Dąbrowa Górnicza. 30-latka wypadła z trzeciego piętra. Zatrzymano partnera zmarłej kobiety

Polska
Dąbrowa Górnicza. 30-latka wypadła z trzeciego piętra. Zatrzymano partnera zmarłej kobiety
Polsat News
Blok przy ul. Reymonta 14 w Dąbrowie Górniczej, w którym mieszkała tragicznie zmarła kobieta

Tragedia w niedzielny poranek. Przechodzący w pobliżu siedmiopiętrowego bloku w Dąbrowie Górniczej spacerowicz natknął się na leżące bezwładnie ciało kobiety. Kobieta wypadła z okna na trzecim piętrze. W sprawie jej śmierci zatrzymano dwóch mężczyzn, w tym partnera zmarłej. Obaj w chwili zdarzenia znajdowali się w mieszkaniu z 30-latką. Świadkowie twierdzą, że ofiara została wyrzucona z okna siłą.

Do makabrycznego zdarzenia doszło na osiedlu w śródmiejskiej dzielnicy Reden. 

 

- Wczoraj po godz. 9 otrzymaliśmy telefon od przypadkowego świadka. Zgłoszenie o tym, że na ul. Reymonta 14 z trzeciego piętra wypadła młoda kobieta. Policjanci udali się tam natychmiast, byli jako pierwsi, podjęli reanimację. Przybyły też inne służby ratunkowe. Lądował nawet helikopter na pobliskim parkingu - powiedział reporterowi Polsat News podkomisarz Bartłomiej Osmólski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Dąbrowie Górniczej.

 

ZOBACZ: Matka włączyła bajki i wyszła z domu. Dziecko wypadło przez okno

 

Poszkodowana leżała na chodniku przed blokiem. Ślady krwi wciąż są widoczne na ziemi. Wezwane Lotnicze Pogotowie Ratunkowe musiało lądować na parkingu przed znajdującym się za budynkiem supermarketem.

 

Nie była sama w mieszkaniu. Towarzyszyło jej dwóch pijanych mężczyzn

Niestety, kobiety nie udało się uratować. Zmarła na miejscu. - Z policyjnych ustaleń wynika, że kobietą była 30-latka, która w chwili zdarzenia w mieszkaniu przebywała z dwoma mężczyznami. Mężczyźni zostali zatrzymani do wyjaśnienia sprawy. Oboje byli nietrzeźwi. Do późnych godzin popołudniowych w dniu wczorajszym nasi śledczy pracowali pod nadzorem prokuratora - przekazał funkcjonariusz.

 

Obecnie trwa zbieranie materiału dowodowego, są przesłuchiwani świadkowie. Dla dobra śledztwa policja nie ujawnia szczegółów toczącego się postępowania.

Partner wyrzucił ją siłą? Tak twierdzą mieszkańcy bloku, w którym wcześniej doszło do kłótni

Świadkowie zdarzenia mówią, że tragedię poprzedziły odgłosy awantury i krzyki za ścianą, które zaniepokoiły mieszkających za ścianą sąsiadów. Większość osób, z którymi rozmawiał reporter Polsat News Jakub Zegadło, jest przekonana, że 30-latka nie wypadła z okna na trzecim piętrze "bez pomocy".

 

Jak twierdzą, policja miała być wezwana z powodu zakłócania ciszy nocnej na kilka godzin przed śmiercią kobiety przynajmniej raz. 

 

- O pierwszej w nocy była policja, zgłosili sąsiedzi, bo już nie mogli wytrzymać. Nawet tego nie odnotowali. To, co my wiemy, że była jakaś interwencja i ona (tragicznie zmarła kobieta - red.) po tej interwencji wyszła, bo ta winda bez przerwy jeździ, człowiek słyszy, są psy na klatce, to pies szczeka - relacjonowała jedna z mieszkanek bloku przy ul. Reymonta 14.

 

ZOBACZ: Niemcy: 19-latek wypadł z okna na siódmym piętrze. Przeżył

 

- Prawdopodobnie z tego, co mówili sąsiedzi, wróciła o szóstej rano tam. Jeszcze (był - red.) jakiś kolega i pili wspólnie. No i o szóstej rano się awantura zrobiła. Jak ona wypadła to nie wiem. Wiem, że niektórzy widzieli. Widziały dwie osoby, jak leciała. (...) Reanimowali ją prawie dwie godziny, ale to nic nie dało - dodała kobieta z sąsiedztwa.

 

W sprawie zatrzymano dwóch mężczyzn - 35-letniego partnera kobiety oraz kolegę, z którym przebywał wtedy w mieszkaniu wspólnie z 30-latką. W chwili zatrzymania byli nietrzeźwi. Od momentu zatrzymania śledczy mają 48 godzin, by przedstawić im ewentualne zarzuty.

 

Jak wynika z informacji przekazanych przez prokuraturę, szczegóły dotyczące sprawy mają zostać podane do publicznej wiadomości we wtorek.

map/ sgo / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie