USA. Śmierć na festiwalu Burning Man. Wszczęto dochodzenie
Policja rozpoczęła śledztwo ws. śmierci jednej osoby podczas ulewnego deszczu na festiwalu Burning Man w amerykańskim stanie Nevada. Pogoda była tak zła, że dostęp do i z imprezy został "wstrzymany" - poinformowali organizatorzy w oświadczeniu. Media podały, że utknęło tam ponad 70 000 osób.
Odbywający się na pustyni Black Rock coroczny festiwal Burning Man jest jednym z najbardziej znanych wydarzeń kulturalnych w Stanach Zjednoczonych. W tym roku pole festiwalowe z powodu ulewnych deszczy zamieniło się jednak w wielkie błoto.
Jak przekazała policja, w trakcie festiwalu, podczas ulewy, zmarła jedna osoba.
W sobotnim oświadczeniu biuro szeryfa hrabstwa Pershing stwierdziło, że "obecnie prowadzi dochodzenie w sprawie śmierci, która miała miejsce podczas tego deszczowego wydarzenia", ale nie podało żadnych dalszych szczegółów na temat okoliczności.
Dodano, że rodzina osoby została powiadomiona.
Ulewny deszcz na festiwalu. Ponad 70 000 ludzi uwięzionych na polu
Zanim festiwal oficjalnie rozpoczął się 27 sierpnia, w pole festiwalowe uderzyły pozostałości huraganu Hilary. Jak przekazano, ponad 70 000 ludzi utknęło na imprezie.
Uczestnikom nakazano schronienie się w miejscu i oszczędzanie żywności. Drogi wjazdowe i wyjazdowe są zamknięte, ponieważ pojazdy grzęzną w błocie.
Jak przekazali organizatorzy, spodziewane są kolejne ulewy. Stwierdzono, że może minąć kilka dni, zanim ziemia wyschnie na tyle, by ludzie mogli ją opuścić.
Dodano, że "tylko służby ratunkowe mogą jeździć po terenie festiwalu".
Festiwal Burning Man jest corocznym wydarzeniem organizowanym na pustyni Black Rock w Nevadzie od 1986 roku.