Eskalacja konfliktu na Bliskim Wschodzie. MSZ ostrzega Polaków
Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaapelowało do Polaków, aby unikali podróży do Libanu i w tamtejsze okolicy. W związku z konfliktem, jaki trwa na Bliskim Wschodzie nie jest tam bezpiecznie. "Jeżeli sytuacja życiowa, rodzinna lub zawodowa nie wymaga bezwzględnej konieczności pozostawania na terytorium Libanu wskazane jest opuszczenie zagrożonego regionu" - napisano w komunikacie.
W niedziele na stronie resortu spraw zagranicznych pojawił się apel do Polaków mający związek z wojną, jaka toczy się na Bliskim Wschodzie. "Jeżeli sytuacja życiowa, rodzinna lub zawodowa nie wymaga bezwzględnej konieczności pozostawania na terytorium Libanu wskazane jest opuszczenie zagrożonego regionu" - napisało Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
W związku z niebezpieczeństwem, jakie powstaje w wyniku konfliktu zbrojnego MSZ nie tylko radzi opuścić Liban, ale również zrezygnować z podróży w tamte okolice.
MSZ apeluje do Polaków. Rząd jest gotowy na przeprowadzenie ewakuacji
- Polski rząd jest gotowy na każdą ewentualność, gdyby doszło do eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie, choć mamy nadzieję na jej deeskalację. Ponawiamy jako MSZ nasze ostrzeżenia przed podróżami do Libanu i zaznaczamy, że jeżeli sytuacja nie wymaga bezwzględnej konieczności pozostawania na terytorium Libanu, to wskazane jest opuszczenie zagrożonych rejonów - powiedział w rozmowie z PAP wiceszef MSZ Andrzej Szejna.
ZOBACZ: Izrael odpowiedział. Atak na cele w Libanie
Podkreślił, że liczy na to, że "procesy pokojowe przyniosą efekt". - Jednak gdyby tak się nie stało, to polski rząd rząd ma przygotowany plan szybkiej ewakuacji naszych obywateli, przy współpracy MSZ i MON. Służby dyplomatyczne i MON są w tej sprawie pełnej gotowości, gdyby tylko doszło do eskalacji konfliktu - zaznaczył wiceminister.
- Nie planujemy natomiast w najbliższym czasie ewakuacji personelu naszych placówek dyplomatycznych, choć zdajemy sobie sprawę, że sytuacja może ewoluować - podkreślił Szejna.
Eskalacja konfliktu na Bliskim Wschodzie
W ciągu ostatnich kilku dni ataki państw toczących ze sobą wojnę znacznie się wzmocniły. 27 lipca libański Hezbollah ostrzelał stadion piłkarski w zamieszkanej przez mniejszość druzyjską miejscowości Madżdal Szams. Wówczas zginęło 12 dzieci i nastolatków, a ponad 30 zostało rannych. W odwecie siły izraelskie dokonały ataku na Bejrut, gdzie zginął dowódca operacyjny Hezbollahu, Fuada Szukra. Zdaniem Tel Awiwu był on odpowiedzialny "za śmierć dzieci w Madżdal Szams i zabicie licznych innych izraelskich cywilów".
ZOBACZ: Hezbollah zaatakował Izrael. "Dziesiątki rakiet"
W środę dokonano kolejnego ataku w Teheranie, którego ofiarą padł szef terrorystycznej organizacji Hamas, Ismail Hanije. Z kolei w nocy z soboty na niedzielę Hezbollah ogłosił, że wystrzelił na terytorium Izraela dziesiątki pocisków. Według deklaracji izraelskiej armii ok. 30 pocisków zostało zestrzelonych, a w ataku nikt nie ucierpiał.
"Ostrzał był odpowiedzią na ostatnie ataki Izraela na południowy Liban i gestem solidarności z Palestyńczykami w Strefie Gazy" - poinformował Hezbollah w komunikacie.
Do tej pory władze USA i Wielkiej Brytanii zaapelowały do swoich obywateli, aby ci opuścili Liban.