Widać go z daleka. Kiedyś był najważniejszym ośrodkiem niemieckiej marynarki

Wybudowana na zatopionych kesonach (stalowa lub żelbetowa skrzynia skonstruowana specjalnie do prac hydrotechnicznych) 300 m od brzegu, torpedownia Babie Doły rozpala wyobraźnię. To jedno z ciekawszych miejsc w Gdynii. Jej działalność rozpoczęła się w 1942 roku, a działała do kwietnia 1945 roku, do momentu, gdy Niemcy ewakuowali obiekt. Wszystkie działające urządzenia rozkradła Armia Czerwona.
Pomost kolejki wąskotorowej został wysadzony w powietrze, aby uniemożliwić dostęp do budynku. Było to jedyne połączenie z linią brzegową. Dzisiaj pozostał tylko nadwyrężony szkielet całej konstrukcji. Do czego służyła niemieckiej Kriegsmarine, marynarce wojennej III Rzeczy, torpedownia w Gdyni?
Cudowna broń, torpedy magnetyczne i akustyczne
Budowę Torpedowaffenplatz Hexengrund (TPW) rozpoczęto w 1940 roku. Niemiecka armia i marynarka wojenna świętowały sukcesy na wszystkich frontach. Okręty podwodne (U-booty) zbierały krwawe żniwo na morzach i oceanach całego świata. Żaden konwój, a nawet pojedynczy statek nie mógł czuć się bezpiecznie, gdy pod powierzchnią wody czaiły się zabójcze łodzie podwodne.
Rozwój techniki III Rzeszy przekraczał wyobrażenie. Testowano oszałamiającą ilość nowego uzbrojenia, od odrzutowych silników do myśliwców aż po nowoczesne, zabójczo skuteczne torpedy. To właśnie TPW w pewnym momencie został najważniejszym ośrodkiem badawczym niemieckiej marynarki wojennej.
Jak podaje portal gdynia.pl, TPW służyło również jako obiekt testowy dla sił powietrznych. Niemiecki rozmach militarny zawierał urządzenia do wykonywania próbnych strzałów, hamownię silników, magazyn torped i głowic, a także elektrownię, maszynownie i pomieszczenia biurowe.
ZOBACZ: Rosja się doigrała. Niespodziewane dostawy Patriotów dla Ukrainy
Niemieckie U-booty zatopiły w czasie II wojny światowej 2880 statków handlowych, 265 transportowych oraz 175 okrętów wojennych aliantów. Hitler, pomimo wrodzonej choroby morskiej i awersji do wody skutecznie przewidział zastosowanie okrętów podwodnych przy prowadzeniu wojny na morzach i oceanach.
Z czasem jednak alianci konstruowali coraz mocniejsze okręty, a konwoje przemierzające Atlantyk potrafiły liczyć nawet kilkadziesiąt uzbrojonych po zęby statków. Stąd paniczne wprost próby stworzenia lepszej, szybszej i bardziej zabójczej torpedy. Jak każda Wunderwaffe, ta również pozostała w sferze marzeń.
Co dalej z torpedownią?
Wyjątkowo ambitne plany rewitalizacji tego terenu powstały tylko na papierze. Sanatorium dla górników, marina z pełnym zapleczem, luksusowy hotel, a nawet Muzeum Flory i Fauny. Żadna z tych rzeczy nie wyszła poza deskę kreślarską. Na przełomie lat 70. i 80. zawaliła się część ścian, co jednocześnie nadwyrężyło całą konstrukcję. Aczkolwiek, aż do lat 80. szkolili się tam wojskowi płetwonurkowie.
ZOBACZ: Tego nie obejdzie nawet najlepszy haker. Jak CKE zabezpiecza matury?
Torpedownia jest traktowana jako ciekawostka i tło dla zdjęć, szczególnie ślubnych. Można tam również nurkować, oczywiście z odpowiednimi kwalifikacjami. Spora ilość złomu i gruzu, które znajdują się na morskim dnie, mogą stwarzać zagrożenie dla niedoświadczonych osób.
Czytaj więcej