Tatry. Spadł w trakcie podejścia na Rysy. Przeleciał 300 metrów w dół
Nie mieli raków, czekanów i kasków, ale i tak poszli zdobywać Rysy. Dla jednego z nich zakończyło się to bolesnym upadkiem z 300 metrów. Jego kompan, pochodzący z Białorusi, zawiadomił służby ratunkowe. Na odsiecz ruszyli TOPR-owcy, którzy uznali, że poszkodowanego trzeba pilnie ewakuować.
Zgłoszenie od turystów próbujących zdobyć Rysy dotarło do Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w środę o 3:50 rano. Pod numer 112 zadzwonił Białorusin i poinformował, że jego kolega zsunął się po twardym śniegu w stronę Czarnego Stawu.
ZOBACZ: Świętokrzyskie: Pijany 62-latek zasnął na wozie. Miał ponad 3 promile
Z zakopiańskiej centrali na pomoc wyjechało trzech ratowników. Gdy dotarli na miejsce okazało się, że poszkodowany mężczyzna upadł z wysokości 300 metrów i doznał wielu poważnych obrażeń.
TOPR-owcy musieli opatrzyć mu między innymi głowę. Na zamieszczonych przez nich zdjęciach widać, że niepokryty bandażami był jedynie jego zakrwawiony nos.
Wspięła się na Świnicę. Nie potrafiła zejść
Ratownicy zdecydowali, że rannego trzeba pilnie ewakuować śmigłowcem do szpitala w Zakopanem. Drugi turysta został sprowadzony przez nich do schroniska przy Morskim Oku. "Żaden z ratowanych nie posiadał raków, czekana czy kasku!" - podkreślili.
ZOBACZ: Tatry: Kobieta utknęła na Świnicy. Ratownicy ruszyli do akcji
To kolejny przypadek tej zimy, gdy ktoś wybrał się w góry bez niezbędnego sprzętu. Kobieta, która w poniedziałek wspinała się na szczyt Świnicy, nie umiała odnaleźć drogi powrotnej. Brakowało jej wyposażenia i "technicznego", i topograficznego.
Na Świnicę musieli więc ruszyć TOPR-owcy. Wydostali ją z pomocą lin na grań, a następnie zaprowadzili do schroniska Murowaniec. Stamtąd autem wrócili do Zakopanego.