Nielegalny stadion tuż przy osiedlu. "Od ośmiu lat mamy gehennę"
Mieszkańcy Zakopanego domagają się wyburzenia nielegalnego stadionu pod ich oknami. Opowiadają o hucznych całodziennych imprezach z trąbkami, muzyką i spikerem, które potrafią być organizowane dzień w dzień, czy o kilkunastominutowych pokazach fajerwerków. - Są używane bębny, trąbki, wuwuzele. Tam jest przy boisku drink bar - mówią.
Pod Tatrami wrze. Od ośmiu lat na Osiedlu Pardałówka w Zakopanem funkcjonuje stadion, którego nie powinno tam być. Powstał między pensjonatami i domami mieszkalnymi. Nie jest ogólnodostępny. Mieszkańcy podkreślają, że aby z niego skorzystać, trzeba zapłacić.
Nielegalny prywatny stadion tuż przy osiedlu. Mieszkańcy protestują
- Miało to być pierwotnie - taki był zgłoszony wniosek do starostwa - boisko trawiaste, ogrodzone siatką. Przy pensjonacie. Wybudowano obiekt, który ma sztuczną murawę, jest podgrzewana, jest betonoza wokół boiska, cztery lampy, agresywne oświetlenie i hałas.
- Imprezy, turnieje odbywają się osiem miesięcy w roku, po 12-16 godzin dziennie - opowiada Anna Jędrzejewska, właścicielka pensjonatu w Zakopanem.
ZOBACZ: "Interwencja". Uwięził w ciemnej komórce. Oprawca krzywdził ją latami
Najpierw Powiatowy, a potem Wojewódzki Nadzór Budowlany nakazały rozebranie obiektu. Decyzje urzędników podtrzymał Sąd Administracyjny w Krakowie. Popiera ją także burmistrz Zakopanego.
- Plan zagospodarowania przestrzennego nie pozwala, żeby taki obiekt był w takiej formie. Nie dziwię się ludziom. Mają boisko, które jest uciążliwe przed blokami, pod oknami, dlatego protestują - komentuje burmistrz Łukasz Filipowicz.
Nakazano rozbiórkę boiska. Żadnych zmian mimo prawomocnego wyroku
- Od sierpnia zeszłego roku utrzymany jest w mocy nakaz rozbiórki boiska orzeczony przez inspektorów nadzoru budowlanego. Ten wyrok jest prawomocny od 8 września ubiegłego roku - zaznacza Andrzej Irla z Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie.
Stadion jest prywatny, wybudowała go rodzina prowadząca obok ośrodek wypoczynkowy. Zarządza nim zięć właścicielki terenu. Mieszkańcy Zakopanego obawiają się o bezpieczeństwo przebywających tam osób, zwłaszcza dzieci i młodzieży. Obiekt oficjalnie nie istnieje, ciężko jest też go skontrolować.
ZOBACZ: "Interwencja". Kobieta poszła do szpitala usunąć wyrostek. Pięć dni później zmarła
- Tu przyjeżdżają dzieci z całej Polski. Nawet nie wiedzą, że to boisko jest nielegalne. Nikt tego nie sprawdził. Nam grająca młodzież i dzieci nie przeszkadzają. Wszyscy mamy dzieci, kochamy sport. Do tego są legalne, bezpieczne obiekty na terenie miasta - usłyszała ekipa "Interwencji" od mieszkańców Pardałówki.
Nielegalny stadion spędza sen z oczu mieszkańców. "Bębny, trąbki, wuwuzele"
Pani Anna prowadzi pensjonat sąsiadujący z nielegalnym stadionem. Podkreśla, że przyjeżdżający do niej turyści narzekają na notoryczny hałas. Potwierdzają to inni mieszkańcy Zakopanego.
- Jak przyjeżdżają goście i widzą coś takiego, to są zniesmaczeni. Przyjeżdżają odpocząć. A są używane bębny, trąbki, wuwuzele. Tam jest przy boisku drink bar - podkreśla Anna Jędrzejewska, właścicielka pensjonatu w Zakopanem.
- Są bębny, krzyki, spiker. To od godziny 8 do 22 trwa. W przerwie między rozgrywkami jest muzyka, dyskoteka. Są okresy, że przez cały tydzień są takie rozgrywki, dzień w dzień. Niektóre osoby już się wyprowadziły - dodają mieszkańcy.
Pani Natalia od swojego ogródka do stadionu ma zaledwie 10 metrów. Kiedy odbywają się tam imprezy, pikniki lub zawody, wychodzi z domu, aby nie słyszeć stadionowych odgłosów.
- Od ośmiu lat mamy gehennę, a chcielibyśmy normalnie wyjść na pole, odpocząć, słyszeć jak się rozmawia. Ogrodzenie stadionu jest kilka metrów od ogródka, wpadające piłki niszczą roślinność - mówi Natalia Ruszał.
Zakopane. Problem mieszkańców Osiedla Pardałówka. Liczą na nadzór budowlany
Mieszkańcy Pardałówki liczą, że skoro właściciel nie dokonał sam rozbiórki, to w zastępstwie zrobi to nadzór budowlany. Następnie kosztami obciąży właścicieli obiektu. A - jak ustaliła ekipa "Interwencji", koszt tzw. zastępczej egzekucji wraz z utylizacją materiałów i rekultywacją terenu to nawet pół miliona złotych. Została wydana już decyzja w tej sprawie.
- Jak się uprawomocni, będziemy rozbierać. Jesteśmy zdeterminowani, żeby to zakończyć - zapowiada Jan Kęsek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Zakopanem.
ZOBACZ: "Interwencja". To nie herbata, ale woda ze studni. Poruszenie wśród mieszkańców
- Jak dzieci były małe, to nie mogłam ich uśpić. Potrafią o 21:30 odpalić dwudziestominutowe serie fajerwerków. W sylwestra jest w mieście zabronione puszczanie fajerwerków ze względu na zwierzęta, a odpalają w czasie pikników - zauważa mieszkanka Pardałówki.
Pani Maja z mężem Januszem marzą o spokoju we własnym domu. Twierdzą też, że przez stadion spadły w okolicy ceny mieszkań.
- Moja żona jest wiekowa, a ja jeszcze bardziej, zbliżam się do osiemdziesiątki. Chciałbym spokoju. Dłuży sen jest niemożliwy - mówią Maja i Janusz Kriegelowie.
Nielegalny stadion tuż pod oknami. Właściciel odpowiada na skargi
Ekipa "Interwencji" usiłowała porozmawiać z właścicielami obiektu. Najpierw nie chciano przekazać do nich numeru telefonu. Kiedy udało się go zdobyć, zarządzający stadionem zięć właścicielki zobowiązał się spotkać. Po kilku dniach zmienił zadanie i odesłał do swojego prawnika.
Reporter: Sąsiedzi skarżą się, że boisko i stadion są uciążliwe dla sąsiadów.
Marcin Stępień, pełnomocnik właścicieli boiska: Nie wszyscy sąsiedzi, którzy zamieszkują na tamtym terenie uważają, że imprezy czy mecze, które się odbywają na obiekcie, są uciążliwe.
- Jest prawomocny wyrok dotyczący rozebrania obiektu, kiedy zostanie rozebrany?
- A to pytanie do klienta.
- Czy prawomocny wyrok należy respektować?
- To zależy. Respektować należy, ale są mechanizmy, które mogą wstrzymać wykonanie wyroku.
Mieszkańcy Zakopanego kilka dni temu przyszli na sesję rady miasta, prosząc urzędników i radnych o pomoc. Pojawiły się informacje, że właściciele stadionu, mimo prawomocnego wyroku nakazującego rozbiórkę, starają się go zalegalizować. Burmistrz Zakopanego staje po stronie mieszkańców.
- Inwestor zgłaszał na komisji, że chciałby to zalegalizować. Po tylu latach eskalującego konfliktu inwestor nie był zainteresowany współpracą z sąsiadami, natomiast teraz, kiedy konflikt rozlał się na skalę kraju, myślę, że teraz jest już zwyczajnie za późno na legalizację tego - podsumowuje Łukasz Filipowicz, burmistrz Zakopanego.
Reportaż do zobaczenia TUTAJ.
Czytaj więcej