Sama wytknęła urzędnikom błąd. Teraz żądają od niej ogromnej kwoty

Polska
Sama wytknęła urzędnikom błąd. Teraz żądają od niej ogromnej kwoty
"Interwencja"
Kadr z materiału "Interwencji"

Urzędnicy popełnili ewidentny błąd i przez 11 lat wypłacali pani Elżbiecie nienależne świadczenie. Gdy 55-latka spod Bydgoszczy to odkryła i zgłosiła, ci nakazali jej oddać wszystkie pieniądze. To dla niej kwota nieosiągalna. Materiał "Interwencji".

Mieszkająca w gminie Sadki pod Bydgoszczą pani Elżbieta ma 55 lat. Kobieta jeszcze jako nastolatka rozpoczęła walkę z problemami zdrowotnymi. Nie spodziewała się, że dziś będzie musiała walczyć również z urzędnikami.

 

- Zaatakował mnie woreczek robaczkowy, zostałam zawieziona karetką w stanie mocno gorączkowym do szpitala. Na miejscu okazało, że jest nowotwór, guz dość poważny - opowiada Elżbieta Małodzińska.

Urzędnicy źle odczytali orzeczenie zdrowotne 

Pani Elżbiecie został fragment tylko jednej nerki. Mimo powracających problemów zdrowotnych, kobieta skończyła szkołę rolniczą, założyła rodzinę i wiodła spokojne, skromne życie. Utrzymywała się z niewielkiej renty. Po 2000 roku doszło świadczenie, które wypłacane jest m.in. osobom z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności.

 

- Z początku było to 105 zł, później 115 i chyba 215 zł - mówi pani Elżbieta. 

 

W 2011 roku pani Elżbieta ponownie stanęła przed komisją lekarską. Przekazała orzeczenie urzędnikom w Sadkach i na jego podstawie przyznano jej świadczenie na stałe. Niestety, gdy poszła do pracy w 2023 roku, okazało się, że pracownicy GOPS-u błędnie odczytali orzeczenie pani Elżbiety, a co za tym idzie niesłusznie wypłacali jej pieniądze przez prawie 12 lat.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Wini lekarza za śmierć córki. Szpital złożył zawiadomienie na matkę

 

- Mówię: Boże, ja teraz biorę pieniądze nieuczciwie, jak to może być... Pomyślałam, że pójdę o tym powiedzieć, rozmawiałam z panią kierownik - relacjonuje.

 

- Na komisji w 2011 roku stwierdzono, że mama ma stopień lekki, o czym ona nie wiedziała. Urzędnicy sprawdzając dokumenty odczytali, że to stopień umiarkowany – tłumaczy pani Natalia.

 

Przy umiarkowanym stopniu niepełnosprawności świadczenie się należy, natomiast przy lekkim - już nie.

 

- Kiedy urzędnicy powzięli wiedzę, że sami popełnili błąd, zamiast w jakiś sposób się zreflektować i po prostu uchylić to świadczenie, ale od daty, od której powzięli wiedzę, wydali decyzję zwrotową – mówi adwokat Eliza Kuna.

Wytknęła urzędnikom błąd. Żądają 25 tys. zł

W efekcie tej decyzji Elżbieta Małodzińska ma zwrócić gminie 25 tys. zł, jakie otrzymała w ciągu 11 lat i 9 miesięcy. - A ja mam to spłacić w siedem dni. Nie wiem, jak sobie poradzę - zaznacza.

 

Pani Elżbieta uważa, że urzędnicy przyznając świadczenie wprowadzili ją w błąd, jednocześnie pozbawiając ją możliwości walki przed sądem o przyznanie orzeczenia w stopniu umiarkowanym. Razem z panią Elżbietą ekipa "Interwencji" udała się do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Sadkach, ale kierowniczka odmówiła komentarza przed kamerą.

 

Poszli również porozmawiać z Michałem Piszczkiem, wójtem gminy Sadki. W czasie, gdy czekali na zakończenie obrad rady gminy, pani Elżbieta napisała wniosek o umorzenie zadłużenia.

 

ZOBACZ: "Interwencja". 85-letnia lekarka przepisywała darmowe leki dla seniorów. NFZ ją ukarał

 

Wójt: Na tę chwilę jest postanowienie sądu, które wyraźnie stwierdza, że należy się zwrot niesłusznie pobranych pieniędzy. Ja muszę wykonywać wyroki sądu.


Reporterka: Ale przyznaje pan, że doszło do wydania błędnej decyzji w 2011 roku?


Wójt: Jako człowiek pani współczuję, że musi oddać te pieniądze, ale jako urzędnik mam też jakieś wyroki sądów, które muszę realizować. Nie chcę, żeby mi ktoś, na przykład Regionalna Izba Obrachunkowa zarzuciła, że nie wykonuję poleceń, nakazów sądu.

 

Reporterka: A może mi pan zadeklarować, że znajdzie pan rozwiązanie? Wie pan, że to nie ona zawiniła…


Wójt: Rozmawiałem z mecenasem, że temat uległ przedawnieniu i tak dalej. Jedyne co mogę, to rozłożyć na raty albo odroczyć płatność na jakiś okres.

 

- Nikt nie zająknął się nawet nad genezą tej sprawy, że po pierwsze: ta wypłata powstała wskutek błędu urzędniczego, a po drugie: że pani przyszła sama to zgłosić, bo urzędnicy by tego nie zauważyli – zauważa adwokat Eliza Kuna.

Pani Elżbieta walczy o dalej o sprawiedliwość. "Niech się przyznają do błędu"

Zapytana, czy wójt mógłby się powołać na błąd urzędnika podczas wydawania decyzji w 2011 roku, odpowiada: - Myślę, że jest to dodatkowa okoliczność i przesłanka, ale jeszcze nie spotkałam się z takim organem administracyjnym, który sam chce się przyznać do błędu w swojej decyzji.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Formalnie nie istnieje. 34-latek "zniknął" w Polsce

 

Pani Elżbieta się nie poddaje i walczy. Złożyła do SKO wniosek o stwierdzenie nieważności decyzji o wstrzymaniu wypłaty świadczenia. Jednak nie dlatego, że chce dalej pobierać pieniądze, ale dlatego, że pracownicy gminy zataili informację o tym, że popełnili błąd. Kobieta ma nadzieję, że to ruszy serca urzędników i wycofają się z postanowienia o zwrocie pieniędzy.

 

- To bardzo krzywdząca decyzja. Myślałam, że jeśli pójdę z tą sprawą do wójta i widzi on ewidentny błąd urzędnika, to podejdzie do tej sprawy inaczej. To oni zawinili. Widząc ewidentny błąd urzędnika, to się powinni wziąć za urzędników. Ja nie mówię, że się ludzie nie mylą, ale niech przyznają się do tego błędu - podsumowuje pani Elżbieta Małodzińska.

 

Materiał wideo "Interwencji" można obejrzeć TUTAJ

 

aas/ / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie