Trzęsienie ziemi. Polski siatkarz: Ludzie wołają o pomoc z zapadniętych budynków
Ludzie są zdani na siebie. Brakuje dosłownie wszystkiego - mówił na antenie Polsat News Bartosz Bućko zawodnik tureckiego klubu siatkarskiego Hatayspor, który razem z żoną i dziesięciomiesięcznym dzieckiem uciekł z Antiochii. Siatkarz zaapelował o pomoc dla polskiego siatkarza, który wciąż znajduje się w mieście.

Bartosz Bućko po trzęsieniu ziemi uciekł z rodziną z miejscowości Antiochia w regionie Hatay do miasta Mersin.
- Ja wracałem z meczu, żona była z dzieckiem w domu i uciekła. Ściany zaczęły się walić, wszystko się ruszało. Wzięła naszego małego i tak jak spali, tak uciekli z mieszkania. Jak ja wróciłem po dwóch godzinach. Nawet nie wjechałem do miasta, trzeba było dobiec, przebiec przez zawalone budynki. To były straszne sceny, było ciemno - relacjonował.
Jak przekazał, razem z żoną poczekali do rana i poprosili obce osoby, by mogli z nimi wyjechać z miasta. Obecnie rodzina siatkarza mieszka w hotelu. - Staramy się pomóc tym, którzy tam zostali. Jeszcze raz podkreślę, Antiochia jest trochę zapomniana - dodał.
WIDEO. Trzęsienie ziemi w Turcji i Syrii. Polski siatkarz: Ludzie są zdani na siebie

Siatkarz zaapelował o pomoc
- Cały czas w Antiochii jest mój kolega Krystian Walczak, który spędził tam już drugą noc. Cały czas oczekuje na pomoc razem z moim menadżerem - mówił.
Bućko zaapelował, by osoby, które mogą, włączyły się w pomoc. Jak powiadomił, Krystian Walczak wraz z kilkuosobową grupą nie mogą wydostać się z miasta. Obecnie znajdują się w naruszonym przez trzęsienie budynku. - Mają dach nad głową. Mieli ciepło, dopóki był prąd. Z tego, co wiem tej nocy nie było już prądu. Oni potrzebują transportu, żeby wydostać się z miasta - mówił.
Trzęsienie ziemi w Turcji. "Ludzie są zdani na siebie"
Jak wyjaśnił, w Antiochii mieszkało 200 tys. osób. - Sytuacja w mieście jest dramatyczna. Cały czas docierają do mnie informacje od kolegów, siatkarzy, którzy już w większości wydostali się z miasta. Mmiasto jest zniszczone, jeżeli budynek nie jest zawalony, jest mocno uszkodzony. Miasto w ogóle nie nadaje się do zamieszkania - mówił.
Mimo pomocy, która płynie z całego świata, są miejsca, do których służby jeszcze nie dojechały.
- Główna część pomocy pojechała do miasta Gazaintep, do miejsca, które może jest jeszcze bardziej dotknięte tym kataklizmem, ale w Antiochii wozy, służby, można liczyć na palcach jednej ręki. Ludzie wołają o pomoc z zapadniętych budynków, a nie ma dźwigów i jest jedna straż pożarna. To są straszne obrazki i na tę chwilę nie ma jak pomóc - przekazał.
ZOBACZ: Trzęsienie ziemi w Turcji. Polscy ratownicy uratowali kolejną osobę
Bućko zaznaczył, że rejon Antiochii jest obecnie zapomniany, jeżeli chodzi o kierowanie tam pomocy. Jak mówił, do wtorku do godziny 12 do miasta nie przyjechała pomoc. - Ludzie są zdani na siebie - przekazał. Jak relacjonował, w Turcji zaczyna brakować m.in. koców, wody, jedzenia. - Brakuje dosłownie wszystkiego - mówił.
W środę rano rano turecka rządowa agencja ds. sytuacji nadzwyczajnych i klęsk żywiołowych powiadomiła, że w kraju wiadomo o 6234 ofiarach śmiertelnych i ponad 37 tys. osób rannych. W Syrii zginęło 2530 osób. W obu krajach cały czas trwają akcje ratunkowe po trzęsieniu ziemi o magnitudzie 7,8, do którego doszło w poniedziałek nad ranem oraz o magnitudzie 7,7, do którego doszło niecałe 12 godzin później. Doszło także do serii ponad 100 wstrząsów wtórnych. Zniszczenia rozciągają się na ponad 330 km.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej