Belgia. Kraj w sercu Unii Europejskiej może niedługo się rozpaść

Świat
Belgia. Kraj w sercu Unii Europejskiej może niedługo się rozpaść
Flickr/Tomasz Koperwa
Rynek w Brukseli

Belgia, kraj w środku Unii Europejskiej, może zniknąć. Skrajnie prawicowe ugrupowanie Vlaams Belang zyskuje poparcie. Jeśli zdoła uzyskać dobry wynik w czerwcowych wyborach, to może doprowadzić do deklaracji niepodległości przez Flandrię i rozpadu Belgii.

Prawicowe ugrupowanie Vlaams Belang (VB, Flamandzka Sprawa), kierowane przez Toma Van Griekena i dążące do niepodległości Regionu Flamandzkiego, ma już około 25 proc. poparcia i jest pierwsze w sondażach we Flandrii i drugie na poziomie krajowym - informuje dziennik "Rzeczpospolita".

 

Jak przekazano, jeśli VB wygrywa czerwcowe wybory i zbuduje w parlamencie prowincji większościową koalicję z Nowym Sojuszem Flamandzkim (N-VA), to może zaproponować deklarację o niepodległości Flandrii (Region Flamandzki). Potem zaproponuje Walonii i Brukseli, pozostałym dwóm częściom składowym Belgii, rozmowy nad sposobem rozwodu.

 

Wysokie poparcie dla VB wynika przede wszystkim z niechęci Flamandów do narastającej fali emigracji - donosi dziennik. Dodano, że do tej pory ugrupowanie to było otoczone kordonem sanitarnym - nikt nie wchodził z nim w koalicję. Ale już niedługo może to nie być możliwe. 

 

Lider N-VA i burmistrz Antwerpii Bart De Wever może podjąć decyzję, aby wejść w koalicję z VB. Wówczas przyszłość Belgii może być przesądzona. Dodatkowo bez Vlaams Belang może być trudno zbudować rząd federalny.

Kłopoty w samym sercu Europy. Belgia może przestać istnieć

Jak zauważa gazeta, nie tylko kłopoty między Flamandami i Walonami mogą zdecydować o rozpadzie kraju, lecz także sukces na południu Belgii lewicowego radykalizmu. Chodzi o Partię Pracujących Belgii (PTB), która ma korzenie komunistyczne i która także jest trudnym partnerem koalicyjnym. 


Ivan De Vadder, czołowy belgijski politolog, tłumaczy, że "niezależna Flandria rodzi się dlatego, że Belgia nie funkcjonuje, a nie Belgia się rozpada z powodu flamandzkiego nacjonalizmu".

 

W planach jest także zmiana charakteru kraju, z federacji na konfederację. Wówczas przestałby istnieć rząd federalny i regiony przejęłyby wszystkie ważne kompetencje.

 

ZOBACZ: Belgia. Pijany turysta uszkodził posąg lwa. Straty na kilka tysięcy dolarów

 

Belgia powstała w 1830 roku jako kompromis z carską Rosją, która nie chciała odejść postanowień kongresu wiedeńskiego. Dlatego w granicach mniejszych od Mazowsza istnieją narody, które mają ze sobą mało wspólnego - informuje dziennik.

 

Francuskojęzyczni Walonowie są częścią romańskiej Europy. Flamandowie zaś są z germańskiej części kontynentu, gdzie mówi się po flamandzku. Jedynie Bruksela jest dwujęzyczna.

 

Deklaracja niepodległości Flandrii oznaczałaby trudną sytuację dla pozostałych części kraju. Walonia i Bruksela bez środków z Antwerpii staną się bankrutami.

 

Stolica Belgii - Bruksela - jest otoczona przez Flandrię. W 80 proc. zamieszkuje ją ludność francuskojęzyczną. Grienken chce jednak ją włączyć do nowego państwa. Nie wiadomo jednak, czy ten proces da się przeprowadzić spokojnie.

 

Trudnością może być też kwestia uznania nowego państwa przez kraje Unii Europejskiej. To w Belgii znajdują się najważniejsze instytucje UE - co może proces dodatkowo skomplikować. 

Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie