Białoruskie śmigłowce nad Białowieżą. Gen. Roman Polko: Trudno mówić o pomyłce

Polska
Białoruskie śmigłowce nad Białowieżą. Gen. Roman Polko: Trudno mówić o pomyłce
FOX52/Wikipedia/Polsat News
Gen. Roman Polko wskazał, co zawiodło w przypadku naruszenia przez białoruskie śmigłowce polskiej przestrzeni powietrznej

- Dzisiejszych czasach, kiedy jednak GPS-y wskazują doskonale pozycje, trudno mówić o pomyłce - powiedział w programie "Dzień na świecie" o wtorkowym incydencie z udziałem białoruskich śmigłowców gen. Roman Polko. Jego zdaniem dowództwo operacyjne nie podjęło kroków w kierunku wzmocnienia kontroli przestrzeni powietrznej przy granicy. Zdradził, jakie systemy powinny monitorować takie manewry.

We wtorek rano w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia mieszkańców przygranicznej Białowieży, na których widać było przelatujące białoruskie śmigłowce. Mimo początkowych informacji Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych o tym, że radary nie wykryły naruszenia przestrzeni powietrznej, wieczorem MON oświadczył, że maszyny pojawiły się nad Polską. 

 

W konsekwencji białoruski charge d’affaires został wezwany do MSZ. Z kolei ministerstwo obrony w Mińsku stwierdziło, że doniesienia o naruszeniu przestrzeni powietrznej są "naciągane" i służą usprawiedliwieniu gromadzenia wojska przy granicy. 

Gen. Polko: Trudno mówić o pomyłce

Gen. Roman Polko w programie "Dzień na świecie" przypomniał, że ze strony rosyjskiej i białoruskiej w ostatnich latach dochodziło do wielu prowokacji. - Tutaj trudno określić, czy to rzeczywiście prowokacja, czy jakiś błąd pilota. Aczkolwiek w dzisiejszych czasach, kiedy jednak GPS-y wskazują doskonale pozycje, trudno mówić o pomyłce - stwierdził. 

 

Wyraził też zdumienie, że pomimo informacji o planowanych ćwiczeniach jakie przekazała strona białoruska, polska armia nie zareagowała wzmożoną kontrolą na tym obszarze. 

 

- Bardzo mnie dziwi to, że dowództwo operacyjne nie wysłało w tamten rejon chociażby stacji radiolokacyjnych Bystra, systemu Pilica, które podczas takich ćwiczeń, w stanie, w którym mamy podwyższoną gotowość, powinny monitorować takie manewry - mówił gen. Polko na antenie Polsat News. Tłumaczył, że loty śmigłowców powinny być kontrolowane przez systemy krótkiego zasięgu ze względu na niski pułap ich działania.

 

WIDEO: Gen. Roman Polsko w programie "Dzień na świecie" 

 

Zdaniem generała dowództwo operacyjne ma odpowiednie środki, żeby reagować.

 

Generał wskazał też, że mogła zawieść też komunikacja między służbami. - Jeżeli nawet wojsko nie wykryło tych śmigłowców, no to jakieś linie komunikacyjne ze strażą graniczną, z policją w tamtym regionie powinny funkcjonować - zaznaczył. 

 

Na koniec wyraził tez swoje zdanie na temat obecności bojowników Jewgienija Prigożyna za wschodnią granicą. 

 

ZOBACZ: Białoruskie śmigłowce w okolicach Białowieży. Jest komentarz wojska

 

- Do Grupy Wagnera nie przywiązywałbym większej wagi. Ona w istocie służy Białorusi i Rosji jako przesłona do rzeczywistych działań - stwierdził. 

 

Dodał jednak, że nie sądzi, aby "wagnerowcy byli na tyle przygotowani, żeby prowadzić na terytorium Polski skutecznie działania wywiadowcze czy dywersyjne". - Zaznaczył, że szyld tej organizacji będzie wykorzystywany do tego, żeby zrzucić odpowiedzialność za różne działania - dodał.  

Oświadczenie MON

MON przekazał, że strona białoruska informowała wcześniej Polaków o szkoleniu. "Przekroczenie granicy miało miejsce w rejonie Białowieży na bardzo niskiej wysokości, utrudniającej wykrycie przez systemy radarowe" - wskazano.

 

"Dlatego też w porannym komunikacie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że polskie systemy radiolokacyjne nie odnotowały naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej" - podaje MON.

 

Szef resortu obrony Mariusz Błaszczak polecił zwiększyć liczbę żołnierzy na granicy. Ponadto wydzielono dodatkowe siły i środki, w tym śmigłowce bojowe. Polska poinformowała też o zdarzeniu NATO.

 

ZOBACZ: MON potwierdza: Białoruskie śmigłowce naruszyły przestrzeń powietrzną Polski

 

Do sprawy odniósł się rzecznik Pentagonu Pat Ryder. - Będziemy nadal bardzo poważnie podchodzili do bezpieczeństwa NATO. Będziemy nadal pracować z naszymi sojusznikami z NATO, by zapewnić, że każdy centymetr kwadratowy NATO pozostanie bezpieczny - podkreślił podczas spotkania z dziennikarzami.

Polska wzywa przedstawiciela Białorusi

"Dodatkowo Komitet ustalił, że charge d’affaires Białorusi zostanie wezwany do polskiego MSZ w celu wyjaśnienia zdarzenia. Przypominamy, że Rosja i Białoruś zintensyfikowały w ostatnim czasie działania hybrydowe przeciwko Polsce" - podkreślił resort obrony.

 

"Ze względu na możliwe dalsze prowokacje apelujemy o odpowiedzialne rozpowszechnianie i komentowanie informacji, które mogą być wykorzystane przez rosyjski i białoruski reżim" - wskazano w komunikacie.  

Białoruś odpowiada: Oskarżenia naciągane

We wtorek wieczorek na stanowisko polskiego MON odpowiedział białoruski resort obrony. "Oskarżenia o naruszenie granicy Polski przez śmigłowce Mi-24 i Mi-8 Sił Powietrznych i Wojsk Obrony Powietrznej Białorusi są naciągane i zostały postawione przez polskie kierownictwo wojskowo-polityczne w celu usprawiedliwienia gromadzenia sił i czyli blisko białoruskiej granicy" - czytamy w komunikacie.

 

"Rano dowództwo operacyjne Wojska Polskiego uspokoiło ludność oświadczeniami, że polskie radary nie odnotowały przekroczenia granicy państwowej, a wieczorem (podobno po konsultacji ze swoimi zamorskimi dowódcami) poinformowało już, że 'granica została przekroczona na bardzo małej wysokości, co uniemożliwiło wykrywanie przez systemy radarowe'" - czytamy dalej w oświadczeniu.

 

"Komunikat, niepotwierdzony danymi obiektywnej kontroli ze strony Polski, jest rozpatrywany przez Ministerstwo Obrony Republiki Białorusi w stylu 'jedna babka powiedziała' i zauważamy, że ​​nie doszło do naruszenia przestrzeni powietrznej przez Mi-24 i śmigłowce Mi-8" - twierdzą Białorusini.

ap/dsk / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie