Najazd turystów. "Region staje się przekleństwem"
Mieszkańcy południa Europy coraz częściej buntują się przeciwko przybywaniu do ich państw rzesz turystów. Narzekanie słychać m.in. w Grecji, a w kolejce już ustawiają się Chorwacja i Hiszpania. - Jeśli turyści nie przynoszą namacalnych korzyści, wówczas stają się problemem - tłumaczył na antenie Polsat News dr Adam Karpiński. Zdaniem eksperta skorzystać może jednak na tym m.in. Polska.
Greckie Santorini, włoska Wenecja, hiszpańska Barcelona czy też kolejne miasta i miasteczka w Chorwacji. Wszystkie te miejsca łączy fakt, że są uwielbiane przez turystów z całego świata.
To jednak nie wszystko, bo jeszcze silniejszym spoiwem wydaje się być w ostatnim czasie rosnąca niechęć do turystów. Ci tłumnie podróżują na południe Europy, ale tzw. lokalsi nie mają z tego żadnego pożytku.
Świat odchodzi od zrównoważonej turystyki
O nasilającym się trendzie odchodzenia od zrównoważonej turystyki na rzecz tej masowej mówił na antenie Polsat News dr Adam Karpiński - ekspert ds. turystyki i ekonomista z Uniwersytetu WSB Merito.
Jego zdaniem tzw. overtourism znacznie ułatwiają pojawienie się tanich linii lotniczych i zmiany w modelu systemu noclegów. Niestety, cierpią na tym zwłaszcza wyspy i przybrzeżne porty. Turyści przypływają tam zazwyczaj na kilka godzin, korzystając z atrakcji, zasobów naturalnych i infrastruktury, ale nie zostawiając zbyt wielu pieniędzy. Zamiast korzyści przynoszą więc same koszty.
ZOBACZ: Wyjątkowa atrakcja turystyczna. Całą dobę strzegą jej strażnicy
- Masowe budowanie apartamentowców pod wynajem krótkoterminowy, wzrost cen nieruchomości, wielkie hotele. To wszystko zmusza do podnoszenia kosztów związanych chociażby z pozyskaniem wody, ze ściekami, ze śmieciami, więc dla mieszkańców staje się ten region, w którym mieszkają, przekleństwem. Niespecjalnie chcą tam mieszkać, część z nich migruje - wyjaśniał.
Ograniczenia dla turystów na południu Europy. To może być szansa dla Polski
Nie szukając daleko, dr Adam Karpiński wskazał chociażby na Paryż, którego mieszkańcy, na czas trwania igrzysk olimpijskich, wyjechali z miasta. Przyznał jednak, że problem najbardziej dotkliwy jest dla ograniczonych terytorialnie i w zasoby wspomnianych wysp.
WIDEO: Mieszkańcy południa Europy mają dość turystów. Ekspert: Część z nich migruje
- Kraków swego czasu narzekał na overtourism, natomiast pandemia zweryfikowała to i część mieszkańców Krakowa narzeka nadal, ale nie jest to jeszcze takie natężenie turystyczne, jak na wyspach greckich, hiszpańskich czy w sezonie wysokim w Chorwacji - przypomniał.
ZOBACZ: LOT wprowadzi internet w samolotach. WiFi na pokładzie
Pytany o to, czy w ślad za Barceloną czy greckim Santorini, które zniechęcają turystów do masowego podróżowania, mogą pójść także i inne miejsca, gość Polsat News zauważył, że drugą stroną medalu jest to, iż byłaby to szansa dla miejsc równie atrakcyjnych, ale nie aż tak rozreklamowanych.
- Ten zły PR, który się pojawia w tej chwili w Europie w tych miejscach topowych, dobrze sprzedawanych, może być z korzyścią chociażby dla Skandynawii, która świetnie zaczęła się teraz promować, ale również i dla nas. Pamiętajmy, że Podlasie cierpi teraz na brak turystów, więc niech ten ruch turystyczny zostanie przekierowany na Podlasie, tam jest dużo terenów zielonych, więc rozsypie nam się te kilka czy kilkanaście tysięcy turystów - ocenił.
Chorwacja, Grecja i Hiszpania walczą z rzeszami turystów
Tymczasem w Chorwacji inicjatywa obywatelska Najemcy Razem uruchomiła właśnie internetową petycję, żądając zlikwidowania apartamentów na wynajem w budynkach wielorodzinnych. Powodem jest brak mieszkań dla samych Chorwatów. Pod petycją w sobotę widniało ponad 1,1 tys. podpisów.
Z kolei władze Santorini podjęły ostatnio decyzję o ograniczeniu liczby pasażerów statków wycieczkowych schodzących na ląd do 8 tys. dziennie, począwszy od 2025 roku.
W miniony wtorek (23 lipca) lokalny radny wezwał nawet mieszkańców do pozostania w domach po tym, jak ogłoszono, że jednego dnia na zamieszkałą przez 15 tys. osób wyspę może przybyć aż 17 tys. turystów.