Nie wierzyli w rodzinną legendę. Całe życie spali na radzieckiej bombie
Niecodzienna interwencja w miejscowości Suchedniów (woj. świętokrzyskie). Podczas remontu domu mieszkaniec odnalazł ukrytą bombę lotniczą. Rodzina nie była świadoma, jaki "prezent" sprzed dekad znajduje się pod podłogą i do końca nie wierzyli w familijną historię o ładunku, który miał spaść w trakcie wojny.
Mieszkaniec Suchedniowa powiadomił w piątek skarżyskich policjantów, że w czasie remontu domu odkrył bombę lotniczą ukrytą pod drewnianą podłogą. Funkcjonariusze pojechali na miejsce wraz z pirotechnikiem.
Podczas oględzin ustalono, że niewybuch waży około 50 kilogramów. Następnie mieszkaniec przypomniał sobie o rodzinnej legendzie - jego babcia opowiedziała mu, że w 1945 roku na dom - w trakcie radzieckiej ofensywy - spadła bomba, która nie wybuchła.
ZOBACZ: Chorzów. Wpis 15-latka postawił na nogi policję, Interpol i FBI
Pocisk przebił dach oraz podłogę, po czym ugrzęzł w gruncie. Niewybuch mieli badać radzieccy żołnierze zmierzający na Zachód. Uznali oni zgodnie, że nie nie warto się zajmować, ponieważ bomba nie stanowi zagrożenia.
Suchedniów. Lotniczy pocisk przez lata tkwił pod podłogą
Gospodarze naprawili podłogę i - mieszkając w domu - zapomnieli o zdarzeniu. Przez wiele dekad, podczas familijnych spotkań z przymrużeniem oka przywoływano bombową historię, której raczej nie dawano wiary.
Policjanci wezwali na miejsce saperów, którzy zabrali wypełniony trotylem niewybuch. Standardową procedurą jest przewiezienie ładunku na poligon wojskowy i bezpieczna jego detonacja.
Policja przypomina, że podobne znaleziska - mimo upływu czasu - są nadal bardzo niebezpieczne. "Nie wolno ich przenosić, ani w żaden sposób przy nich manipulować. Zawsze na miejsce wzywajmy służby" - apelują funkcjonariusze.