Trzęsienie ziemi w Turcji. Agata Bromberek: Do wielu miejsc pomoc długo nie docierała

Świat
Trzęsienie ziemi w Turcji. Agata Bromberek: Do wielu miejsc pomoc długo nie docierała
Polsat News
Agata Bromberek od 18 lat mieszka w Turcji. Rodzina jej męża poważnie ucierpiała podczas trzęsienia ziemi

- Pomoc długo nie docierała do tych wiosek. Rejon, w którym doszło do trzęsienia ziemi, jest tak ogromny i gęsto zaludniony, że ekipa mojego męża była pierwszymi ludźmi, którzy tam dotarli z pomocą. To było pod koniec drugiego dnia od katastrofy - opowiadała w Polsat News Agata Bromberek, Polka mieszkająca w Turcji.

W Turcji liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi, które w poniedziałek nawiedziło turecko-syryjskie pograniczne, wzrosła do 20 665 - poinformowała w sobotę rano turecka rządowa agencja ds. sytuacji nadzwyczajnych i klęsk żywiołowych (AFAD).


Do sobotniego poranka polskim ratownikom udało się uratować spod gruzów 12 osób.


Od pierwszego trzęsienia ziemi we wczesnych godzinach rannych w poniedziałek doszło do 1891 wstrząsów wtórnych.

 

ZOBACZ: Trzęsienie ziemi w Turcji. Polscy strażacy uratowali dwunastą osobę spod gruzów


- W Turcji wszyscy jesteśmy pochłonięci tym, żeby ratować ofiary i zapewnić im dach nad głową. Cała Turcja pomaga. Jeszcze chyba nie rozmawia się o tym, co później - mówiła Agata Bromberek, Polka od 18 lat mieszkająca w Turcji. - Żyjemy chwilą i staramy się ocalić jak najwięcej osób. Zapewnić ciepło, jedzenie tym, którym udało się przeżyć - dodaje.


Jak relacjonuje, zostały utworzone centra kryzysowe przy wjazdach do dużych miast. - Tam trafiają osoby, które uciekają. Podlegają tam rejestracji i są kierowane np. do pustych hoteli. Niektórzy otwierają swoje domy, zapraszają ludzi. Wiele osób przyjmuje swoich krewnych, tak było w naszym przypadku. Rodzina męża poważnie ucierpiała - mówi Bromberek.

 

WIDEO: Zobacz rozmowę z Agatą Bromberek

Trzęsienie ziemi w Turcji. "Przerażające doświadczenie"

Podkreśliła, że kto tylko mógł, ruszył w region, w którym doszło do trzęsienia ziemi. Jej mąż, wraz z czterema braćmi, od razu po telefonie od rodziny, która ucierpiała, przygotował pomoc i pojechał na miejsce katastrofy.


Opowiada, że krewni jej męża mówili, że "to było przerażające doświadczenie".

 

ZOBACZ: Turcja. Matka i dziesięciodniowy noworodek wyciągnięci spod gruzów


- Mimo tego, że pomoc była zorganizowana od razu, to długo nie docierała do tych wiosek. Ten rejon jest tak ogromny i gęsto zaludniony, że np. ekipa mojego męża była pierwszymi osobami, które tam dotarły. To było pod konied drugiego dnia od katastrofy. Ci ludzie długo byli sami, czekali tylko w piżamach, nie mieli nic - podkreśla.


- We wsiach ludzie potrafią przetrwać w trudnych warunkach. Rozpalili ogniska, mają zwierzęta, kury - dodaje.


Jak zaznaczyła, w wielu miejscach z całych miejscowości "została kupa gruzów". - Ci ludzie nie będą chcieli tam wracać - dodała.

prz / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie