Dziwne okoliczności śmierci ubezpieczonych. "Obrzydliwy schemat działania"

Polska
Dziwne okoliczności śmierci ubezpieczonych. "Obrzydliwy schemat działania"
Archiwum Straży Pożarnej
Kadr z programu "Państwo w państwie"

Takiej sprawy i takiego śledztwa jeszcze w Polsce nie było. Toruński przedsiębiorca Maciej B. ubezpieczał ludzi na życie, a ci w krótkich odstępach od ubezpieczenia umierali bądź ginęli, często w bardzo dziwnych okolicznościach.

Wszystko zaczyna się od wypadku pod koniec 2020 roku. W niewielkiej miejscowości pod Toruniem daewoo matiz spada ze skarpy i staje w płomieniach. W środku ginie dwóch mężczyzn: Rafał Koczan i Sławomir Śliwiński.

 

Jakiś czas po tym zdarzeniu okazuje się, że obydwaj byli zatrudnieni w firmie Macieja B., a pracodawca ubezpieczył każdego z nich na życie w kilku towarzystwach. Co bardzo nietypowe beneficjentem tych ubezpieczeń nie jest nikt z rodziny, a właśnie sam Maciej B. Suma wypłat tylko z tego jednego wypadku mogła sięgnąć nawet sześciu milionów złotych.

 

ZOBACZ: "Państwo w Państwie": Wyłudzanie odszkodowań. "Najlepsi mogą mieć kilkaset kolizji rocznie"

 

- Mój syn zginął, bo ktoś chciał zarobić duże pieniądze – tłumaczy Andrzej Koczan.

 

Właścicielem samochodu, którym poruszali się mężczyźni, był Maciej B. Auto spada ze skarpy w miejscu, w którym nigdy nie dochodziło do wypadków. 40 minut przed pożarem w tym miejscu, świadek widzi na poboczu dwa zaparkowane samochody, w tym jeden to matiz.

Matka zmarłego Rafała: Moje dziecko zostało zamordowane

Świadek twierdzi też, że to nie był wypadek, a prokurator w trakcie przesłuchania miał naciskać go aby używał właśnie tego słowa. Mnożą się błędy prokuratury: wrak samochodu szybko trafia do Macieja B., co utrudni badanie przyczyn kolejnym grupom biegłych. Telefony komórkowe ofiar na miejscu prokuratura znajduje dopiero po roku.

 

- Moje dziecko zostało po prostu, nie boję się użyć tego słowa, zamordowane. Z tego co mówili policjanci w komisariacie, że według nich ten samochód bardzo wolno jechał albo stał, więc opadła już ta wizja, że ten samochód szybko jechał, był łuk, skarpa i się potoczył – mówi pani Aldona, matka Rafała Koczana.

 

WIDEO: "Państwo w państwie". Sprawa Macieja B.

 

Nasze dziennikarskie śledztwo ujawnia, że w firmie Macieja B. "pracowało" również dwóch bezdomnych alkoholików zatrudnionych jako specjaliści od nieruchomości. Oni również byli ubezpieczeni, umierają bardzo szybko, odszkodowanie miał również dostać Maciej B.

 

- To jest tragiczne wydarzenie i to jest jakieś szalone. Ja to traktuje po prostu jak przypadek losowy – mówi Maciej B.

 

W momencie kiedy toczy się już bardzo intensywne śledztwo, pod koniec 2021 roku, w płomieniach we własnym mieszkaniu ginie Maria D. - kobieta cierpiąca na chorobę psychiczną, od której kilka lat temu toruński przedsiębiorca kupił mieszkanie na bardzo dziwnych zasadach.

 

- Kwota była rozbita na takiej zasadzie, że ciocia jeszcze może mieszkać w tym mieszkaniu przez rok, a pan B. będzie płacił cioci raty za to mieszkanie. Tam po 20 - 40 tysięcy zł. I zaczął się problem, bo pan B. nie pojawiał się z pieniędzmi. Za każdym razem kiedy się pojawiał, wypraszał osoby, które były u cioci, chciał zostać z nią sama na sam – mówi bratanica Marii D.

"Ogromna porażka systemu organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości"

Maria D. również była ubezpieczona na życie i tak jak w pozostałych przypadkach odszkodowanie za jej śmierć miał dostać Maciej B.

 

- Sytuacja z tą ubezpieczoną i spaloną w mieszkaniu kobietą tylko potwierdza ten schemat działania, obrzydliwy. Dla mnie ta cała sytuacja to ogromna porażka systemu organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Okazały się nieudolne – ocenia Marcin Taraszewski, były oficer policji.

 

ZOBACZ: "Państwo w Państwie": Musi spłacić dług za mieszkanie, w którym nie mieszka

 

Dopiero po tym zdarzeniu Maciej B. trafia do aresztu. Prokuratura stawia mu zarzut zabójstwa Marii D. Śledczy nie uważają jednak, że działali zbyt opieszale w sprawie poprzednich śmierci i ubezpieczeń.

 

- To, że nie doszłoby do podpalenia, gdyby ten mężczyzna wcześniej został umieszczony w areszcie to tylko hipotezy. W mojej ocenie nie można było zrobić niczego więcej, aby tej śmierci uniknąć – mówi Jarosław Kilkowski z Prokuratury Okręgowej w Toruniu.

 

Więcej o 19:30 w programie "Państwo w państwie" w materiale Leszka Dawidowicza.

map / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie