"Interwencja": Sześć lat odsiadki za wypadek, którego nie spowodował. Polak w białoruskim więzieniu

Polska
"Interwencja": Sześć lat odsiadki za wypadek, którego nie spowodował. Polak w białoruskim więzieniu
Interwencja
Polski kierowca został skazany na 6 lat więzienia na Białorusi

Polski kierowca tira został skazany na sześć lat więzienia na Białorusi za śmiertelny wypadek, którego nie spowodował. W tył naczepy pana Przemysława uderzyło auto osobowe. Mężczyzna czekał cztery dni na dalsze decyzje białoruskiej milicji. W końcu, za radą polskiej konsul, postanowił wrócić do Polski, co zostało odebrano jako ucieczka. Materiał "Interwencji".

Pod koniec ubiegłego roku pan Jarosław Zbucki i jego syn Przemysław wracali z Rosji przez Białoruś. Mężczyźni pracowali jako kierowcy TIRa. W pewnym momencie na drodze, którą jechali doszło do wypadku.

 

- Wracaliśmy z Jekaterynburga, z Michałowska po załadunku. I na Białorusi uderzył w nas samochód. Był wypadek, my omijaliśmy wypadek i w tym czasie uderzył w nas z tyłu jadący samochód - opowiada Jarosław Zbucki, ojciec pana Przemysława.

 

ZOBACZ: Nie żyje Marika Dzioba. Kobieta od roku walczyła o życie po bestialskim ataku męża

 

- Prędkość należy dostosować do warunków. Jeśli mamy lód, to ta pani powinna jechać dużo wolniej. Ona minęła ciężarówkę. Ciężarówka, którą wyprzedzała, zdołała zatrzymać się przed wypadkiem, natomiast ona się nie zdążyła zatrzymać. Gdzie ciężarówka jest dużo cięższa - mówi Kornel Zbucki, brat pana Przemysława.

Mężczyźni składali wyjaśnienia

Wskutek tego zderzenia śmierć na miejscu poniosły dwie pasażerki samochodu osobowego. Pan Jarosław i jego syn zostali poproszeni przez milicję o pozostanie na Białorusi, ponieważ ich auto musiało zostać poddane ekspertyzie.

 

- Oni nas pierwszego dnia zawieźli na zeznania. Ja tylko jedne zeznania złożyłem, jednego dnia i więcej nic. Syna jednego dnia przesłuchiwali, później drugiego dnia przesłuchiwali, tachograf, ekspertyzy robili - tłumaczy Jarosław Zbucki, ojciec pana Przemysława.

 

Pytamy, czy odczuł, że zdaniem policji jego syn był sprawcą tego wypadku?

 

- Nie, bo jakby stwierdzili, że był sprawcą, to od razy byłby zamknięty - odpowiada.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Tragiczna pomyłka. Zamiast do szpitala, trafiła do aresztu

 

Po kilku dniach mężczyźni odebrali telefon...

 

- Zadzwoniła sama konsul RP na Białorusi. Myśmy się z konsulatem nie kontaktowali przez te dni, tylko właśnie ostatniego dnia zadzwonili i pani konsul doradziła żebyśmy wyjechali jednak - mówi Jarosław Zbucki, ojciec pana Przemysława.

Polacy próbowali wrócić do kraju

Mężczyźni za radą dyplomatki udali się na granicę. Pan Przemysław, mimo iż nie wydano mu oficjalnego zakazu wyjazdu, został tam zatrzymany. Aresztowania dokonano na podstawie nagranej przez białoruskie służby rozmowy telefonicznej pomiędzy nim a konsul RP. Później tę rozmowę w całości wyemitowano w reportażu białoruskiej telewizji.

 

Reporter: Władze białoruskie nie poinformowały kierowcy, że jest na niego nałożony obowiązek pozostawania na Białorusi, a mimo to został zatrzymany? 

 

Małgorzata Zbucka, matka pana Przemysława: Dopiero na granicy, kiedy pani konsul im próbowała pomóc wyjechać z kraju.

 

Reporter: Tylko skąd w takim razie ci pogranicznicy wiedzieli o tym, że pani syn ma zostać zatrzymany?

 

Małgorzata Zbucka: No skoro w nagraniu słychać to, co mówi pani konsul?

 

Reporter: Polskiego konsula podsłuchiwały służby w trakcie rozmowy z polskim obywatelem?

 

Małgorzata Zbucka: Służby białoruskie tego nie ukrywają, że oni mają podsłuch tam w konsulacie. Wcale tego nie ukrywają.

"Był w bardzo złym stanie"

Mimo, że Przemysław Zbucki nie był sprawcą wypadku, został skazany na sześć lat pozbawienia wolności. Polska dyplomacja zapewnia, że dokłada wszelkich starań aby problem rozwiązać.  Mama pana Przemysława była niedawno u niego na widzeniu.

 

- Był w bardzo złym stanie. Powiedział mi, że po każdej rozprawie, kiedy go przywozili, trafia do innej celi. Został zamknięty w 13 osób w pomieszczeniu, gdzie tam i palili i wszystko. Tam było bardzo zimno. Siedział z gorączką, bolała go głowa, bardzo źle się czuł - opisuje Małgorzata Zbucka.

 

- Schudł dużo, miał gorączkę, źle się czuł. Mama wstała od stołu, a syn nawet nie wstał, nie podniósł głowy – był załamany po prostu. Ale nie dziwie się, dostał 6 lat za to, że mu ktoś wjechał w naczepę - przyznaje Kornel Zbucki, brat pana Przemysława.

 

- 6 lat za nieumyślne spowodowanie wypadku no i to, że "uciekał", to jest jednoznaczne na Białorusi z przyznaniem się do winy - dodaje Małgorzata Zbucka.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Największa samowola budowlana w Polsce stoi nad samym morzem

 

Rodzina pana Przemysława zbiera pieniądze na pomoc prawną.

 

- Prowadzimy zbiórkę głównie na to, żeby po wyroku tej rodzinie oddać pieniądze za stratę dwóch córek. Żeby te osoby nie miały żadnych roszczeń do mojego brata. Wtedy będziemy mogli składać wniosek, żeby służby białoruskie przekazały Przemka do Polski lub żeby w najgorszym przypadku po trzech latach wyszedł z więzienia - tłumaczy brat, Kornel Zbucki.

 

- Staramy się mu pomóc ze wszystkich sił i to jest chyba najgorsza rzecz jaką mogą usłyszeć jego bliscy. Bo my się staramy, ale nie możemy dać gwarancji, że wszystko się zakończy dobrze. Liczymy, że władze białoruskie się opamiętają. Będziemy zawsze próbowali nawiązać z nimi kontakt w sprawie dobra naszego obywatela i liczymy, że tak się stanie - mówi Łukasz Jasina, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

 

Materiał "Interwencji" do obejrzenia >TUTAJ<

dsk/arż / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie