"Interwencja": Aresztowany za kradzież u jubilera twierdzi, że jest niewinny. "Stracił wszystko"

Polska
"Interwencja": Aresztowany za kradzież u jubilera twierdzi, że jest niewinny. "Stracił wszystko"
Polsat News
Wojciech Leszczyński twierdzi, że jest niewinny

Wojciech Leszczyński spędził siedem miesięcy w areszcie podejrzany o kradzież u jubilera. 10 grudnia 2019 roku miał wybiec ze sklepu z zegarkiem wartym około 200 tysięcy złotych. 27-latek twierdzi, że jest niewinny i tego dnia pracował w Niemczech, 1100 km od miejsca przestępstwa. Dostarczył nawet dowody to potwierdzające. Śledczy mają jednak inne. Materiał "Interwencji".

10 grudnia 2019 roku w centrum handlowym w Gdańsku doszło do kradzieży. Do sklepu z biżuterią wszedł młody mężczyzna, przymierzył kilka zegarków, po czym wybiegł z najdroższym - wartym prawie 200 tysięcy złotych. W czerwcu 2022 roku policjanci zatrzymali podejrzanego. Według nich ukrywał się w Niemczech.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Kupili od gminy tani węgiel. Za odbiór każą płacić "ekstra"

 

O kradzież oskarżono 27-letniego Wojciecha Leszczyńskiego. Na siedem miesięcy trafił do aresztu. Mężczyzna twierdzi, że nigdy się nie ukrywał. Od paru lat pracował w Niemczech, wynajmował tam mieszkanie, ma rachunek bankowy. Do Polski przyjeżdżał regularnie do rodziny do Świecia.

W dniu kradzieży był w pracy

- Ja byłem naprawdę zdziwiony, bo siostra przedstawiła takie dokumenty tutaj w Świeciu, że tego dnia byłem w pracy. Osobiście tego nie mogłem dostarczyć, bo urlopu bym nie dostał na tamten czas – opowiada Wojciech Leszczyński.

 

- W mediach pojawiały się takie informacje, że zatrzymano mieszkańca Świecia, że mieszkał w Niemczech, że ukrywał się… To jest zupełna nieprawda, bo brat przyjeżdżał do nas, jak był na urlopie. Spędzał z nami czas, byliśmy razem na wakacjach. Normalnie tam pracował, miał mieszkanie, poukładał sobie życie – tłumaczą Aleksandra i Marta, siostry pana Wojciecha.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Przed oknami rośnie im betonowa ściana. Mieszkańcy protestują

 

- Podjąłem tę pracę, ustabilizowałem się. Trzy lata miałem umowę, miałem dostać kontrakt stały w zeszłym roku. No i wszystko mi zabrali po prostu. 17 czerwca miałem kontrolę policji, poprosili mnie o dokumenty. Powiedziałem, że przyjechałem wyrobić dokumenty, to poprosili o PESEL. Podałem go i powiedzieli, że będę miał postawione zarzuty, że 10 grudnia 2019 roku ukradłem zegarek – wspomina pan Wojciech.

Prokuratura: Wysokie prawdopodobieństwo, że podejrzany dopuścił się przestępstwa

Kradzieży dokonano około 20:45. Dokumenty, które pokazał nam mężczyzna, potwierdzają, że tego dnia był w pracy od 20 do 5 rano. Tak samo dzień wcześniej i dzień po przestępstwie. Podobnie zeznają jego współpracownicy. Od Gdańska dzieliło go 1100 kilometrów. Policja te dowody otrzymała rok przed zatrzymaniem pana Wojciecha.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Zamordował matkę. Nie pójdzie do więzienia, bo... bierze narkotyki

 

- Mój klient od samego początku podawał to alibi, wskazywał świadków. Niestety cały czas jesteśmy na etapie weryfikowania tego alibi. Ale uważam, że można było po prostu to zrobić wcześniej. Jeżeli organy ścigania dysponowały dokumentami, mogły po prostu sprawdzić, czy ten człowiek tam przebywał – podkreśla Andrzej Bagniewski, prawnik pana Wojciecha.

 

- W dalszym ciągu zachodzi wysokie prawdopodobieństwo, że podejrzany dopuścił się zarzucanego mu przestępstwa – twierdzi jednak Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Zakaz opuszczania kraju

11 stycznia tego roku pan Wojciech został zwolniony z aresztu. Nadal ciąży na nim zarzut kradzieży, ma zakaz opuszczania kraju, więc nie może wrócić do pracy w Niemczech. Śledczy cały czas sprawdzają jego alibi.

 

- Sąd wskazał, że mimo iż dysponował tymi dowodami, w dalszym ciągu zachodzi wysokie prawdopodobieństwo, że podejrzany popełnił zarzucane mu przestępstwo. Tutaj uzyskano opinię antroposkopijną, która ma na celu identyfikację osoby na podstawie wizerunku, który został zarejestrowany. To leżało u podstaw postawienia zarzutu. Ale również okazanie tej osoby świadkowi – tłumaczy Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Podżyrowała kredyt koleżance. Została z długami

 

- Z tego, co ja wiem, to kolega go nie rozpoznał tam. Ileś tam czekał, poszedł na to rozpoznanie. Później się okazało, że potrzebny jest adwokat. I z tego, co mówił, to chyba nie rozpoznał. No chyba, że nie doszło do tego, ale ja też tak nie chciałem wypytywać, bo to może być jakaś trauma, to młody chłopak – słyszymy u jubilera, gdzie doszło do napadu.

Stracił wszystko

- Pan aktualnie stracił wszystko, pozostał bez pracy, zarejestrował się w urzędzie jako bezrobotny. Posiada teraz zameldowanie u swojej siostry w Świeciu. No i musi zaczynać wszystko od nowa – podkreśla Andrzej Bagniewski, prawnik pana Wojciecha.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Konflikt przedsiębiorcy z urzędnikami. Kto ma rację?

 

- Uprawnienia mi zrobili na maszyny, bardzo mnie chwalili jako pracownika. Przyjemność mi sprawiała ta praca. Jest smutno, że wszystko zabrane mam. Wszystko, co budowałem, to poszło. Pracy nie mam, bo skończyła mi się umowa, a mieszkanie w Niemczech oddałem. Mam zakaz opuszczania kraju – mówi pan Wojciech.

 

Reportaż wideo dostępny jest tutaj.

adn/map / Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie