Ukraina: Polscy wolontariusze ostrzelani w Bachmucie. Kobieta straciła nogę

Świat
Ukraina: Polscy wolontariusze ostrzelani w Bachmucie. Kobieta straciła nogę
Telegram/wojska desantowe Sił Zbrojnych Ukrainy/Facebook/Klika w Charkowie
Ostrzelany samochód w Bachmucie

Polscy wolontariusze, którzy pomagali potrzebującym na wschodzie Ukrainy, zostali ranni. W Bachmucie ich samochód ostrzelano. Grażyna Aondo-Akaa straciła nogę. Relację ze zdarzenia opublikowali w mediach społecznościowych.

Grażyna Aondo-Akaa i Kamil Moskal to polscy wolontariusze Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół. Udzielali pomocy potrzebującym między innymi w ogarniętym walkami Bachmucie. Tam zostali ranni.

 

10 stycznia Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że wolontariusze dotarli do szpitala klinicznego w Lublinie, gdzie spotkał się z nimi minister Adam Niedzielski.

 

Ostrzał w Bachmucie

Całą historię Grażyna i Kamil opisali w mediach społecznościowych. 6 stycznia doszło do ostrzału, w którym szczególnie ucierpiała wolontariusza. "Błysk. Huk. W ułamku sekundy padam na ziemię. W lewej nodze czuję obezwładniający ból. W prawej nie czuję już nic, oprócz tego jak strugami zaczyna wypływać ze mnie krew. Nie jestem w stanie się ruszyć, za to widzę jak dookoła ludzie uciekają do schronu" - pisze kobieta.

 

"Po kilkunastu sekundach przybiega Kamil. Zakłada mi stazę (opaskę uciskową - red.) na prawą nogę. Mówię, że drugą mam w kamizelce - wyciąga ją i też zakłada na prawą nogę. Wtedy pierwszy raz pomyślałam, że chyba jest źle, skoro obie stazy mam na jednej nodze" - czytamy dalej.

 

ZOBACZ: Ukraina. Ostrzał Kijowa. Alarm w całym kraju

 

Na nogę Gryżyny założono jeszcze trzecią stazę i szalik. "Przybiega Swieta, przynosi wodę, mówi, że zna taką piękną rosyjską piosenkę i pyta, czy mi zaśpiewać. Wtedy po raz drugi myślę, że jest źle. Pytam Kamila, czy skoro przypadkowi ludzie śpiewają mi rzewne rosyjskie piosenki, to czy ja umieram. Odpowiada, że na razie się nie wykrwawiam - ale widzę, że nic pewniejszego nie może mi powiedzieć" - relacjonuje.

Brak łączności i walka o pomoc

Wolontariusze nie mogli wezwać karetki. "Starlinka też rozje**ło, nie ma łączności" - czytamy we wpisie. Najpierw decydują się na podróż uszkodzonym samochodem, ale ostatecznie na miejsce dociera wojskowe auto. Grażyna jest ewakuowana w pierwszej kolejności. "Ludzie na kocu przenoszą mnie (…), widzę, że moja noga w kostce trzyma się tylko w bucie albo na jakimś kawałku skóry. Widzę krew i mięso. Wtedy już z pewnością wiem, że jest źle" - wspomina.

 

ZOBACZ: Ukraina. Ołeksij Reznikow zwrócił się do Rosjan. "Rozpocznie się kolejna faza mobilizacji"

 

Później wolontariusza trafiła do kilku punktów. W Pawłogrodzie wykonano operację i amputowano nogę. W swoim wpisie Grażyna opisała co działo się później i jak trafiła do Polski.

 

 

"15 godzin jazdy karetką do granicy. W karetce, kiedy w końcu prowadzę rozmowę medyczną po polsku - potwierdzają się moje przypuszczenia. Nie miałam prawa tego przeżyć. Kamil uratował mi życie" - pisze dalej i opisuje sytuację w Bachmucie. "Codziennie zostaje rannych około 120 osób. 120 osób codziennie w tym jednym miejscu płaci życiem i zdrowiem za 50-100 metrów, które codziennie Rosjanie zdobywają. 120 osób codziennie płaci życiem i zdrowiem, za 50 metrów ziemi" - podkreśla.

 

"Cieszymy się, że żyjemy. Wy też się cieszcie z każdego danego wam dnia" - kończy swój wpis Grażyna.

jk/ sgo / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie