Wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk: jeśli nie dostaniemy pomocy, będziecie mieć wojnę na świecie

Świat
Wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk: jeśli nie dostaniemy pomocy, będziecie mieć wojnę na świecie
Ukrinform/East News
Wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk

- Nie mamy czasu czy siły, aby walczyć z tą liczbą uderzeń lotniczych i rakiet. Nie będziemy w stanie długo wytrwać. Jeżeli nie dostaniemy pomocy natychmiast, będziecie mieli wojnę na całym świecie - mówiła w programie "Dzień na Świecie" wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk.

Grzegorz Dobiecki: - NATO postanowiło wzmocnić wschodnią flankę sojuszu, ale nie zamknie nieba nad Ukrainą, nie będzie żołnierzy wysłanych do Ukrainy. Liczyliście na coś więcej? 

 

Iryna Wereszczuk: - Oczywiście, że tak. Z pewnością słyszał pan wystąpienie prezydenta Zełenskiego, który powiedział, że potrzebowalibyśmy tylko jeden procent czołgów NATO, by ochronić siebie i wszystkich na flance wschodniej oraz naszej zachodniej. Jak widzą państwo, polityka wygrywa, polityczny strach zwyciężył nad tym, jak należałoby budować relacje i, jak powinno się opierać zagrożeniu jakim dla całego świata jest Putin.

 

Czy przełamaniem politycznego strachu byłoby wysłanie misji NATO? Taka propozycja wyszła ze strony Warszawy.

 

Bardzo dziękujemy wam za nią. Najbardziej dziękujemy przywódcom Polski, którzy wraz z polskim narodem szczerze, otwarcie pomagają Ukrainie. Jak widzieli państwo nasze badania opinii, 88 proc. Ukraińców uważa Polskę za najbliższego przyjaciela, najlepszego partnera. Nie było tak przez 30 lat naszych współistnień, czy nawet w całej historii. Jesteśmy sąsiadami już od dawna. Cały polski naród nam pomaga, reprezentowany przez władzę, podatki, prezydenta.

 

W chwili, kiedy rozmawiamy, nie zakończył się szczyt UE i G7. Jak jeszcze można uderzyć w Rosję, by zakończyła wojnę w Ukrainie?

 

Powinny to być przynajmniej takie sankcje, które by dawały skutki tu i teraz. Nie mamy czasu czy siły, aby walczyć z tą liczbą uderzeń lotniczych i rakiet. Nie będziemy w stanie długo wytrwać. Jeżeli nie dostaniemy pomocy natychmiast, będziecie mieli wojnę na całym świecie.

 

Prezydent Zełenski powtarza, że zatrzymać wojnę w Ukrainie mogą tylko bezpośrednie rozmowy z Putinem. Żeby osiągnąć kompromis, każda ze stron musiałaby z czegoś zrezygnować. Z czego Ukraina mogłaby zrezygnować, a z czego na pewno nie?

 

Dziękuję za to pytanie. Chociaż nie jestem członkiem grupy negocjacyjnej, mogę tylko analizować to, co jest podane do opinii publicznej. Trzeba się zastanowić, czego chce Putin. Chce zrujnować Ukrainę. Nie chce tylko pozostawić sobie Krymu i części obwodu ługańskiego oraz donieckiego. Chce ustanowić swój dyktat, który będzie narzucał całemu wolnemu światu, jego własne zasady, według których chce, żeby funkcjonował cały świat. Jeżeli mówimy o jego żądaniach, nie ma tam granic czy możliwości kompromisu. Tam jest tylko nasza kapitulacja. Jeżeli Ukraina miałaby się zgodzić na utratę części terytorium, jest to niemożliwe. Jeżeli Ukraina miałaby się zgodzić na status neutralny, to proponujemy porozumienie bezpieczeństwa, umowę bezpieczeństwa, która dałaby status neutralny, ale to wymaga poważnego podejścia. To, co prezentuje obecnie Putin świadczy o tym, że nie jest gotowy do negocjowania.

 

WIDEO: Iryna Wereszczuk w "Dniu na Świecie"

 

 

Czy rząd ukraiński spotyka się na posiedzeniach?

 

Powiem, że gabinet ministrów podejmuje decyzje dużo szybciej, dużo lepszej jakości niż przed wojną. Kiedyś mieliśmy czas na namysł. Teraz go nie ma. Spotykamy się codziennie i podejmujemy decyzje codziennie. Reagujemy bardzo szybko.

 

Czy władze Ukrainy liczą się z koniecznością przeniesienia z Kijowa do innego miejsca w Ukrainie czy innego kraju?

 

Pan Kaczyński, pan Morawiecki, reprezentacja polskiej władzy, demonstrując odwagę i męstwo, odwiedzili Kijów i będą to robić w przyszłości. Ambasador Bartosz Cichocki nigdy nie opuścił Kijowa, na tę chwilę. Jak możecie sobie wyobrazić, że władze ukraińskie, wspierane przez naród, który oczekuje od nas decyzyjności, mogłyby dokądś wyjechać?

 

Nie sądzi pani, że coś wam - władzom - może w Kijowie grozić? Były przecież zamachy na życie prezydenta Zełenskiego.

 

Były i będą. Informowali nas przed inwazją w szerokiej skali, że prezydent i jego rodzina oraz członkowie rządu są na krótkiej liście do rozstrzelania. O tym mówiły ambasady i służby wywiadowcze. Wiedzieliśmy o tym i nasza decyzja jest świadoma oraz odpowiedzialna. Wybrali nas ludzie i oni oczekują od nas tej pracy, którą dziś wykonujemy. Decyzja jest niezmienna i będziemy tu razem z naszym narodem walczyć o nasze państwo.

 

Wystąpienia Zełenskiego śledzimy w Polsce bardzo uważnie. Mówił on - oprócz wojny - również o gospodarce. Są sektory ukraińskiej gospodarki, które wciąż pracują w miarę normalnie?

 

Walkę wygrywa armia, a wojny gospodarka. Prezydent oraz my jako gabinet ministrów robimy wszystko, co możliwe, aby gospodarka wjechała na odpowiednie tory. Przygotowujemy się do zasiewów. Przygotowujemy się, aby zrozumieć, w jaki sposób maleją przychody budżetu. Liczymy na wsparcie tych wszystkich, którzy wiedzą, jak ważne jest wsparcie dla Ukrainy. Jeżeli będzie wszystko tak, jak przewidujemy, nasza gospodarka nie upadnie. Ludzie będą pracować, a my znajdziemy tę optymalną równowagę w wojnie.

 

Czy są już przygotowywane plany odbudowy Ukrainy?

 

Pewne już są. Podliczamy straty, jakie ponosi Ukraina. Są to setki miliardów dolarów, bo Putin bombarduje Mariupol, krytyczną infrastrukturę. Narusza bezpieczeństwo jądrowe i energetyczne. Niejednokrotnie ostrzeliwali elektrownię atomową. Straty będą ogromne, ale wiemy, że nie jesteśmy sami. Wszystko odbudujemy pomału. Najważniejsze, żeby nie ginęli ludzie, w szczególności kobiety i dzieci, które i tak już bardzo cierpią.

 

Czy zbrodnie rosyjskie są przez Ukrainę dokumentowane?

 

Moje ministerstwo odpowiada za rejestr zbrodni armii rosyjskiej. One są oczywiste. Putin jest zbrodniarzem wojennym. Chcemy, żeby świat uznał jego państwo za finansujące terroryzm. Porywają ludzi, porywają merów miast, szefów administracji obwodowych. Codziennie porywają i biorą zakładników. Tak, jak w szpitalu, który zajęli w Mariupolu. Mieli tam 400 zakładników i traktowali ludzi jako żywą tarczę, aby strzelać do naszych wojsk. To nie może być niezauważone przez trybunał międzynarodowy. Liczymy na wasze wsparcie w tym zakresie.

 

Czy ma pani czas na życie osobiste, spotkania z rodziną?

 

Nie widziałam rodziny. Nie widziałam ani męża, ani syna. Nie mam czasu. To moja praca, moja misja. Będziemy pracowali tak dużo, jak będzie potrzeba. Dziękujemy wam bardzo z całego serca w imieniu ukraińskiego narodu.

ac / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie