Prezydent Katowic przeprasza za wpis o "dziewięciu z Wujka". "Zostaną wyciągnięte konsekwencje"

Polska
Prezydent Katowic przeprasza za wpis o "dziewięciu z Wujka". "Zostaną wyciągnięte konsekwencje"
Wikimedia Commons/Piotrus - Own work, CC BY-SA 4.0
Muzeum Izba Pamięci Kopalni Wujek

Prezydent Katowic Marcin Krupa przeprosił za "skandaliczny wpis", który ukazał się na oficjalnym profilu miasta. Ogłoszono w nim konkurs, w którym do wygrania były wejściówki na koncert "Dziewięciu z Wujka". Aby je zdobyć, trzeba było odpowiedzieć na pytanie: ilu górników poniosło śmierć w wyniku zamieszek. "W tej sprawie zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje służbowe" - napisał Krupa.

Na facebookowym profilu miasta Katowice pojawił się wpis promujący koncert poświęcony górnikom, którzy zginęli w czasie pacyfikacji kopalni "Wujek", 16 grudnia 1981 roku. Ratusz ogłosił konkurs, w którym do zdobycia były wejściówki na to wydarzenie. 

"Z tej okazji mamy dla was 10 podwójnych wejściówek. Aby je zdobyć wystarczy napisać na fun@katowice.eu, ilu górników poniosło śmierć w wyniku zamieszek? Czas start - liczy się kolejność zgłoszeń" - napisano w mediach społecznościowych. 

 

Wpis, który opublikowano na profilu miastaFacebook/Katowice.eu /materiały prasowe
Wpis, który opublikowano na profilu miasta

 
W sieci pojawiła się fala krytycznych komentarzy na temat wpisu. Prezydent Katowic Marcin Krupa wydał oświadczenie, w którym przeprosił za "skandaliczny wpis"

"Na profilu FB Urzędu Miasta Katowice ukazał się skandaliczny wpis dotyczący pacyfikacji kopalni Wujek. To w pełni zrozumiałe, że wpis wywołał tak mocne oburzenie wielu mieszkańców. Tragiczna śmierć 9 zamordowanych przez ZOMO górników jest jedną z najstraszniejszych kart historii naszego regionu. Jako Prezydent Katowic osobiście przepraszam za post napisany przez pracownicę naszego urzędu. W tej sprawie zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje służbowe" - poinformował Marcin Krupa. 

 

W najbliższy czwartek minie 40. rocznica pacyfikacji katowickiej kopalni "Wujek", gdzie 16 grudnia 1981 r. zomowcy strzelali do protestujących górników. Zginęło dziewięciu z nich, a kilkudziesięciu zostało rannych. Była to największa tragedia stanu wojennego.

 

Protest w kopalni "Wujek" rozpoczął się po wprowadzeniu stanu wojennego, na wieść o zatrzymaniu szefa zakładowej Solidarności Jana Ludwiczaka. W niedzielny poranek 13 grudnia, na prośbę górników, do kopalni przyszedł z pobliskiego kościoła ks. Henryk Bolczyk, który odprawił mszę w zakładzie. Po jej zakończeniu pracownicy rozeszli się do domów.

 

ZOBACZ: 40. rocznica stanu wojennego. Duda: Polska cały czas boleje z powodu tamtych czasów i ofiar

 

14 grudnia pierwsza zmiana rozpoczęła strajk, wysuwając postulaty zwolnienia z więzienia Ludwiczaka i innych działaczy "S" z całego kraju, respektowania Porozumienia Jastrzębskiego oraz niewyciągania konsekwencji wobec protestujących. Do strajku przyłączali się górnicy z dalszych zmian, którzy sformułowali kolejne postulaty - zniesienia stanu wojennego i przywrócenia działalności Solidarności. Na przywódcę strajku wybrano Stanisława Płatka, sekretarza komisji rewizyjnej "S" w zakładzie.

Zawiązanie komitetu strajkowego 

Negocjacje protestujących z władzami nie przyniosły rezultatu. Zawiązał się komitet strajkowy. W pierwszych dniach stanu wojennego na Śląsku zastrajkowało kilkadziesiąt zakładów. 15 grudnia do strajkujących zaczęły dochodzić wieści, że milicja i wojsko spacyfikowały niektóre z nich, m.in. kopalnię Manifest Lipcowy w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie milicjanci użyli broni palnej.

 

Górnicy z "Wujka", nie wiedząc jeszcze wówczas, że strzelano do robotników w Manifeście, rozpoczęli przygotowania do obrony swojego zakładu. Bronią stały się łopaty, kilofy, łańcuchy, zaostrzone pręty, cegły i śruby. Następnego dnia kopalnię, gdzie strajkowało już ok. 3 tys. górników, otoczyły oddziały milicji, czołgi i wozy pancerne. Wokół zebrał się też tłum kobiet, młodzieży i dzieci. Do strajkujących poszli przedstawiciele wojska, by nakłonić ich do poddania się. Propozycja została odrzucona. Wtedy armatkami wodnymi, przy 16-stopniowym mrozie, zaatakowano ludzi otaczających zakład. Milicjanci obrzucili tłum gazem łzawiącym i świecami dymnymi.

 

Przed godziną 11 czołgi sforsowały kopalniany mur, a uzbrojone oddziały ZOMO wkroczyły na teren zakładu. Górnicy byli ostrzeliwani środkami chemicznymi i polewani wodą. Stawiali opór. W czasie walki górnicy ujęli trzech milicjantów, a resztę pacyfikujących zmusili do wycofania. Po tym do akcji wprowadzony został pluton specjalny ZOMO. To jego członkowie strzelali do protestujących ostrą amunicją.

 

Na miejscu zginęło sześciu górników, jeden umarł kilka godzin po operacji, dwóch kolejnych na początku stycznia 1982 r. Dla Józefa Czekalskiego, Krzysztofa Gizy, Ryszarda Gzika, Bogusława Kopczaka, Zenona Zająca, Zbigniewa Wilka, Andrzeja Pełki, Jan Stawisińskiego i Joachima Gnidy była to ostatnia szychta w życiu. Ponad 20 górników zostało rannych od kul. Nie jest znana liczba tych, którzy zostali lżej ranni, m.in. zatruci gazem łzawiącym.

an / PAP / Interia Wydarzenia
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie