"Konflikt międzypaństwowy powrócił". Media: Wielka Brytania szykuje się do wojny

Brytyjczycy szykują się do potencjalnej wojny. Tamtejszy rząd dokonuje przeglądu swoich strategii obronnych i snuje ambitne plany dotyczące zwiększenia wydatków na obronność. Problem w tym, że premier Starmer i jego ministrowie odsuwają od siebie konkretne deklaracje rysujące bliski horyzont czasowy. W opinii Politico także dlatego, że ręce wiąże im nie najlepsza kondycja państwowego budżetu.
Jak zauważa Politico, w oficjalnym raporcie dotyczącym przeglądu brytyjskiej strategii obrony (SDR) napisano, że "konflikt międzypaństwowy powrócił do Europy". Mimo tego, na Wyspach Brytyjskich wciąż trwa spór o reakcję rządu Keira Starmera, który zmaga się z brakami w państwowym budżecie.
Wielka Brytania. Rząd Starmera stawia na bezpieczeństwo
Wspomniany portal przypomina, że Starmer uczynił doprowadzenie kraju do "gotowości do walki" głównym celem sił zbrojnych. W SDR, ważnym dokumencie opisującym największe zagrożenia, przed którymi stoi Wielka Brytania oraz sposoby stawienia im czoła, przedstawiono ponad 60 środków, za pomocą których Brytyjczycy mieliby wzmocnić zdolności swojego kraju do walki i pomocy w obronie swoich sojuszników.
W zaleceniach zwrócono uwagę m.in. na konieczność rozszerzenia programu okrętów podwodnych, co powinno przyczynić się do stworzenia 30 tys. nowych miejsc pracy, a także wydania 1,5 mld funtów na technologię i rozwój Royal Navy jako siły "hybrydowej" łączącej drony z okrętami wojennymi, podwodnymi i samolotami.
ZOBACZ: Wybory prezydenckie w Polsce. Jest reakcja Kremla
W raporcie stwierdzono ponadto, że Wielka Brytania powinna skupić się na reagowaniu na wspólne zagrożenia, przed którymi stoją wszyscy europejscy sojusznicy.
Problem w tym, że Starmer zobowiązał się do zwiększenia budżetu na obronność do 2,5 proc. PKB, a nawet ma ambicję podniesienia go do 3 proc. PKB, jednak wiele pozostaje wysoce zależne od warunków gospodarczych i fiskalnych.
Brytyjscy parlamentarzyści mają obawiać się, że kraj tak naprawdę nie ma żadnego planu, który pomógłby mu stawić czoła największemu zagrożeniu wskazanemu w SDR – rosyjskiej agresji.
Europa w obliczu rosyjskiej agresji. Brytyjczycy chcą zwiększyć wydatki na obronność
Starmer odwiedził niedawno stocznię w Govan, zapewniając dziennikarzy, że jego celem jest "mobilizacja narodu wokół wspólnej sprawy", jaką ma być narodowe bezpieczeństwo.
W jego wizji, zgodnie z zaleceniami SDR, Wielka Brytania postawić by miała na rozbudowę siły kadetów i przygotowanie specjalnej ustawy, przyznającej rządowi uprawnienia do mobilizacji rezerw i przemysłu w przypadku zaistnienia zbrojnego konfliktu.
Dodatkowo, sekretarz obrony John Healey obiecał, że kraj do 2034 r. będzie miał w regularnej armii 76 tys. żołnierzy. Na każdym kroku Healey i Starmer starają się pokazać, że wzmocnienie obronności Wielkiej Brytanii i jej europejskich sąsiadów przyczyni się do wzrostu gospodarczego w kraju. Jednak Starmer wydaje się być w opałach, bo jego dążenia powstrzymuje budżet i kanclerz Rachel Reeves.
ZOBACZ: Trzęsienie ziemi w popularnym kurorcie. Ludzie w panice skakali z okien
Gdy szef brytyjskiego rządu ogłosił, że zamierza zwiększyć wydatki na obronność do 2,5 proc. PKB (ok. 85 mld funtów), sojusznicy Healeya stwierdzili, że to zobowiązanie było częściowo wynikiem ostrożnego i konsekwentnego lobbingu ze strony sekretarza obrony. Healey nie wygrał jeszcze batalii o ustalenie mocnego zobowiązania do osiągnięcia 3 proc. PKB na obronność. Rzecznik Starmera powiedział tymczasem, że nastąpi to dopiero w następnej kadencji parlamentu, co może potrwać nawet dziewięć lat.
Zarówno politycy, jak i analitycy twierdzą, że to zdecydowanie za mało, aby zagwarantować realizację zaleceń z SDR.
- Wszystkie obietnice Partii Pracy w ramach Strategicznego Przeglądu Obronnego zostaną potraktowane z przymrużeniem oka, chyba że uda się wykazać, że faktycznie będzie wystarczająco dużo pieniędzy, aby je sfinansować – stwierdził ostatnio James Cartlidge, minister obrony w gabinecie cieni.
Z kolei rzeczniczka Liberalnych Demokratów ds. obrony, Helen Maguire, ostrzegła, że przegląd "może stać się wielkim niewypałem", a Marion Messmer, starsza pracownica naukowa w Chatham House, powiedziała, że "zaskakujące" jest to, iż Wielka Brytania "odsuwa zobowiązanie do 3 proc. PKB tak daleko w czasie".
Mnożą się pytania. Brytyjski rząd unika jednak konkretnych odpowiedzi
Czas gra kluczową rolę, choć oceny co do tego, jak szybko Rosja może zaatakować kraj NATO po zakończeniu wojny w Ukrainie, są różne. W SDR nie dokonano własnej predykcji, ale podkreślono, iż "gospodarka wojenna Rosji, jeśli zostanie utrzymana, pozwoli jej szybciej odbudować swoje zdolności lądowe w przypadku zawieszenia broni na Ukrainie".
- Widzę, jak kanclerz naprawia fundamenty ekonomiczne po 14 latach niepowodzeń pod rządami konserwatystów i nie mam wątpliwości, że osiągniemy nasze ambicje, aby dojść do 3 proc. wydatków na obronę w następnym parlamencie – oznajmił ostatnio Healey, przemawiając przed brytyjskimi parlamentarzystami.
Na razie ministrowie unikają podawania konkretów, ale pytania mnożą się, zwłaszcza, że pod koniec czerwca odbędzie się kolejny szczyt NATO, podczas którego Wielka Brytania i jej sojusznicy znajdą się zapewne pod wielką presją, aby na siły zbrojne wydawać nawet 3,5 do 5 proc. PKB.