyczny wypadek na wakacjach. "Przeleciały 7 metrów"
O wypadku opowiada nam Genowefa Musiał, potrącona koleżanka pani Urszuli.
- Byłyśmy już po kolacji szłyśmy i patrzyłyśmy na domy obok hotelu tak pięknie okwiecone, takie dywany kwiatowe były. I nie wiem, stało się… samochód wjechał w nas, a właściwie we mnie, bo ona szła od drugiej strony czy za mną. Obudziłam się w szpitalu. Mówiłam, że chcę do Polski, bo bariera językowa to coś okropnego. Któregoś dnia przyszła do mnie lekarka i powiedziała, że jest zgoda na transport medyczny. Koleżanka została i ona jest taka, że jak wyjeżdżałam, to w ogóle nie było kontaktu z nią – wspomina.
- Trwa śledztwo prokuratorskie, z informacji tam w Turcji, które mam wynika, że nie było żadnych śladów hamowania i że po uderzeniu babcia z koleżanką przeleciały około 7 metrów. Ktoś nie zastosował się do prędkości i warunków jazdy, bo też było ciemno, nie zauważył ich najprawdopodobniej – tłumaczy Michal Grygiel.
- Mama była w stanie krytycznym, ale stabilnym, miała pękniętą czaszkę, wstrząs mózgu, pęknięta wątrobę, przebite płuca, połamane żebra, kręgosłup złamany, także martwiliśmy się bardzo, żeby przeżyła – dodaje Joanna Paściak.
ZOBACZ: "Interwencja". Regularnie odprowadzał składki. Po wypadku został bez niczego
Po kilku dniach pani Urszula odzyskała przytomność, rozmawiała z rodziną przez telefon.
- Pewnego dnia powiedziała, że się bardzo źle czuje, przez telefon błagała o śmierć, bo mówiła, że tak ją boli. Przekazałem to tej znajomej, ona mówiła to tam lekarzom. Okazało się, że doszło do zakażenia organizmu. Konieczna była operacja, po której znowu babcia przestała mówić. Koszty leczenia przewyższyły już sumę polisy, na którą była ubezpieczona. Każdy dzień w szpitalu to jest 2-3 tysiące euro – relacjonuje wnuk Michal Grygiel.
- Naprawdę ciężko się o tym mówić, najgorsze jest to, że nie mamy pieniędzy na to, żeby sprowadzić ją do Polski, to są bardzo duże koszty. Ona może wrócić tylko drogą powietrzną, co kosztuje około 200 tysięcy zł. Nas na to po prostu nie stać, nie dajemy rady sami uzbierać. Nawet gdybyśmy sprzedali wszystko, co mam, no to i tak chyba byśmy nie uzbierali – przyznaje Magdalena Grygiel, córka Urszuli Jóźwiak.
- Podstawą dla mnie w tym momencie, nauczona tą sytuacją, jest to żeby mieć dobre ubezpieczenie wykupione na odpowiednią kwotę. Dzięki temu moja mama mogła przylecieć do Polski transportem sanitarnym. Mama jest już na szczęście w Polsce, w szpitalu, pod opieką lekarzy, natomiast przyjaciółka mamy jest w tragicznej sytuacji. Ona miała wykupione gorsze ubezpieczenie – dodaje Jolanta Werner, córka pani Genowefy.
Rodzina szuka pomocy. Założyli zbiórkę internetową
Na co zwrócić uwagę jadąc na wakacje za granicą? Marek Kamiński, ekspert ds. turystki i właściciel biura podróży zachęca, by nie ograniczać się do ubezpieczenia podstawowego.
- Warto się doubezpieczyć do 60 tysięcy euro, do 100 tysięcy euro lub nawet do miliona złotych. To są ubezpieczenia, które możemy w sposób dobrowolny doliczyć do naszej rezerwacji, a sumy są malutkie 60, 80 100 złotych na osobę. Koszty pobytu w szpitalu, transportu medycznego są olbrzymie. Biuro podróży w takiej sytuacji praktycznie nie ma nic do powiedzenia dlatego, że to ubezpieczyciel i szpital przejęły dalszy tok postępowania. Ubezpieczyciel mówi: twoja polisa się skończyła, wydaliśmy na twoje leczenie 20 tysięcy, szpital chce za leczenie 100 tysięcy euro. Nie ma możliwości, żeby konsulat czy ktokolwiek wyłożył za nas pieniądze - tłumaczy Marek Kamiński.
ZOBACZ: "Interwencja": Trafili z mieszkań do "kołchozu". Ponieważ kolej buduje tunel
Rodzina Urszuli Jóźwiak, która nadal leży w szpitalu w tureckim Izmirze, założyła zbiórkę internetową. Tylko z pomocą ludzi dobrej woli jest szansa na ściągnięcie ich bliskiej do Polski.
- Prosiłabym ludzi o pomoc, jak mama była dobrym człowiekiem, o dobrym sercu, tak mam nadzieję, że to dobro do mojej mamy wróci – podsumowuje Magdalena Grygiel, córka Urszuli Jóźwiak.
Materiał wideo dostępny >TUTAJ<
Czytaj więcej