USA: Myślała, że dostała dużą premię. Gdy ją wydała, urzędnicy poprosili o zwrot

Świat
USA: Myślała, że dostała dużą premię. Gdy ją wydała, urzędnicy poprosili o zwrot
pixabay/elizabethaferry
Nauczycielka ma czas do końca lutego. Ma zwrócić tysiące dolarów

Nauczycielka z Oklahomy otrzymała blisko 30 tys. dolarów bonusu od stanu. W teorii kwota miała być formą zachęty do przyjęcia posady w szkole specjalnej. Po otrzymaniu przelewu, Kristina Stadelman wydała pieniądze na renowację domu i kupno auta. Kilka miesięcy później urzędnicy wysłali do niej pismo: Przyznali się do pomyłki i zażądali zwrotu pełnej kwoty. Osób w podobnej sytuacji jest więcej.

Kristina Stadelman był zachwycona, gdy dowiedziała się o zakwalifikowaniu do premii w wysokości 50 tysięcy dolarów. Otrzymała pięniądze w ramach stanowego programu po tym, jak podjęła się trudnej do obsadzenia pracy - nauczycielki edukacji specjalnej. Po odliczeniu podatku otrzymała kwotę blisko 30 tys. dolarów, którą wydała w całości.

 

Niedługo potem do Stadelman napisali przedstawiciele Departamentu Edukacji Stanu Oklahoma. Według władz zarówno zatwierdzenie wysłanego przez kobietę wniosku, jak i przekazanie kwoty odbyło się "przez pomyłkę". Urzędnicy prawdopodbnie nie zwrócili uwagi na fakt, że kobieta wcześniej pracowała na pełen etat jako nauczycielka szkoły specjalnej w innym dystrykcie. Według osób decyzyjnych dyskwalifikowało ją to z otrzymania bonusu przeznaczonego dla "nowych" nauczycieli.

 

ZOBACZ: Włochy. Rodzice chcą, by ich syn powtarzał klasę. Nauczyciele odmawiają

 

W rozmowie z agnecją AP kobieta tłumaczy, że informację o wcześniejszej pracy zawarła w wysłanym do departamentu wniosku. Jednak informacja ta została zignorowana przez urzędników. Teraz żądają od niej zwrotu kwoty - do końca lutego.

 

- Oczywiście nie mam tych pieniędzy. Gdy otrzymałam list, płakałam przez dwa dni z rzędu - przekazała Stadelman, matka czworga dzieci.

Seria pomyłek. Departament oskarża nauczycieli

Z relacji amerykańskich mediów wynika, że sprawa Stadelman to nie jedyna "pomyłka" stanowego departamentu. Według reporterskiego projektu "Oklahoma Watch" co najmniej dziewięcioro nauczycieli zostało poproszonych o zwrot premii wynoszących od 15 do 50 tys. dolarów brutto. Po kontroli uznano, że do nauczycieli, którzy nie powinni zakwalifikować się do programu trafiło 185 tys. dolarów, a 105 tys. uznano za "nadpłaty" dla pracowników, którym należał się mniejszy bonus.

 

Stanowy kurator oświaty Ryan Walters winą za serię pomyłek obarcza samych nauczycieli oraz media, które pominęły "istotne szczegóły". Twierdzi, że dziennikarze nie uwzględniają tego, że osoby, które skorzystały z programu "błędnie przedstawiały swoje doświadczenie i kwalifikacje".

 

"Faktem jest, że ponad 500 nauczycieli zostało zrekrutowanych do klas w Oklahomie w ramach tego programu" - stwierdził Walters w notatce skierowanej do lokalnych polityków.

Politycy krytykują: Nie mogę sobie wyobrazić

AP twierdzi, że w następstwie ostatnich zdarzeń ustawodawcy stanowi chcą zreformować program i wdrożyć bardziej rygorystyczne procesy kontroli. Jednocześnie zarówno republikanie, jak i demokraci krytykują decyzję departamentu, by nauczyciele zwracali swoje premie.

 

- Jako była nauczycielka nie mogę sobie wyobrazić stresu, który wywołałoby we mnie takie zdarzenie - najpierw otrzymać dużą premię na konto bankowe, tylko po to, by kilka miesięcy później dowiedzieć się, że muszę ją zwrócić - stwierdziła Rhonda Baker, republikanka, przewodnicząca Komisji Edukacji w Izbie Reprezentantów.

 

- To do Stanowego Departamentu Edukacji należało zapewnienie odpowiedniego nadzoru nad weryfikacją i zatwierdzaniem beneficjentów premii - podkreśla.

Paweł Basiak / AP / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie