Protest na Woronicza. Mieszkańcy stolicy reagują po wypadku

Polska

We wtorek w okolicy jednego z przejść dla pieszych na warszawskim Mokotowie zorganizowano protest. Manifestacja odbyła się tydzień po tym, jak w jej miejscu doszło do wypadku. Zdaniem protestujących, tragedia była wynikiem zaniedbań władz miasta. Te, mimo zaproszenia, nie pojawiły się dziś na Woronicza.

Grupa ludzi zgromadzonych wokół przystanku autobusowego i stoiska informacyjnego, część osób trzyma transparenty. Na drugim planie widoczne drzewa i kamery.
Wiktor Kazanecki
Protest po tragicznym wypadku na Woronicza

Rozpoczęta po godzinie 18 manifestacja pod hasłem "Ulice dla ludzi! Marsz po tragedii na Woronicza" zgromadziła - jak wynika z szacunków reportera Interii Wiktora Kazaneckiego - około 100 osób. Nie było jednak najważniejszej postaci, a mianowicie zaproszonego do rozmowy prezydenta Rafała Trzaskowskiego.

Protest przy ul. Woronicza. Mieszkańcy stolicy zablokowali jezdnię

Wśród protestujących dostrzec można było m.in. działaczy Lewicy, a także miejskiego ruchu Miasto Jest Nasze, którzy razem z warszawianami zapalili znicze, aby uczcić pamięć dwóch śmiertelnych ofiar wypadku na przystanku autobusowym i wyrazić solidarność z rannymi. Jednym z najciężej poszkodowanych jest kilkuletnie dziecko, które wciąż przebywa w szpitalu, gdzie walczy o powrót do zdrowia.

 

ZOBACZ: Wybuch w domu na Opolszczyźnie. Nie żyją dwie osoby

 

Demonstrujący ludzie postanowili wyrazić swoje niezadowolenie z, ich zdaniem, bierności władz stolicy blokując jezdnię i chodząc w tą i z powrotem po feralnym przejściu dla pieszych. Po raz kolejny zaapelowali także do władz stolicy, by zadbały o bezpieczeństwo pieszych.


Podczas wydarzenia zbierano również podpisy pod petycją o poprawę organizacji ruchu w okolicy niebezpiecznych przejść, jak i o wprowadzenie pojęcia "zabójstwa drogowego". Pierwsza ma trafić do Ratusza, druga natomiast do rządu.

Warszawa. Kierowca wjechał w ludzi na przystanku

Organizatorzy protestu zapowiadali go w mediach społecznościowych, przypominając, że zamierzają zgromadzić się w związku z tragedią z ubiegłego wtorku.


- Dwie przypadkowe osoby zostały zabite, a kilka innych poważnie rannych. Małe dziecko walczy o życie. Spotkał je ten los, bo ośmieliły się przechodzić po pasach i stać na przystanku autobusowym, kiedy na jezdni akurat ktoś się spieszył i jechał za szybko - pisali.

 

ZOBACZ: Groźny wypadek na lotnisku. Żołnierze trafili do szpitala


Przypomnieli też, że sam sprawca wypadku nie odniósł żadnych obrażeń, a dodatkowo okazało się, miał wcześniej zabrane prawo jazdy, które w momencie wypadku miał już zwrócone. 

Władze Warszawy miały specjalny audyt ws. jezdni na Woronicza

Zebrani we wtorek na Woronicza są przekonani, że władze Warszawy zignorowały wcześniejsze apele i prośby o poprawę sytuacji i przez siedem lat były w posiadaniu audytu, ale bagatelizowały problem.

 

We wnioskach, które wówczas wysnuto, uznano bowiem, że jezdnia przy Woronicza jest za szeroka, a widoczność dla jadących pojazdami ograniczona. W konkluzjach polecono więc, aby wprowadzić ograniczenie prędkości i zwęzić pas jezdni.

 

Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni

Adrianna Rymaszewska / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie