Sędzia Tuleya przyznaje, że mógł wydać zgodę na Pegasusa

Polska Aleksandra Boryń / sgo / polsatnews.pl
Sędzia Tuleya przyznaje, że mógł wydać zgodę na Pegasusa
Piotr Molecki/East News
Sędzia Tuleya mógł podjąć decyzję ws. Pegasusa

- Jest bardzo prawdopodobne, że wydałem zgodę na użycie Pegasusa - przyznał sędzia Igor Tuleya. Nie ukrywa, że czuje się wykorzystany.

Komisja śledcza ds. Pegasusa - którą kieruje Magdalena Sroka - ma zbadać legalność, prawidłowość i celowość czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania m.in. przez rząd, służby specjalne i policję w okresie od 16 listopada 2015 r. do dnia 20 listopada 2023 r.

 

W zadaniach komisji jest również ustalenie, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz. Zbadane zostanie także to, czy działania operacyjno-rozpoznawcze prowadzone z wykorzystaniem Pegasusa wobec polskich obywateli były legalne, prawidłowe i celowe.

Tuleya mógł wydać decyzję ws. Pegasusa

W rozmowie z "Rzeczpospolitą" sędzia Igor Tuleya przyznał, że mógł podejmować decyzje w tej sprawie. - Jest to bardzo prawdopodobne, że wydałem zgodę na użycie Pegasusa, nie mając świadomości, jaki system będzie wykorzystywany przez służby - przekazał. 

 

Wyjaśnił, że "sędziowie nie znają się na technicznych aspektach kontroli operacyjnej, na urządzeniach czy sposobach prowadzenia działań, które ciągle się zmieniają". Przyznał także, że w związku z tym czuje się wykorzystany.

 

- To jest nieczysta gra służb, instytucji państwowych, do których sądy, ale przede wszystkim obywatele powinni mieć zaufanie. Jest to potworny upadek zaufania obywateli do instytucji, upadek autorytetu państwa - podkreślił.

 

Pytany, czy sam mógł paść ofiarą podsłuchów, Tuleya powiedział, że osobiście używa "starej nokii", dlatego nie ma podejrzeń, aby służby stosowały wobec niego zaawansowane środki kontroli. Nie wykluczył jednak użycia tradycyjnych metod inwigilacji, choć podkreślił, że "nie zwraca uwagi na takie rzeczy", ponieważ "w nokii ciągle coś trzeszczy".

 

Jednocześnie przyznał, że jego zdaniem nikt nie może mieć pewności, że nie jest inwigilowany i dopóki w tej kwestii nie zostanie zmienione prawo, nikt nie będzie całkowicie bezpieczny.

Czym jest Pegasus?

Przypomnijmy, że Pegasus jest programem do elektronicznej inwigilacji użytkowników. Jest na tyle zaawansowany, ze może przechwycić właściwie każdą zawartość szpiegowanego urządzenia. Jest sprzedawany służbom rządowym z całego świata, jednak nie tylko w Polsce było o nim głośno w związku z kontrowersjami. 

 

Amerykańskie przedsiębiorstwo Apple pozwało producenta Pegasusa - firmę NSO Group - do sądu, a użytkownicy iphonów otrzymywali ostrzeżenia od firmy, w przypadku pojawienia się podejrzeń podsłuchu. 

 

Co ciekawe, Departament Handlu w USA umieścił producenta programu do inwigilacji na czarnej liście, co w praktyce oznacza zakończenie możliwości podejmowania jakichkolwiek interesów na terenie Stanów Zjednoczonych. 

 

Program jest o tyle niebezpieczny, ponieważ, aby "zainstalować się" na urządzeniu osoby, która ma być szpiegowana, nie potrzebuje żadnej reakcji ze strony inwigilowanego. Oznacza to, że - w przeciwieństwie do wirusów - dany użytkownik nie musi kliknąć w podejrzany link, a program - za pomocą tzw. wiadomości push - instaluje się po cichu.

 

 

 

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie