Kopalnia Pniówek. Ratownicy koncentrują się na budowie lutniociągu

Polska
Kopalnia Pniówek. Ratownicy koncentrują się na budowie lutniociągu
PAP/Zbigniew Meissner
Budynek kopalni Pniówek

Zastępy ratownicze, które już drugą dobę starają się dotrzeć do siedmiu osób - górników i ratowników - zaginionych po wybuchach metanu w kopalni Pniówek koncentrują się teraz na budowie lutniociągu, czyli rurociągu doprowadzającego powietrze. Dotychczas wybudowano ponad 200 m, muszą wybudować jeszcze 500 m Na Śląsk jedzie prezydent Andrzej Duda. Spotka się na miejscu m.in. z ratownikami.

W środę kwadrans po północy w kopalni Pniówek w Pawłowicach (Śląskie) doszło do wybuchu i zapalenia metanu. Zgodnie z informacjami Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia w rejonie prowadzącej wydobycie ściany N-6 na poziomie 1000 metrów było 42 pracowników.

 

Na penetrację rejonu, gdzie znajdują się poszkodowani nadal nie pozwala skład kopalnianej atmosfery. Sztab akcji liczy, że dzięki lutniociągowi uda się stosunkowo szybko przewietrzyć wyrobiska, w których znajdują się zaginieni, co umożliwi kontynuację poszukiwań.

 

Sławomir Starzyński, rzecznik Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia Pniówek, podkreślił w czwartek rano na spotkaniu z dziennikarzami, że akcja ratownicza trwa, nie została ani na chwilę przerwana, natomiast prowadzona jest w bardzo trudnych warunkach - w rejonie prowadzonych działań dalszym ciągu przekroczone są dopuszczalne stężenia gazów.

 

- Przez całą noc 13 zastępów ratowników, wyposażonych w aparaty tlenowe, prowadziło intensywne prace mające na celu przywrócenie składu atmosfery do takiego stanu, który umożliwiałby bezpieczną pracę zastępom ratowniczym. Ratownicy zabudowali wentylator i ponad 200 metrów lutniociągu – powiedział Starzyński.

 

ZOBACZ: Burkina Faso. Eksplozja w kopalni złota. 59 osób nie żyje

 

Lutniociąg to instalacja, umożliwiająca wtłaczanie czystego powietrza i tym samym zmniejszenie stężeń szkodliwych gazów. - Chodzi o to, aby sukcesywnie i skutecznie przewietrzyć odcinkami wyrobisko przyścianowe ściany N-6 i bezpiecznie kontynuować poszukiwanie pracowników. Ratownicy muszą zabudować odcinkami jeszcze około 500 metrów lutniociągu – poinformował rzecznik.

 

Nie wiadomo, kiedy zakończy się budowa lutniociągu, będzie to zależało od warunków panujących pod ziemią. Jeden zastęp może teoretycznie pracować do dwóch godzin – na tyle wystarcza zapas tlenu w butlach aparatów. - Bardzo jednak możliwe, że panują takie warunki, że jest to 40 minut-pół godziny. Wszystko zależy od temperatury i od wilgotności – zaznaczył Starzyński.

 

Wczoraj ratownicy rozłożyli tzw. linię chromatograficzną, umożliwiającą stały, zdalny pomiar stanu atmosfery. Z odczytów wynika, że w wyrobiskach, gdzie znajdują się poszkodowani stężenia niebezpiecznych gazów nadal kilkakrotnie przekraczają dopuszczalne normy.

Kolejne wybuchy

W czasie, gdy w rejonie akcji przebywały dwa zastępy ratowników, poszukujące trzech pracowników, doszło do kolejnego, wtórnego wybuchu. Dotąd stwierdzono śmierć pięciu poszkodowanych: czterech zginęło pod ziemią, a piąty zmarł po przewiezieniu do szpitala. Ciężko rannych jest dziewięć osób, lżej – jedenaście. Obecne poszukiwania dotyczą siedmiu osób: pięciu kopalnianych ratowników i dwóch górników.

 

W środę prowadzący akcję ratownicy koncentrowali się na odtworzeniu bezpiecznych warunków w rejonie zagrożenia; chodziło głównie o budowę zapory przeciwwybuchowej. Następnie, po pomiarach atmosfery, wznowili poszukiwania, podejmując jednego ratownika – dotychczas piątą śmiertelną ofiarę katastrofy.

 

ZOBACZ: Śląskie. Awaria kolejki w kopalni Ziemowit. Kilku górników poszkodowanych

 

Przy próbach dalszego penetrowania rejonu poszukiwań okazało się, że atmosfera stała się tam na tyle niesprzyjająca, że ratownicy – posługujący się ręcznym sprzętem pomiarowym - musieli zostać wycofani. W takiej sytuacji zaczęto rozkładanie linii chromatograficznej. Kiedy odczytywane za jej pomocą parametry staną się sprzyjające, ratownicy powrócą do poszukiwań.

Górnicy leczeni w CLO przejdą zabiegi chirurgiczne

Dotąd potwierdzono zgon pięciu pracowników: czterech zmarło na miejscu, jeden w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, gdzie obecnie leży 10 rannych w wypadku. W innych śląskich szpitalach leczonych jest 10 kolejnych poszkodowanych. 

 

- Na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śl. przebywa obecnie 5 górników. Kolejnych 5 pacjentów przebywa na innych oddziałach szpitala – poinformowała w czwartek rano ta placówka.

 

ZOBACZ: Sudan. Odnaleziono 31 ciał po zawaleniu się kopalni złota w An-Nuhud w prowincji Kordofan Zachodni

 

Ranni górnicy przeszli zabiegi, m.in. oczyszczenia ran, aplikacji specjalistycznych opatrunków, w tym opatrunków z owodni, a także sesje w komorze hiperbarycznej. Jednemu z pacjentów założono hodowlę komórek skóry.

 

Dyrektor szpitala dr Mariusz Nowak poinformował w środę, że rokowania są poważne. - Mogę zapewnić, że cała załoga – oddana, doświadczona, dobrze wyszkolona - zrobi wszystko, by uratować poszkodowanych - powiedział. Rannych odwiedzili w środę premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski.

Prezydent w drodze na Śląsk

- Pan prezydent odwiedzi dziś Śląsk, miejsce tej tragedii w kopalni - powiedział szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot.

 

Jak podkreślił, prezydent spotka się m.in. z ratownikami. - Oczywiście część ratowników wypełnia cały czas swoje zadania, więc tu musi być poszanowanie pracy tych dzielnych ludzi - zaznaczył prezydencki minister.

 

Szrot przekazał, że wizyta prezydenta jest planowana w okolicach południa.

 

mad/grz / PAP / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie