Komisja śledcza ds. Pegasusa. Dziś zeznania Michała Wosia i Krzysztofa Kwiatkowskiego
W środę odbyło się kolejne posiedzenie sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa. Przesłuchany został senator KO Krzysztofa Kwiatkowski oraz były wiceszef Ministerstwa Sprawiedliwości Michał Woś. Podczas przesłuchania doszło do spięcia między Pawłem Ślizem (Polska 2050-TD) a Marcinem Przydaczem (PiS). W efekcie przewodnicząca Magdalena Sroka (PSL-TD) wykluczyła posła PiS z obrad.
Kolejne posiedzenie komisji śledczej ds. inwigilacji systemem Pegasus rozpoczęło się w środę po 9. Jako pierwszy przed komisją stanął były prezes Najwyższej Izby Kontroli, a obecnie senator KO Krzysztof Kwiatkowski.
Następnie odbyło się przesłuchanie byłego wiceministra sprawiedliwości, które rozpoczęło się z niemal godzinnym opóźnieniem.
W tej części prac doszło także do wykluczenia z obrad posła Suwerennej Polski Sebastiana Łukaszewicza. W ramach sprzeciwu posiedzenie zbojkotowali też posłowie Jacek Ozdoba i Mariusz Gosek.
Były minister sprawiedliwości przed komisją ds. Pegasusa
Michał Woś miał zacząć odpowiadać na pytania komisji o godz. 12, ale punkt ten został przesunięty, a były minister nie pojawił się na sali o wskazanej godzinie. - Został powiadomiony, że przedłużyło się przesłuchanie pierwszego świadka i o godz. 12:40 rozpoczynamy przesłuchanie pana ministra, który w tej chwili - jak widzimy - nie stawił się - powiedziała przewodnicząca Magdalena Sroka.
Szefowa komisji poprosiła ekspertów i doradców o "przeanalizowanie tej sytuacji". W związku z nieobecnością polityka Suwerennej Polski przegłosowany został wniosek do sądu o ukaranie świadka.
ZOBACZ: J. Kaczyński przed komisją. T. Trela: Gdy zweryfikujemy zeznania, będzie miał problemy
Ostatecznie były wiceszef resortu stawił się przed komisją z około 15-minutowym opóźnieniem. - W pierwszej kolejności chciałem powiedzieć, że stawiłem się na godz. 12, zostałem poinformowany przez sekretarza o opóźnieniu i około godz. 12:40 z hakiem powinienem się tutaj stawić. Więc się stawiłem, w związku z czym wnoszę o uchylenie bezpodstawnej kary porządkowej - powiedział Woś.
Michał Woś: w Polsce nie było masowej inwigilacji Pegasusem
- Państwo polskie było głuche i ślepe na działania kryminalistów, którzy przeszli ze zwykłych telefonów, zwykłych smsów na aplikacje na swoich smartfonach i zaczęli komunikować się, organizować działalność przestępczą - powiedział Woś, który wyjaśniał podczas swobodnej wypowiedzi przed komisją powody, dla których konieczne było zakupienie przez służby nowoczesnego systemu kontroli inwigilacji przestępców.
Podkreślił też, że mimo iż w przestrzeni publicznej panowało przekonanie, że inwigilacja Pegasusem była w Polsce na masową skalę, to jednak dotyczyła - jego zdaniem - niewielkiej liczby osób. - W roku najczęstszego jego użycia, czyli w roku 2021, to było około 200 zgód nałożonych na około 100 osób (...), a innymi laty, kiedy był stosowany, nawet to nie przekroczyło 100 osób - dodał Woś.
- System był w pełni sprawdzalny, kontrolowalny, a dostęp do niego był ograniczony. Każdy dostęp jest odnotowany, (...), a serwery znajdują się w Polsce i jest to też szyfrowane. Wiemy, że aż 12 razy ten system posłużył, bo on był administrowany przez CBA, ale używany przecież w połowie przypadków właściwie, przez kontrwywiad cywilny, czyli przez ABW, ale też przez SKW, przez inne służby, ale 12 razy dotyczył ścigania zabójstw - stwierdził Woś.
- Ale też w innych kategoriach przestępstw, czyli mamy szpiegostwo, ta słynna rozbita grupa tych 16 szpiegów, którzy też posługiwali się komunikatorami. Mamy terroryzm, mamy korupcję, mamy zorganizowane grupy przestępcze, obrót narkotykami, porwanie dla okupu, pranie brudnych pieniędzy (...). I gdyby zdarzyło się tak, że jacyś terroryści zaatakowaliby Polskę, że ludzie by zginęli, to pojawiłyby się pytania i byłaby taka komisja śledcza, która by pytała, dlaczego Polska nie kupiła takiego systemu - mówił b. wiceszef MS.
- Dlaczego Polska pozwoliła na to, żeby przestępcy, terroryści, ludzie o złych intencjach mogli sobie pozwolić na to, żeby komunikować się, a państwo polskie ma być ślepe i głuche na to, co się tam wyrabia. Gwarantuję państwu, że ta hucpa polityczna byłaby odwrócona w drugą stronę, czyli byłaby komisja śledcza, która by dotyczyła, dlaczego takiego systemu w Polsce nie było - dodał.
Były wiceminister sprawiedliwości zaznaczył też, że Ministerstwo Sprawiedliwości udzieliło dotacji dla CBA na zakup Pegasua, ale go nie kupiło.
Woś: Ziobro upoważnił mnie do dysponowania środkami z Funduszu Sprawiedliwości
Kierująca pracami komisji Magdalena Sroka podczas przesłuchania pytała Wosia m.in. o to, kiedy dowiedział się o tym, że ówczesna władza podjęła decyzję o zakupie systemu Pegasus. Woś odparł, że o istnieniu Pegasusa dowiedział się w 2019 r. z artykułu "Gazety Wyborczej". Według niego w Polsce wcześniej nie funkcjonowała nazwa "Pegasus" w odniesieniu do systemu operacyjnego.
Na pytanie, kiedy podpisał pierwsze dokumenty związane z zakupem "środka techniki specjalnej", powiedział, że akta tego postępowania nie są odtajnione, w związku z czym nie może udzielić odpowiedzi.
Woś mówił na posiedzeniu komisji, że w MS wielokrotnie poruszano temat tego, że polskie służby nie miały systemu pozwalającego na prowadzenie kontroli operacyjnej wtedy, kiedy przestępcy porozumiewali się za pomocą kodowanych aplikacji typu Signal. Jak przekazał, wielokrotnie rozmawiał o tym z ówczesnym ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą.
Pytany, kto podjął decyzję o przekazaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości do CBA, Woś odparł, że informacje te są niejawne. Sroka odpowiedziała, że dokument ten nie jest objęty klauzulą. Woś dopytywany o to, czy którakolwiek inna służba zwracała się do MS z prośbą o dofinansowanie tego rodzaju systemu operacyjnego, gdy był wiceszefem resortu sprawiedliwości, odparł, że nie ma takiej wiedzy.
Przewodnicząca komisji pytała również świadka o to, czy - jako dysponent Funduszu Sprawiedliwości - rozmawiał z byłym szefem CBA Ernestem Bejdą. - Być może rozmawiałem z Bejdą, a być może nie – odparł Woś, ponownie powołując się na niejawność dokumentów.
W odpowiedzi Sroka przedstawiła Wosiowi skierowane do ówczesnego ministra sprawiedliwości pismo autorstwa Bejdy, które wcześniej zaprezentował komisji Kwiatkowski.
- Rozmawiałem z Ernestem Bejdą już po złożeniu wniosku. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy wcześniej były jakieś ustalenia dotyczące wniosku – powiedział Woś.
Według Wosia Ziobro upoważnił go do dysponowania środkami z Funduszu Sprawiedliwości. - Z pełnym przekonaniem taka dotacja została udzielona. Byłem upoważniony do tego, by podjąć taką decyzję – podkreślił Woś.
Woś: nigdy nie otrzymałem polecenia przekazania środków do CBA
Woś pytany był przez członków komisji m.in. o okoliczności podjęcia decyzji o przekazaniu 25 mln zł do CBA. Świadek zapewnił, że nigdy nie otrzymał polecenia przekazania środków do CBA. - Wpłynął wniosek i procedura była dosyć standardowa – zaznaczył. Stwierdził, że standardem było również konsultowanie różnych spraw w ministerstwie, ale w tym przypadku nie jest w stanie powiedzieć czy omawiał wniosek CBA z b. szefem MS Zbigniewem Ziobrą. - Nie sądzę, by wniosek był omawiany na kierownictwie MF, ponieważ sprawa była niejawna – dodał.
Zapytany, czy rozmawiał z b. minister finansów Teresą Czerwińską o przekazaniu środków do CBA odpowiedział, że "czymś naturalnym jest czynienie ustaleń w obiegu budżetowym i działo się to wielokrotnie pomiędzy Ministerstwem Sprawiedliwości a Ministerstwem Finansów".
B. wiceszef MS dopytywany był też o to, co skłoniło go do zwrócenia się 14 września 2017 r. do Ministerstwa Finansów o zmianę planów finansowych Funduszu Sprawiedliwości.
- Rozporządzenie (nowelizacja rozporządzenia ws. Funduszu Sprawiedliwości – red.) wchodziło w życie lada dzień, w związku z czym nowelizacja planu finansowego była konieczna, aby środki na pomoc pokrzywdzonym i przeciwdziałania przestępczości wprowadzić w życie – wyjaśnił.
Zeznał, że nie wie dlaczego przekazana kwota wynosiła 25 mln zł. - Mogę się domyślać, że środki Funduszu spływały w związku z wyższymi nawiązkami i były to środki niewykorzystane, czyli nie były ujęte w sprawozdawczości finansowej. Dział budżetowy widział, że środki spływają i są w konkretnej wysokości. Te zmiany planu oscylowały chyba w granicach 69 mln zł i nadwyżka tego co wpływało do Funduszu, a nie było ujęte w planie została ujęta w planie finansowym – mówił Woś.
Woś zeznał, że nie pamięta precyzyjnie "spotkania i dnia, w którym ktoś stwierdził, że taki zakup jest możliwy albo potrzebny". - Było wiadomo, że państwo polskie nie może być ślepe i głuche na podejmowanie działań związanych ze zwalczaniem przestępczości za pomocą komunikatorów i powinno taki sprzęt kupić – tłumaczył.
- Pamiętam, że w okolicach września 2017 r. były różne rozmowy związane z tym, że nowelizacja weszła w życie. Służby na pewno śledzą różne możliwości pozyskiwania środków – powiedział świadek. Jego zdaniem, CBA dowiedziało się, że może pozyskać środki na "przeciwdziałanie przestępczości" z Funduszu i zgodnie z prawem złożyło o nie wniosek.
Spięcie na komisji. Marcin Przydacz wykluczony z obrad
W trakcie przesłuchania doszło do spięcia między Pawłem Ślizem (Polska 2050-TD), który zadawał pytania świadkowi, a Marcinem Przydaczem (PiS).
Polityk PiS zarzucił Ślizowi "manipulowanie i wprowadzanie świadka w błąd".
W efekcie przewodnicząca Magdalena Sroka (PSL-TD) pouczyła posła PiS, żeby nie przeszkadzał w prowadzeniu obrad. Ten jednak nie chciał się podporządkować i chwilę później został wykluczony z obrad.
- Zgodnie z regulaminem Sejmu bardzo proszę o opuszczenie sali, wykluczam pana z posiedzenia komisji. Po raz trzeci, a nawet czwarty zakłócił pan obrady. Przywoływanie do porządku nie poskutkowało, w związku z tym podjęłam decyzję o wykluczeniu pana z dzisiejszych obrad - powiedziała Sroka.
- Bardzo proszę o opuszczenie sali - dodała. Poseł PiS nie zamierzał jednak ustąpić. Złożył odwołanie od decyzji do prezydium.
- W moim przekonaniu była to decyzja bezprawna i motywowana politycznie - stwierdził Przydacz. Sroka poinformowała, że wniosek Przydzacza zostanie rozpatrzony przez prezydium, a poseł PiS zostanie poinformowany o jego rozstrzygnięciu do czasu następnego posiedzenia komisji.
Na decyzję o wykluczeniu Przydacza zareagował Woś. - Uznaję skład ten komisji za niezgodny z ustawą, ponieważ powinna odzwierciedlać układ sił parlamentarnych, a tymczasem zostali tylko państwo z koalicji 13 grudnia - powiedział świadek.
Komisja przesłuchała byłego szefa NIK. "Albo się spieszyli, albo myśleli, że im wszystko wolno"
W środę jako pierwszy przesłuchany został były szef NIK Krzysztof Kwiatkowski. Senator PO wskazał, że sfinansowanie oprogramowania dla CBA z funduszu celowego, a nie budżetu państwa jest działaniem niezgodnym z prawem.
- Ówczesny wiceszef MS Michał Woś w 2017 r. niezgodnie z upoważnieniem podjął decyzję o przekazaniu z Funduszu Sprawiedliwości 25 mln zł CBA - dodał były prezes NIK.
Żeby wydać pieniądze na Pegasusa zmieniono tylko przepisy dotyczące Funduszu Sprawiedliwości, ale nie przeprowadzono zmian w regulacjach dotyczących CBA.
- Albo się spieszyli, albo nie znali prawa. Albo myśleli, że im wszystko wolno - powiedział Kwiatkowski.
Z przedstawionych przez świadka dokumentów wynika, że pierwsza faktura - na 13 mln 360 tys. zł - została uregulowana w całości ze specjalnego, utworzonego na ten cel rachunku przy wykorzystaniu środków przekazanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości na podstawie wniosku z 2 października 2017 r. Na drugiej fakturze, wystawionej na sumę 11 mln 640 tys. zł, widnieje opis: "Druga rata wskazana za realizację umowy na podstawie protokołu odbioru z dnia 7 listopada". - Opis tej faktury wskazuje na to, że w tym czasie firma przekazała już system Pegasus do użytku CBA – powiedział b. prezes NIK.
Świadek pokazał również dokumenty, w których zarówno CBA, jak i MS potwierdzają otrzymanie 25 mln z Funduszu Sprawiedliwości 23 stycznia 2018 r. Z dokumentu departamentu spraw rodzinnych i nieletnich MS z 19 lutego 2018 r. wynika, że umowa z CBA została rozliczona w całości 15 lutego 2018 r. Dokument został podpisany przez ówczesnego dyrektora departamentu i wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia.
Kwiatkowski przedstawił również dokument departamentu spraw rodzinnych i nieletnich - wydziału pomocy pokrzywdzonym i Funduszu Sprawiedliwości MS, którym w tamtym czasie kierował Mikołaj Pawlak – późniejszy Rzecznik Praw Dziecka. - W tym dokumencie mamy potwierdzenie, że przekazanie środków z Funduszu Sprawiedliwości w ramach stosowanej umowy zawartej z CBA "nie miało charakteru dotacji celowych" - zeznał świadek. - W oparciu o pewne okoliczności NIK złożyła wniosek o zbadanie dyscypliny finansów publicznych – dodał.
Do dokumentu z 9 marca 2018 r., w którym Pawlak potwierdza przekazanie materiałów do kontrolerów NIK, załączył kserokopię wniosku szefa CBA z 15 września, 2 października i 10 listopada.
Zmiana prawa i rozszerzony zakres zadań Funduszu Sprawiedliwości
B. prezes NIK pokazał pismo szefa CBA datowane na 18 września 2017 r. kierowane do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Widnieje na nim pieczątka biura ministra, która potwierdza, że wpłynęło ono do sekretariatu. Zdaniem Kwiatkowskiego, pieczątka jednoznacznie rozstrzyga, że pismo wpłynęło do sekretariatu, a jak dodał, minister sprawiedliwości ma obowiązek zapoznać się z adresowaną do niego pocztą. W piśmie czytamy: "Nawiązując do wcześniejszych ustaleń (…) zwracam się z wnioskiem o przekazanie CBA (…) uzgodnionej kwoty, w celu realizacji zadania polegającego na zakupie środków techniki specjalnej służącej do wykrywania i zapobiegania przestępczości".
Kwiatkowski przypomniał, że w międzyczasie doszło do zmiany prawa. - Rozszerzono zakres zadań Funduszu Sprawiedliwości o finansowanie zadań służących do wykrywania i zapobiegania przestępczości – wskazał.
Jak kontynuował, następnie pismo od ministra sprawiedliwości trafiło do wiceministra Wosia 19 września 2017 r., a dalej zostało skierowane do departamentu spraw rodzinnych i nieletnich. Już z podpisem Pawlaka zostało skierowanie do służb obsługujących w zakresie finansowym funkcjonowanie Funduszu, czyli do dyrektora Radosława Płucisza. Kwiatkowski dodał, ze dokument ten trafił nie tylko z CBA do MS, ale także do ówczesnego szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, co potwierdza adnotacja zawarta w piśmie.
Z kolei w piśmie Wosia z 6 października 2017 r. kierowanym do dyrektora biura administracyjno-finansowego Jarosława Wyżgowskiego czytamy: "W związku z realizacją umowy o charakterze niejawnym (…) zwracam się z prośbą o wypłatę środków. Ponadto informuję, ze powyższe środki zostały ujęte w planie Funduszu Sprawiedliwości na rok 2017".
Kwiatkowski stwierdził, że umowa ta nie mogła mieć charakteru niejawnego. Świadek zwrócił również uwagę na to, że budżet uchwalany jest w roku poprzedzającym rok budżetowy, a w uzasadnionych okolicznościach może się przesunąć na pierwsze miesiące danego roku. - Ale trudno mówić o tym, że wydatek którego inicjatywa pojawiła się w drugiej połowie roku mógł być uwzględniony w planie na dany rok - zaznaczył.
Z kolejnego dokumentu wynika, że potwierdzenie przelania środków nastąpiło 9 października 2017 r. - To jest potwierdzenie, że o całości tej operacji finansowej był poinformowany i podejmował decyzje wiceminister Woś, którego podpis widnieje na dole dokumentu – powiedział b. prezes NIK.
Kwiatkowski przedstawił pismo, które Woś wysłał do Wyżgowskiego 15 listopada 2017 r. - Najważniejszym elementem tego dokumentu jest potwierdzenie, w oparciu o co te środki zostały wypłacone – ocenił. B. wiceszef MS napisał: "Informuję, że powyższe środki zostały ujęte w planie finansowym Funduszu Sprawiedliwości na rok 2017 i są przeznaczone na zadania zgodne z artykułem 43 Kkw (dot. Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej - red.). Powyższa wypłata jest zgodna pod względem merytorycznym z zawartą umową". Świadek przypomniał, że w momencie powoływania Funduszu nie było w nim uwzględnionych zadań związanych z przeciwdziałaniem przestępstwom.
B. prezes NIK przytoczył cytat z kolejnego pisma podpisanego przez Pawlaka, kierowanego do dyrektora Departamentu Budżetu i Majątku Skarbu Państwa Ministerstwa Sprawiedliwości Jana Paziewskiego z 13 września 2017 r. Pawlak poprosił w nim o przeprowadzenie zmiany planu finansowego w zakresie Funduszu Sprawiedliwości.
Kolejnym dokumentem pokazanym przez świadka było podpisane przez Wosia pismo, skierowane do ówczesnej wiceminister finansów Teresy Czerwińskiej z 14 września 2017 r. Wiceminister prosił o wyrażenie zgody na dokonanie zmiany planu finansowego Funduszu Sprawiedliwości oraz potraktowanie sprawy jako wyjątkowo pilnej.
W związku z tym, Kwiatkowski przedstawił mail od Pawlaka z 13 września do przewodniczącego komisji budżetu w Sejmie. 14 września Pawlak przesłał wniosek o włączenie do posiedzenia komisji, które zaplanowano na 15 września 2017, o zmianę planu finansowego. Tego samego dnia Czerwińska skierowała pismo do Wosia, w którym zgadza się na dokonanie zmian w planie finansowym. - Różny sposób procedowania zmian widziałem, ale tu się zdumiałem – skomentował b. prezes NIK.
Podsumowując, po kontroli w MS NIK oceniła, że w resorcie doszło do złamania dyscypliny finansów publicznych, polegającej na tym, że "Woś niezgodnie z upoważnieniem udzielonym przez ministra finansów (…) podjął decyzję skutkującą przekazaniem 25 mln zł CBA na zadania inne niż wynikają z tego upoważnienia i pomimo tego, że jednostka ta finansowana może być wyłącznie środkami budżetu państwa" – napisano w opinii.
Kwiatkowski przekazał, że odmówiono wszczęcia postępowania wyjaśniającego, a po zaskarżeniu tej decyzji przez NIK otrzymano kolejne odmowne postanowienie, tym razem głównego rzecznika dyscypliny finansów publicznych Piotra Patkowskiego. "Z uwagi na znikomy stopień szkodliwości popełnionego czynu dla finansów publicznych" – uzasadnił swoją decyzję Patkowski.
Zdaniem świadka, w tym dokumencie napisane jest wprost, że doszło do załamania przepisów prawa.
Komisja śledcza ds. Pegasusa ma zbadać legalność, prawidłowość i celowość czynności podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania m.in. przez rząd, służby specjalne i policję od listopada 2015 r. do listopada 2023 r. Komisja ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz.
Czytaj więcej