Alarm przeciwlotniczy w Ukrainie. Z lotniska na Białorusi wystartował rosyjski samolot
W Ukrainie rano ogłoszono alarm przeciwlotniczy. Z Białorusi poderwał się samolot, który mógł przenosić rakiety dalekiego zasięgu. O świętach w cieniu wojny na antenie Polsat News mówił mer Lwowa Andrij Sadowy. - W Polsce ludzie idą do kościoła, a u nas do schronów - powiedział Sadowy.

W niedzielę rano alarm przeciwlotniczy obejmował terytorium całej Ukrainy. Po godzinie 12 ponownie władze ostrzegają przed możliwymi atakami rakietowymi.
Jak informowały media, z białoruskiego lotniska wystartował rosyjski MiG-31K, który może przenosić rakiety Kindżał o zasięgu pokrywającym terytorium całej Ukrainy. W takich przypadkach za każdym razem w Ukrainie ogłaszany jest alarm.
We Lwowie mieszkańcy nie maja prądu
- W Polsce ludzie idą do kościoła, a u nas do schronisk. Nie wiadomo, czy to będzie godzina czy dwie - mówił w Polsat News mer Lwowa Andrij Sadowy.
ZOBACZ: Rosja. Pożar centrum handlowego na Kubaniu
Jak podkreślił, noc była spokojna, ale są problemy z prądem. - To normalna sytuacja, że połowa ludzi ma prąd a połowa nie - dodał Sadowy.
WIDEO: Mer Lwowa w Polsat News: Barbarzyńcy nie dają nam spokoju

Mer opowiedział, że we Lwowie wczoraj odbyły się uroczystości z okazji Świąt Bożego Narodzenia. - Było oficjalne otwarcie szopki, była msza w katedrze - wyjaśnił Sadowy.
Sadowy: Barbarzyńcy nie dają nam spokoju
Podkreślił, że mieszkańcy starają się żyć normalnie, ale w każdej chwili muszą być gotowi zejść do schronu. - Ci barbarzyńcy cały czas nie dają nam spokoju - powiedział Sadowy.
Przed godziną 11 władze poinformowały o zakończeniu alarmu dla całej Ukrainy. Po godzinie znów pojawiły się ostrzeżenia przed możliwymi atakami rakietowymi dla mieszkańców niemal połowy kraju.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej