"Sytuacja nie do zniesienia". Włoska wyspa narzeka na turystów

Jest najbardziej zatłoczonym miejscem w całych Włoszech, bardziej niż Wenecja, Florencja czy Rzym, a dziennie przybywa tam około 50 tys. osób, co trzy godziny - kolejne 12 tys. Mowa o włoskiej wyspie Capri w Zatoce Neapolitańskiej. Walka z tzw. nadmierną turystykę nie przynosi jednak efektów. "Sytuacja stała się nie do zniesienia" - pisze "Corriere della Sera".
Według dziennika "Corriere della Sera" to, co dzieje się na włoskiej wyspie Capri na progu sezonu letniego, można określić jednym słowem: oblężenie.
Włochy: Wyspa Capri oblężona przez turystów
W ostatnich latach liczba turystów wzrosła tam o 24 procent i sięga rocznie trzech milionów. Co trzy godziny - zauważono - na wyspę w Zatoce Neapolitańskiej przybywa 12 tysięcy osób.
Jak obliczono, 91 procent turystów przypływa tam tylko na kilka godzin i to ich obecność jest przyczyną chaosu i ustawiających się wszędzie kolejek.
ZOBACZ: Spektakularny wybuch Etny. Turyści rzucili się do ucieczki
To Capri dotyczy najwyższy we Włoszech wskaźnik zagęszczenia turystycznego - odnotował dziennik. Wynosi on ponad 1200 osób na kilometr kwadratowy i jest wyższy niż w Rzymie, Florencji czy nawet w Wenecji. Dopuszczalny próg powinien wynosić maksimum tysiąc osób i to w przypadku lądu, a nie wyspy o tak zróżnicowanej budowie.
"Sytuacja jest dramatyczna". Na Capri nie można już normalnie chodzić
"Sytuacja stała się nie do zniesienia, a z każdym rokiem jest coraz bardziej dramatyczna" - alarmuje lokalny dziennik. Jak zauważa, liczba przebywających wszędzie turystów znacznie przekracza możliwości wyspy, po której z powodu tłumów nie można już normalnie chodzić.
Na szczęście - dodaje gazeta - na trasach, po których w tłumie wspinają się tysiące ludzi, zamontowano defibrylatory.
Burmistrz Capri Paolo Falco podejmuje od kilku lat różne próby zahamowania zjawiska nadmiernej turystyki. Zwrócił się w tej sprawie także do odpowiedzialnej za ten sektor minister Danieli Santanche - na razie bez rezultatu.
Zapowiedział, że będzie też rozmawiał z ministrem spraw wewnętrznych Matteo Piantedosi, bo - jak uzasadnił - stawką jest bezpieczeństwo publiczne.
Czytaj więcej