Petersburg: Rosjanka wszczęła alarm. Policja przyjechała do mewy

Świat
Petersburg: Rosjanka wszczęła alarm. Policja przyjechała do mewy
FLICKR/bertknot
Zdjęcie ilustracyjne

Mieszkanka Petersburga miała wezwać policję, bo zaniepokoił ją podejrzany dron. Według medialnych relacji bezzałogowiec okazał się zwykłą mewą. Zdaniem doradcy szefa MSW Ukrainy Rosjanie "wariują" przez propagandę o aktywności "wrogich" dronów.

Petersburskie media doniosły w czwartek o nietypowym zgłoszeniu, jakie trafiło do tamtejszych policjantów. Dzień wcześniej mieszkanka tego rosyjskiego miasta miała wezwać funkcjonariuszy, ponieważ - jak wyjaśniała - zauważyła drona.

 

Informacja wydawała się poważna ze względu na obowiązujący w mieście zakaz. Zgodnie z nim nad Petersburgiem dronami latać nie wolno.

 

ZOBACZ: Ukraina: Nocne ataki Rosjan. Drony nad Kijowem

 

W mediach podano, że na miejsce dotarli policjanci, którzy ustalili, że to nie dron, tylko - jak ustaliła "Komsomolskaja Prawda" - gruba mewa.

Heraszczenko: Zdrowy człowiek wariuje

Temat podchwyciła prasa ukraińska i skomentował ją także doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy Anton Heraszczenko. "Tak się dzieje, gdy codziennie w telewizji mówi się ludziom o walce z ukraińskimi 'ptakami'. A zdrowy człowiek wariuje" - napisał w Telegramie.

 

 

Tymczasem w czwartek po południu "Komsomolskaja Prawda" podała, że policja w Petersburgu zaprzecza informacji, że otrzymała zgłoszenie o dronie, który okazał się mewą. W stanowisku cytowanych służb nie pojawia się jednak nazwisko autora komentarza ani nazwa jednostki, która byłaby źródłem komunikatu.

jk/wka / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie