"Interwencja": Samochód z salonu okazał się kradziony. Co dalej?

Polska
"Interwencja": Samochód z salonu okazał się kradziony. Co dalej?
"Interwencja"
W historii pojazdu znajduje się zapis, z którego wynika, iż był on zgłoszony jako kradziony.

Władysław Kozłowski kupił w salonie samochodowym używane roczne auto z niewielkim przebiegiem. Zakładał, że po roku wymieni je na nowe za dopłatą, ale tak się nie stało. Salon odmówił, tłumacząc, że samochód był zgłoszony jako kradziony. Materiał "Interwencji".

Rok temu pan Władysław ze Słupska postanowił kupić nowe auto. Ostatecznie w salonie samochodowym zdecydował się na auto używane z niewielkim przebiegiem.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Sprzedał auto. Po latach dostaje mandaty z Niemiec

 

- Na nowy samochód trzeba było czekać prawie rok. Za długo. Znalazłem więc taki samochód używany. Nikt mi nie powiedział, że ma jakieś usterki ukryte. Kupiłem za gotówkę - opowiada Władysław Kozłowski.

Kupił auto w salonie. Niespodzianka w dokumentacji

W historii pojazdu znajduje się zapis, z którego wynika, iż był on zgłoszony jako kradziony, a następnie odnaleziony. Mimo że w tej chwili jego status jest już jasny, to ten zapis powoduje, iż nie można go już wymienić na nowe auto.

 

- Po mojej prośbie przysłano mi historię tego samochodu. Kradzież zgłoszono w listopadzie, a odnaleziono w grudniu. On był w leasingu. Ja byłem u tego dealera, to nie chciał ze mną nawet rozmawiać - wspomina pan Władysław.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Odziedziczył po ojcu dom. Nie może do niego wejść

 

Ekipa "Interwencji" udała się do salonu sprzedaży:

 

Reporter: Zwrócił się do naszej redakcji pan Władysław. Kupił u was auto używane, roczne, kradzione - jak się okazało.

 

Przedstawiciel salonu: No, ale dobrze, pan był u nas w tej sprawie?

 

Pan Władysław: Tak, byłem.

 

Przedstawiciel salonu: Co zostało ustalone?

 

Pan Władysław: Nic, powiedział do mnie, że nie będziemy rozmawiać dalej.

 

Reporter: Czy wy wiedzieliście o tym, że ten samochód był kradziony?

 

Pan Władysław: Tego auta żaden serwis nie chce mi odkupić ani wycenić z uwagi na kradzież. Taką mam odpowiedź. Jedyne, co mi doradzono, to rozmowy z państwem, że oszukany byłem. Że wy powinniście mi dać godziwą cenę i odkupić ode mnie ten samochód.

 

Przedstawiciel salonu: My mogliśmy nie wiedzieć nawet.

 

Reporter: Kwestia tego, co wy wyjaśnicie między sobą, nie ma znaczenia w kontekście załatwienia sprawy z panem Władysławem. Wy ten pojazd musicie odkupić, bo to wy sprzedaliście mu z wadą prawną.

 

Pan Władysław: To już wasza wewnętrzna sprawa.

 

Do momentu wyemitowania reportażu salon nie odpowiedział na pytania redakcji. Jednak po interwencji obiecano rozwiązać sprawę w sposób zadowalający pana Władysława.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Wóz strażacki nie wyjedzie z remizy. Brama jest za wąska

 

- Sprzedający musiał o tym wiedzieć. Przecież miał dowód rejestracyjny, VIN. Jeżeli w Gdańsku mogli mi powiedzieć, tylko na podstawie VIN-u, że był kradziony, to znaczy, że każdy dealer mógł to zrobić. Zwracałem się do centrali w Warszawie i pisałem, że ja nie chcę żadnych spraw sądowych ani nagłośnień. Chcę załatwić sprawę ugodowo, ale nikt mi nie pomógł w tym - podsumował Władysław Kozłowski.

 

ass/ / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie