Raport ws. katastrofy smoleńskiej. Dr Maciej Lasek: narracja nie trzyma się logiki

Polska
Raport ws. katastrofy smoleńskiej. Dr Maciej Lasek: narracja nie trzyma się  logiki
Polsat News
Dr Maciej Lasek

- Jeżeli utrzymuje się, że ktoś rok wcześniej przewidział, że dany samolot poleci do Smoleńska i że na jego drodze stanie brzoza, przed którą na 100 metrów będzie mogło dojść do eksplozji, dowodzi tylko tego, że próbuje on wymyślonymi wybuchami zakrzyczeć fakty - powiedział ocenił na antenie Polsat News były szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

- Antoni Macierewicz nie dysponuje żadnymi nowymi faktami. Cała ta narracja, którą dziś przedstawił, nie trzyma się (zasad) logiki - dodał.

Lasek: Ekspertów podkomisji nie było na miejscu katastrofy

Poseł KO przypomniał, że w 2020 roku raport miał już leżeć na biurku prezesa PiS, a w 2021 roku miała miejsce emisja dokumentu z tego raportu. - I co? Mając takie dowody, rząd PiS przez dwa lata nie zrobił nic? Ile razy ambasador Rosji był wzywany do polskiego MSZ? - pytał Lasek. 

 

- Istotne jest to, że dzisiaj, przy tych nieracjonalnych tezach cały czas prowadzone jest śledztwo prokuratury, kierowanej przez Zbigniewa Ziobry. Tydzień temu prokuratorzy w rozmowie z rodzinami ofiar przekazali, z duża empatią, że odcinają się o tych rewelacji - dodał polityk. 

 

ZOBACZ: Smoleńsk. Podkomisja Antoniego Macierewicza prezentuje raport dotyczący katastrofy tupolewa

 

Były szef PKBWL zaapelował, by każdy, kto chce zapoznać się z przyczynami katastrofy smoleńskiej, sięgnął po wcześniejszy raport sporządzony przez komisję Jerzego Millera, a także materiały, które zebrała prokuratura, a które wciąż podlegają śledztwu.

 

Maciej Lasek dodał przy tym, że Antoni Macierewicz powinien opublikować całość ekspertyzy dotyczącej śladów na wraku TU-154M. - Tam wcześniej jest napisane, że "prawdopodobne miejsca wybuchu zostały oszacowane na podstawie miejsc intensywnego pożaru". Ekspertów podkomisji nie było na miejscu katastrofy, natomiast te osoby, które pracowały tam od pierwszego dnia, nie potwierdzają, by w tych miejscach doszło do wybuchu, ale potwierdzają, że był pożar - zaznaczył. 

 

- Warto tutaj przypomnieć, że wśród wymienionych przeze mnie specjalistów, którzy byli na miejscu katastrofy, wszyscy mają zbieżne zdanie na temat tego, co wydarzyło się w Smoleńsku. Tylko osoby, które są związane z Antonim Macierewiczem, które nie były na miejscu, maja odrębne zdanie - dodał polityk i podkreślił, że "prokuratura nigdy, także po 2015 roku, nie zabrała żadnego z członków podkomisji na miejsce katastrofy" co, zdaniem Laska, świadczy o "ocenie kompetencji tych osób". 

 

WIDEO: rozmowa z Maciejem Laskiem

Katastrofa smoleńska. Lasek: Odłamki niszczą ciała pasażerów

W opinii Macieja Laska "stwierdzenie śladowych ilości materiałów wybuchowych, które mogły być chociażby wynikiem zanieczyszczenia próbki, nic nie znaczy". - Prokuratura podkreśla, że świadczyć o tym może dopiero kształt nadtopienia mało odpornych na wysoką temperaturę elementów. Tego nie było - mówił.  

 

ZOBACZ: Katastrofa w Smoleńsku. Donald Tusk: perfekcyjna realizacja planu Putina przez PiS

 

Były szef PKBWL odniósł się też do śladów na ciele ofiar, które w opinii podkomisji Antoniego Macierewicza miałyby wskazywać na możliwy wybuch samolotu z polską delegacją. - Ten samolot zderzył się z ziemią [z prędkością] ponad 1000 kilometrów na godzinę. Wyhamował na bardzo krótkim obszarze. Odłamki, elementy konstrukcji w takim przypadku niszczą ciała pasażerów. Tam na miejscu też wybuchł pożar - tłumaczył Lasek.

 

Polityk potwierdził jednocześnie, że lotnisko w Smoleńsku nie znajduje się w systemie "TCAS", jednak nie miało to wpływu na pojawienie się komunikatów o konieczności "odejścia na drugi krąg". - W instrukcji obsługi tego systemu jest nakaz bezwzględnego stosowania się do jego poleceń w sytuacji, kiedy załoga nie widzi ziemi - podkreślił dr Maciej Lasek.

 
 

Jedynie osoby, które mają złą wolę i chcą wykorzystać tę tragedię do celów politycznych, mogą negować proste fakty, a te wskazują, że przyczynami były błędy polskich pilotów, którzy popełnili je, bo byli niewłaściwie szkoleni i nadzorowani, a także rażące błędy rosyjskich kontrolerów i fatalny stan rosyjskiego lotniska - zaznaczył.

pgo / Interia / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie