Ambasador Afganistanu w Polsce: talibowie muszą zrozumieć, że Afganistan to zupełnie inny kraj

Świat
Ambasador Afganistanu w Polsce: talibowie muszą zrozumieć, że Afganistan to zupełnie inny kraj
Polsat News
Tahir Qadiry, Ambasador Afganistanu w Polsce

- Talibowie muszą zrozumieć, że Afganistan, który opuścili w 2001 roku to zupełnie inny kraj. Muszą to zaakceptować - stwierdził w rozmowie z Polsat News Tahir Qadiry, ambasador Afganistanu w Polsce. - Jesteśmy podobni do Polaków, jesteśmy bojownikami o wolność - powiedział Qadiry.

W piątek ambasador Afganistanu w Polsce Tahir Qadiry we wpisie na Twitterze podziękował prezydentowi Andrzejowi Dudzie, premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, szefowi Biura Bezpieczeństwa Narodowego Pawłowi Solochowi i jego współpracownikom, pracownikom MSZ oraz ambasadorowi RP w Indiach Adamowi Burakowskiemu i pracownikom polskiej misji w tym kraju za pomoc w ewakuacji z Afganistanu.

Bojownicy o wolność

- Jesteśmy podobni do Polaków, bardzo odporni, jesteśmy bojownikami o wolność - powiedział Qadiry w rozmowie z Polsat News.

 

 

Informacje docierające z Afganistanu są dramatyczne. W pańskiej opinii wszystko jest już stracone? Czy to koniec Afganistanu, któremu pan służy?

 

To nie koniec Afganistanu. To początek nowego Afganistanu. Jesteśmy podobni do Polaków, bardzo odporni, jesteśmy bojownikami o wolność. Mamy bogatą historię oporu przeciw opresji, przeciw najeźdźcom. Mój kraj przechodzi teraz bardzo trudny czas. Korzystając z okazji, chciałbym bardzo podziękować wspaniałemu polskiemu narodowi i rządowi, przede wszystkim fantastycznym ludziom takim jak Michał Dworczyk z Kancelarii Premiera czy minister Przydacz i innym robiącym niesamowite rzeczy, by pomóc afgańskim partnerom, którzy pomagali Polsce przez ostatnie dwadzieścia lat, oraz wielu najbardziej narażonym i bezbronnym Afgańczykom. Nie mówiłbym więc o końcu epoki, ale o początku czegoś nowego.

 

WIDEO: Tahir Qadiry w Polsat News

 

Na razie nie widzimy oporu. To był blitzkrieg. Wasze oddziały nie walczyły.

 

Wszystko przebiegło niestety tak bardzo szybko i drastycznie, że jesteśmy w stanie szoku i desperacji. Teraz priorytetem jest pomoc ludziom w potrzebie, to, co robi Polska i inni nasi partnerzy. My Afgańczycy mamy jednak w DNA coś co sprawia, że stawiamy opór każdej narzuconej władzy. Teraz wszyscy zajęci są pomocą bezbronnym, ale opór pojawia się w całym kraju, na pewno słyszał pan, co dzieje się na północy, w miejscu narodzin naszego bohatera narodowego Ahmada Szacha Masuda. To początek. Musimy zaczekać na to, co wydarzy się w najbliższych dniach. Wtedy okaże się, jak będzie wyglądać przyszłość Afganistanu.

 

ZOBACZ: Ambasador Afganistanu dziękuje Polsce. "Pomoc i wsparcie godne pochwały"

 

A kogo według pana należy winić za to, co dotąd się stało? Amerykanów, rząd Ghaniego, afgańskie wojsko, które nie walczyło? Co i dlaczego poszło tak dramatycznie źle?

 

Myślę, że to nie jest dobry czas, by nawzajem się obwiniać. Na wiele pytań trzeba odpowiedzieć, a na to potrzeba czasu. Myślę, że wkrótce wiele się wyjaśni. Dla mnie, jako przedstawiciela Afganistanu najważniejsza jest teraz pomoc dramatycznie jej potrzebującym, zdesperowanym, zszokowanym i rozczarowanym. Sądzę, że wiele się wkrótce wyjaśni. Na razie nie chcę zajmować się obwinianiem. Niedługo świat dowie się, co naprawdę się stało i dlaczego, ale my, Afgańczycy, na pewno nie dopuścimy, by znaleźć się pod parasolem jakiejś mrocznej grupy. Nasza historia pełna jest wzlotów i upadków, wiele doświadczyliśmy, wiele wycierpieliśmy. To kolejna historyczna zmiana. Nasz naród sprzeciwi się opresji.

 

To, co dzieje się na kabulskim lotnisku łamie serce. Nie ma szans na ewakuację wszystkich potrzebujących. Co pan czuje patrząc na zdjęcia ludzi próbujących uciekać?

 

Chce mi się płakać i kilka razy już płakałem. Ale, szczerze mówiąc, to wszystko jest poza kontrolą i nikogo bym za to nie winił. Tysiące ludzi próbuje się wydostać. Bardzo trudno to kontrolować. Wiem, że nasi międzynarodowi partnerzy robią, co mogą, by wydostać swoich współpracowników i potrzebujących.

 

Kim są Afgańczycy próbujący znaleźć schronienie w Polsce?

 

Przede wszystkim to przyjaciele Polski, którzy wspierali przez ostatnie 20 lat waszą misję. Polska zaangażowała się w Afganistanie ze słusznych powodów, w imię wspólnych wartości. Oprócz tego pomagacie bezbronnym, najwartościowszym Afgańczykom. To nie zgraja bezrobotnych, to lekarze, inżynierowie, dziennikarze. Wielu z nich znam osobiście, jesteśmy w kontakcie. To wspaniali ludzie, którzy na pewno włożą wkład w waszą gospodarkę i społeczeństwo. A jeśli odejdą, na zawsze zapamiętają gest dobrej woli ze strony waszego rządu.

 

ZOBACZ: Afganistan. Ahmad Masud skłonny wybaczyć talibom zamordowanie ojca

 

A jakie ma pan oczekiwania wobec Polski i Zachodu? Wojskowe wsparcie tych, którzy podejmą walkę, tak jak w prowincji Baghlan czy w Dolinie Panczsziru?

 

Teraz skupiamy się na kwestiach humanitarnych, bo tego ludzie najbardziej potrzebują. Wsparcia i ewakuacji, tego co robi polski rząd. Jakie będą kolejne etapy - musimy zaczekać, żeby się przekonać. Mamy głęboką nadzieję, że jakikolwiek rząd się z tego wyłoni, będzie musiał łączyć wszystkich, wyrastać z szerokiego zaplecza i zawierać przedstawicieli wszystkich frakcji i grup etnicznych.

 

Potrafi pan sobie wyobrazić podział władzy z talibami?

 

Cóż, wszystko jest możliwe, ponieważ nikt nie może rządzić Afganistanem samodzielnie. Udowodniono to już. Nowy Afganistan, o którym mówiłem - Afganistan po 2001 roku - musi zostać przez talibów uznany. Muszą zrozumieć, że gdy odchodzili w 2001, to była całkowicie inna epoka. Mój kraj się zmienił. Nowe pokolenie jest zaangażowane, odporne i wykształcone. 75 proc. społeczeństwa, 35 milionów to młode pokolenie. Ktokolwiek więc obejmie władzę w wyniku politycznego porozumienia, musi zrozumieć, że te zdobycze i te grupy muszą zostać uznane. Bez tego nie uda się rządzić.

 

ZOBACZ: Facebook udostępnia mieszkańcom Afganistanu narzędzie do ukrywania konta

 

Mówi pan, że Afganistan się zmienił. A co z talibami? Czy i oni się zmienili. Czy są gotowi rządzić krajem?

 

Z przykrością muszę stwierdzić, że z tego, co widzimy, nie zmienili się. Słyszę między innymi od naszych koleżanek, że gdy próbują wrócić do biur, nie są wpuszczane, że zostały porzucone. Słyszą, że nie mogą dłużej pracować. Od studentek w Heracie słyszymy, że talibowie zakazali im powrotu na uczelnie. Pracownice prywatnych firm dowiadują się, że nie mogą pracować, że zastąpić mogą je ich koledzy. To wszystko jest bardzo rozczarowujące. Talibowie muszą zrozumieć, że Afganistan, który opuścili w 2001 roku to zupełnie inny kraj. Muszą to zaakceptować. 

 

Mówi pan więc, że to nie koniec?

 

Oczywiście, że nie. Dlatego powiedziałem, że to początek czegoś nowego. Teraz wszyscy skupiają się na ewakuacjach, ale na kolejnych etapach talibowie obudzą się w nowej rzeczywistości mojego pokolenia.

 

an/ sgo / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie