"Interwencja": Nie może podjąć pracy, ZUS odmawia świadczeń

Polska
"Interwencja": Nie może podjąć pracy, ZUS odmawia świadczeń
Interwencja
Pani Paulina 20 lat temu została potrącona przez samochód

Paulina Marczuk miała 19 lat, gdy została potrącona przez samochód we Wrocławiu. Do dziś przez problemy neurologiczne nie może znaleźć pracy. Ma bardzo poważnie uszkodzony wzrok, często mdleje i doznaje zawrotów głowy. Według ZUS jej całkowita niezdolność do pracy wystąpiła jednak dopiero pięć lat po wypadku i w związku z tym nie ma prawa do jakichkolwiek świadczeń! Materiał "Interwencji".

Ponad 20 lat temu 39-letnia obecnie pani Paulina z Wrocławia została potrącona przez samochód. Sprawcy nie udało się ustalić, a odszkodowanie w kwocie 30 tys. zł. wypłacił wówczas Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Od tego czasu kobieta nie jest zdolna do pracy.

 

- To był grudzień 2000 roku. Szłam do szkoły na egzamin, gdy potrącił mnie samochód na pasach dla pieszych, na moim palącym się zielonym świetle. Pamiętam, że spojrzałam w lewą stronę po tym, jak weszłam na pasy, zobaczyłam reflektory i później ocknęłam się na krawężniku, spojrzałam na moje dłonie - były całe we krwi i dalej już nic nie pamiętam. Obudziłam się w szpitalu - wspomina Paulina Marczuk.

Po czterech dniach wyszła ze szpitala

- W dniu wypadku leżałam w szpitalu, miałam czerniaka złośliwego, operację. Ze szkoły dyrektor wówczas przyjechał mnie powiadomić o tym, że córka leży w śpiączce w szpitalu po wypadku samochodowym - opowiada Renata Makuch, matka pani Pauliny.

 

- Doznałam ogólnego potłuczenia całego ciała, wstrząśnienia mózgu. Nie przeprowadzono zbytnio dużo badań, miałam zrobione tylko RTG czaszki oraz podstawowe badania. Cały czas mówiłam, że mnie boli głowa, że kiepsko widzę. No, ale potraktowali to po prostu jak wstrząśnienie mózgu i po czterech dniach zostałam wypisana. Tak lekarze stwierdzili, że w stanie dobrym, co nie było prawdą. Nie byłam w stanie skonstruować normalnie nawet jednego zdania, bardzo mi się kręciło w głowie, bolała mnie ta głowa. Bolały mnie wszystkie możliwe kości i mięśnie - relacjonuje pani Paulina.

 

Kobieta w wypadku doznała urazów skutkujących problemami neurologicznymi. Jest to m.in. bardzo poważne uszkodzenie wzroku oraz bardzo częste omdlenia i zawroty głowy. Po wyjściu ze szpitala pani Paulina wielokrotnie próbowała podjąć pracę, jednak zawsze kończyło się to niepowodzeniem.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Ordynator SOR wyszedł z aresztu i wrócił do pracy. Ma zarzut pobicia pacjenta

 

- Traciłam przytomność, cały czas, kręciło mi się w głowie, nie mogłam sama chodzić, wirował mi cały świat. Nawet na kilka godzin traciłam całkowicie wzrok. Później neurolodzy i moi lekarze z POZ zaczęli mi robić wszystkie możliwe badania. Stwierdzono u mnie encefalopatię pourazową, czyli trwałe uszkodzenie tkanek mózgu. Do 2013 roku moje zaniewidzenia łączono z tężyczką, a to jest zanik przekaźnictwa neuronowego w korze mózgowej. Po prostu nie ma przekaźnika do gałek ocznych - opowiada pani Paulina. Jak podkreśla, to wynik urazu po wypadku.

ZUS uważa, że całkowita niezdolność do pracy wystąpiła... pięć lat temu

Pani Paulina wystąpiła do ZUS-u oraz MOPS-u o przyznanie świadczeń socjalnych. MOPS wydał opinię, z której wynika, że kobieta jest trwale niezdolna do pracy od dnia wypadku i przyznał jej zasiłek w kwocie około 700 zł. Jednak orzecznicy ZUS-u mieli inne zdanie. Ich zdaniem całkowita niezdolność wystąpiła dopiero 5 lat temu, a to - jak wynika z przepisów - nie uprawnia pani Pauliny do jakichkolwiek świadczeń.

 

- Od momentu, kiedy składała wnioski o przyznanie tych świadczeń, ZUS wydawał decyzje odmawiające ich przyznania. Pani Paulina Marczuk korzystała ze środków odwoławczych takich jak odwołanie się do sądu czy skarga. Okazuje się, że we wszystkich tych sprawach sądy podzielały stanowisko ZUS - tłumaczy Sebastian Szczurek z ZUS-u w Opolu.

 

- Mamy do czynienia z rentą socjalną, czyli nie z taką rentą wypracowaną, tylko z rentą, która przysługuje ze względu na szczególne okoliczności. I regulacja prawna przewiduje, że taką rentę może dostać tylko osoba, której całkowita niezdolność do pracy powstała przed 18. rokiem życia - informuje Sylwia Jastrzębska z Sądu Okręgowego we Wrocławiu.

 

- Orzeczono w stosunku do pani Pauliny całkowitą niezdolność do pracy. Jednak pragnę zauważyć, że w swojej karierze zawodowej nie przedstawiła, nie udowodniła ona odpowiedniego okresu składkowego i nieskładkowego, by konkretne świadczenie uzyskać - dodaje Sebastian Szczurek z ZUS-u w Opolu.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Dramat niepełnosprawnego. Remont odciął go od świata

 

Paulina Marczuk odpowiada, że mając 40 lat nie ma wypracowanych lat pracy, ponieważ nie była zdolna pracować dłużej.

 

- Próbowałam cały czas podejmować zatrudnienie. Zwalniano mnie, nie przyjmowano na staże. Nie otrzymywałam zatrudnienia, ponieważ mdlałam cały czas w pracy. Omdlenia czasami zdarzają po trzy razy dziennie, a czasem jest tak, że w ogóle nie wstaję z łóżka - podkreśla.

 

- Pochylając się nad sytuacją pani Pauliny, która jest niezwykle trudna i która z pewnością wymaga rozwiązania, to trzeba podkreślić, że rozwiązanie nie leży po stronie sądu. Sąd ma obowiązek stosować przepisy w zakresie ubezpieczeń bez powoływania się na zasady współżycia społecznego, bo tak chciał ustawodawca. Państwo w takiej sytuacji jak pani Paulina, nie zostali uwzględnieni w ogóle w regulacji prawnej - tłumaczy Sylwia Jastrzębska z Sądu Okręgowego we Wrocławiu.

 

Walkę o rentę pani Paulina toczy od ponad 20 lat. Podczas jednego z wielu spotkań z komisją lekarską spotkała ją bardzo niemiła sytuacja. Kobieta twierdzi, iż miała usłyszeć od lekarza, że jest zbyt ładna, żeby dostawać rentę i że powinna raczej znaleźć sobie męża.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Kolej likwiduje przejazd. Zostaną odcięci

 

- Za każdym razem mi odmawiano przyznania jakichkolwiek świadczeń, ponieważ stwierdzano, że jestem osobą ładną. Z taką urodą powinnam mieć już dawno bogatego męża, a nie latać po sądach i prosić o rentę - relacjonuje.

 

- To komplement, jeśli pani Paulina jest ładną kobietą, piękną kobietą. Natomiast trudno mi się odnieść. Jeśli takie słowa ewentualnie padły ze strony pracownika ZUS-u czy lekarza-orzecznika, trudno mi się odnieść - odpowiada Sebastian Szczurek z ZUS-u w Opolu.

 

Pani Paulina mieszka u swojej matki, a jej przychody to zasiłek z MOPS-u w kwocie około 700 zł. Kobieta jednak nie poddaje się i zamierza składać kolejne wnioski o świadczenie z ZUS.

 

- Obecnie czekam na odpowiedź  od prezesa ZUS-u, czy przyznają mi rentę w drodze wyjątku. W całym swoim życiu przeleżałam sześć lat w szpitalu, cały czas walcząc. No i teraz też będę walczyć - zapowiada.

 

Cały materiał "Interwencji" zobaczysz tutaj.

anw / Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie